poniedziałek, 10 listopada 2014

43.I'm not kidding !

JustinPOV:
-Powtarzam jeszcze raz nie wiem nic na ten temat.- powiedziałem po raz dziesiąty to samo.
-Panie Bieber, pan chyba nie rozumie powagi sytuacji.
-Doskonale ją rozumiem. Z całym szacunkiem ale czego Pan oczekuje ? Mam skłamać, że wiem coś na ten temat jak w rzeczywistości nie wiem? -zapytałem będąc już naprawdę wkurwionym.
-Dobrze, załóżmy, że nic Pan nie wie.- No kurwa nareszcie. -To może ma pan jakieś przypuszczenia kto to mógłby być. - ja pierdolę.
-Pan wybaczy ale w moim clubie przewijają się setki jak nie tysiące osób i choćbym nie wiem jak chciał nie jestem w stanie upilnować wszystkiego.
-Rozumiem. -westchnął.-Jednak zważywszy na to, że jest pan właścicielem clubu ta rozmowa musiała się odbyć. -
-Doskonale rozumiem jednak powtarzam po raz kolejny nie mam pojęcia kto może sprzedawać narkotyki w moim clubie. Jedyne co mogę obiecać to, że postaram się bardziej zwracać na to uwagę i jeżeli czegoś się dowiem dam wam znać. -powiedziałem spokojnie chociaż miałem ochotę mu zajebać.
-Niech tak będzie. Dziękuję i do zobaczenia.
-Do widzenia. -odparłem i zamknąłem drzwi za policjantem.-KURWA MAĆ!-warknąłem opadając na kanapę. Ta rozmowa zajęła około dwudziestu minut, a energia którą zużyłem podczas jest porównywalna do dwugodzinnego maratonu. Nie mam pojęcia kto o zdrowych zmysłach zatrudnia takich idiotów do policji. Odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy chcąc odzyskać trochę utraconej energii i przy okazji trochę się uspokoić. Nagle poczułem czyjeś ręce oplatające moją szyję i delikatny pocałunek ma moim czole przez co automatycznie się uśmiechnąłem. Uchyliłem lekko powieki by spotkać się ze ślicznymi brązowymi tęczówkami mojej dziewczyny. Roonie posłała mi ciepły uśmiech po czym okrążyła kanapę by po chwili znaleźć się na moich kolanach. Odruchowo przyciągnąłem ją do siebie mocno przytulając. Nie protestowała od razu wtuliła się w mój tors.
-Nie denerwuj się.- mruknęła w moją klatę.
-Kochanie ale słyszałaś tą rozmowę. Ile razy mogę powtarzać jedno i to samo,a ten idiota i tak swoje.
-Jak powiedziałeś to idiota więc się nim nie przejmuj. -powiedziała i cmoknęła mnie w policzek na co uśmiechnąłem się do niej i pogłaskałem po policzku. Roonie dzisiaj była słodka i delikatna co jest mało u niej spotykane i muszę przyznać, że uwielbiam ją taką słodką i niewinną. Oczywiście to kiedy jest Roonie Styles również. Bo to właśnie w tej wrednej, upartej silnej niezależnej dziewczynie się zakochałem. Znowu zaczynam brzmieć jak pizda.
-Co dzisiaj robimy? -zapytała.
-Muszę jechać do clubu. Ale obiecuje, że postaram się jak najszybciej wrócić.
-Pojadę z tobą.
-Nie ma nawet takiej opcji. -powiedziałem tonem nie znoszącym sprzeciwu. -Ostatnim razem jak dałem się na to namówić wylądowałaś w szpitalu i to było WCZORAJ.
-Justin, daj spokój. Czyli co ? Mam dożywotni zakaz przebywania w twoim clubie ?
-Nie. Ale ja muszę dzisiaj ogarnąć tą narkotykową zabawę i nie będę mógł być przy tobie.
-Przypominam Ci, że nie mam trzech lat i nie trzeba mnie pilnować na każdym kroku. -podniosła lekko głos. I po słodkiej Roonie.
-Tak ale wczoraj zostawiłem cię na 15 minut i popatrz jak to się skończyło!- wyrzuciłem ręce w powietrze.
-Kurwa Mać Justin. Nie wiadomo jak bardzo byś chciał nie ochronisz mnie przed wszystkim. Obiecuję Ci, że będę ostrożna.
-Czy ty musisz być taka uparta?
-Tak!
-Ughhh...dobra. -powiedziałem i widziałem jak na jej twarzy pojawia się zadowolenie, że znowu jej uległem. - Ale...-zacząłem jej mina od razu się zmieniła. -Zostajesz u mnie w biurze i nie wychylasz z niego czubka buta beze mnie.- powiedziałem śmiertelnie poważnie.
-Niech Ci będzie. -westchnęła. -To idę sie przybrać. -przelotnie musnęła moje usta i zeskoczyła z moich kolan biegnąc na górę.
-Ja mówiłem całkiem poważnie. Siedzisz w biurze. -powiedziałem kiedy wchodziliśmy do clubu trzymając się za ręce.
-Dobra, skończ już. Bo "siedzisz w biurze" słyszę od godziny i już tym rzygam. A jak będę chciała siku to mam ci do biurka nasikać ? -zapytała ironicznie.
-Nie, możesz do mnie zadzwonić wtedy przyjdę.
-Bez jaj, Justin. -warknęła.
-Nie żartuję, Roonie. Nie wiesz kto się tu kręci, a ja wolę dmuchać na zimno. - powiedziałem przepuszczając ją w drzwiach,a mój wzrok od razu powędrował na jej tyłek. Nie oceniajcie mnie jestem tylko facetem, a Roonie w tych skórzanych rurkach i czerwonych szpilkach wygląda jak milion dolców.
-Skończyłeś ? -zapytała odwracając się przez ramię i szeroko uśmiechając.
-Nie.- odparłem bezczelnie.
-Dupek. -zaśmiała się i wystawiła w moim kierunku środkowy palec.
-I tak mnie kochasz.- szepnąłem jej prosto do ucha. Roonie lekko się wzdrygnęła na moją bliskość przez co się zaśmiałem. Weszliśmy do mojego biura. Roonie rzuciła torebkę na biurko usiadła na fotelu i zarzuciła nogi na blat.
-Czuj się jak u siebie, kochanie. Właściwie jesteś u siebie. Ja postaram się jak najszybciej to załatwić i tym razem proszę Cię żebyś nie wychodziła.
-Dobrze, Justin. Idź już. - powiedziała i machnęła ręką w kierunku drzwi.
RooniePOV:
Justin posłał mi całusa w powietrzu przez co głośno się zaśmiałam po czym zniknął za drzwiami. Rozejrzałam się dookoła chcąc zobaczyć jak wygląda to pomieszczenie gdyż będąc tu ostatnim razem miałam inne "rzeczy" do roboty. Ściany były czarno-czerwone, po lewej od biurka przy którym siedziałam stała biała kanapa i mały szklany stolik. Na przeciwko biurka stał dosyć dużych rozmiarów barek w pełni wyposażony,a na lewo od biurka regał z dokumentami, teczkami i innymi bzdurami. W pomieszczeniu panował półmrok i było cicho. Postanowiłam wstać i wziąć sobie coś do picia. Postawiłam na szkocką. Wzięłam kryształową szklankę i nalałam do niej trochę brązowej cieczy po czym wróciłam na swoje miejsce. Wyciągnęłam z torebki telefon i postanowiłam napisać do Taylor gdyż nie widziałam się z nią od wieków. Nagle drzwi z impetem się otworzyły i do środka wparował nie kto inny jak Blaise.
-Bieber ja tylko na chwilę. Przekaż Ro...O Roonie. -powiedział kiedy mnie zobaczył.
-No popatrz Ja!- zaśmiałam się na co ciemno-skóry mi zawtórował. Podniosłam mój szanowny tyłek z fotela i podeszłam przywitać się z przyjacielem. Chłopak obiął mnie i przycisnął do siebie.
-Oh Styles, jak ja Cię dawno nie widziałem. -uśmiechnął się wypuszczając mnie z objęć.
-Ja ciebie też, Williams. To co mi Justin miał przekazać ?
-Ah tak, Jutro jest wyścig. Wszyscy jadą, mam nadzieję, że wy też.
-No jasne !- ucieszyłam się jak małe dziecko. Dawno się nie ścigałam i cholernie mi tego brakowało.
-Świetnie. Tak jak zawsze 22 na płytach. -powiedział na co przytaknęłam.-A tak właściwie to co ty tu robisz i gdzie jest Bieber?
-Justin lata po całym clubie,a ja siedzę tutaj bo nie wolno mi stąd wyjść. -powiedziałam i pociągnęłam łyka whiskey.
-Jak to nie wolno ci stąd wyjść? -chłopak się zdziwił.
-Bo tak jakby dzisiaj wróciłam ze szpitala.
-Co?! Dlaczego, co się stało ? Dlaczego nikt z was nam nic nie powiedział.
-Wyluzuj, Blaise. To nic takiego po prostu wczoraj kiedy byłam z Justinem w clubie siedziałam przy barze czekając na niego i ktoś mi wrzucił do drinka pigułkę gwałtu przez co straciłam przytomność.
-No to się nie dziwię, że każe ci tutaj siedzieć. Nie nudzisz się ?
-Nie bardziej niż sama w domu. - zaśmiałam się.
-Co racja to racja ale hej jestem tutaj, a ze mną ci się nic nie stanie. Chodź napijesz się z przyjacielem. - powiedział i wyciągnął rękę w moim kierunku. Złapałam dłoń chłopaka i wyszliśmy z biura. Kiedy przekroczyłam próg pomieszczenia do moich uszu dotarły głosne dźwięki muzyki,a do nozdrzy wdarł się zapach potu, fajek i alkoholu. Ohyda. Blaise pociągnął mnie w stronę baru. Zamówił mi jakiegoś kolorowego drinka, a sobie piwo.
Siedzieliśmy tak pogrążeni w rozmowie kiedy do moich uszu dotarł wściekły głos mojego kochanego chłopaka.
-Veronico Olivio Styles! Czy ja do chuja mam wadę wymowy ? -warknął znajdując się obok mnie nie dostrzegając Blaisa siedzącego po mojej drugiej stronie. Na szczęście murzyn widząc wściekłego Justina od razu wkroczył do akcji.
-Stary wyluzuj, ja ją tutaj wyciągnąłem. -powiedział stając obok nas.
-Blaise. -powiedział Jusitn, a jego rysy twarzy automatycznie złagodniały. -Przepraszam. -tym razem zwrócił się do mnie podszedł bliżej i pocałował. Oddałam pocałunek gładząc go po policzku.
-Jest okej, ale nazwij mnie jeszcze raz pełnym imieniem, a urwę ci jaja. -powiedziałam śmiertelnie poważnie.
-Nie zrobiłabyś tego.
-Zakład?
-Nie, chyba jednak wolę nie. -uśmiechnął się szeroko.
-Skończyłeś ?
-Tak. Właśnie miałem do Ciebie iść.
-Wracamy?- zapytałam kiedy nagle ogarnęło mnie zmęczenie. Jednak wizyta w głośnym clubie zaraz po wyjściu ze szpitala nie była dobrym pomysłem.
-Jasne. - powiedział i mnie pocałował. Pożegnaliśmy się z Blaisem i wyszliśmy z clubu. Wsiedliśmy do samochodu kierując się w stronę domu. Po drodze w radiu leciały jakieś smętne piosenki. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. ________________________________ Notka od Autorki :

Witajcie Kochani! Rozdział jest krótki, ale jest . Jak widzicie zabójstwo się nie wydało i pewnie odetchnęliście z ulgą.
Mam dla was złą (a może i dobrą ) wiadomość.
FURY DOBIEGA KOŃCA! ZOSTAŁO NAM JUŻ NAPRAWDĘ NIE WIELE!
I teraz pytanie do was: Chcecie następne opowiadanie, czy jednak nie nadaję się do tego i żegnamy się na stałe?
Kocham Was!

7 komentarzy:

  1. Świetne <3 Tak pisz nastepne opowiadanie pls ;* Mam nadzieję że zabójstwo się nie wyda czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super i następne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam... czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda że taki krótki :( ale i tak cudowny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny <3 pewnie ze chce nastepne !

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nowy ?? :))

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHANA kiedy nowy ? :p odpisz pls

    OdpowiedzUsuń