piątek, 29 listopada 2013

1. Summer Season

-ROOOOONIE!- Ktoś krzyknął z dołu- Wstawaj bo się spóźnisz! -Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na zegarek, na którym widniała 6:30. Boże, jak ja nienawidzę szkoły. Na szczęście jest już czerwiec i nie długo będę miała spokój. Zwlekłam się z łóżka odkrzykując, że już wstałam. Poszłam wziąć prysznic. Po około 40 minutach byłam gotowa. Moje włosy zostawiłam rozpuszczone, zrobiłam dosyć mocny makijaż podkreślając oczy czarnym eyelinerem, włożyłam na siebie czarne opięte rurki, bordową bluzkę ze skórzanymi wstawkami, na nogi wsunęłam czarne lity i błam w pełni gotowa. Wzięłam jeszcze tylko moją czarną, nabijaną ćwikami torbę, do której spakowałam kilka zeszytów oraz niezbędne rzeczy jak np. klucze, czy błyszczyk. Zgarnęłam jeszcze mojego iPhone'a i zbiegłam po schodach na dół.
-Hey, mamo!- rzuciłam.
-Witaj, Ro.. Dziewczyno, jak ty wyglądasz?! Idziesz na imprezę, czy do szkoły?- wykrzyczała wściekła -Natychmiast idź na górę zmienić strój i zmyj ten makijaż!- zażądała.
-Chyba żartujesz- prychnęłam.
-No to wyobraź sobie, że nie żartuję!- odpowiedziała twardo.
-No to twój problem, bo ja się nie przebiorę i wyjdę w takim stroju- odparowałam stanowczo.
-Ronnie, nie denerwuj mnie, tylko zrób co ci każę!- prawie krzyczała.
-Nie! Mam prawie 18 lat i nie będziesz mi mówić jak mam wyglądać!- warknęłam w jej stronę -A teraz wybacz, ale nie chcę się spóźnić. Na razie! - powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami, nie pozwalając jej dojść do głosu. Ugh... moja matka potrafi być taka denerwująca, ale takie jest już moje życie. Jestem Ronnie Styles i zazwyczaj mam w dupie zdanie innych.
Odeszłam wściekła w stronę mojego ukochanego czarnego Fiskera Karmy. Weszłam do środka i odjechałam w stronę szkoły. Na parkingu wszystkie pary oczu spoczęły na moim samochodzie, gdyż nigdy nie pojawiałam się nim w szkole. Ale dzisiaj wieczorem jest ważny dla mnie wyścig,a nie chcę wracać po szkole do domu. Wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę wejścia do szkoły. Odprowadzona zostałam przez wzrok połowy szkoły  i powitania drugiej. Nagle usłyszałam za sobą dobrze mi znany głos:
-Hey, Roonie! Zaczekaj !- krzyczała moja przyjaciółka biegnąc w moją stronę.
- Hey,Skarbie.- uśmiechnęłam się w stronę Taylor.
-Jak tam ? Masz tremę ?- zagadnęła.
-Jakoś nie, może pojawi się później. Mam sprawę.- zaczęłam.
-No dajesz, zamieniam się w słuch.- uśmiechnęła się zachęcająco.
-Bo widzisz, dzisiaj rano pokłóciłam się znowu z matką i nie chcę wracać po szkole do domu i pomyślałam, że może mogła bym zatrzymać się na to popołudnie u Ciebie?- zapytałam.
-Jasne... głupie pytania zadajesz! Przecież wiesz, że moje drzwi są zawsze dla Ciebie otwarte.
-Dziękuję , kocham cię . - przytuliłam ją do siebie.
-Ja Ciebie też, a teraz chodź na matme bo Pani Smith nas zabije za spóźnienie. Stara suka. Zaśmiałam się na określenie Taylor. Ale cóż ona właśnie taka była. I za to ją kocham. Znamy się od podstawówki i od tego czasu robimy wszystko razem. Taylor zawsze mi towarzyszy na wyścigach. Tak dobrze usłyszeliście jestem 18-letnią dziewczyną która się ściga. Uwielbiałam samochody od dziecka, a nielegalne wyścigi to moje drugie życie.
Lekcje ciągnęły się w tym dniu koszmarnie. Na szczęście to już ostatnia lekcja. Po 15 minutach zabrzmiał dzwonek. Wszyscy wyszli z klasy i kierowali się w stronę wyjścia.
-Boże, co za dzień!- wykrzyczała Taylor rzucając się na siedzenie w moim aucie.
-Nawet mi nie mów, katastrofa. Boże nie mogę doczekać się dzisiejszego wieczoru.- uśmiechnęłam się.
-Tak, ja też. Chcę zobaczyć minę tych wszystkich mężczyzn jak im skopiesz tyłki.- wyszczerzyła się w moją stronę.
Dzisiejszy wyścig otwiera sezon wakacyjny, w którym wyścigi będą się odbywały częściej czego nie umiem się już doczekać. Ale wygraną w tym wyścigu prócz hajsu jest jeszcze piękne białe Ferrari458.  Więc postanowiłam, nie ujawniać swojej płci przeciwnikom. I jak wygram to chcę zobaczyć ich miny. Bezcenne. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki.
-Ronnie, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytała.
-Tak , słucham tylko się zamyśliłam. To co z ta imprezą ?- zapytałam by jej udowodnić, że jednak wiem o czym mówiła.
-No więc dzisiaj mamy piątek. Moi rodzice pojechali dzisiaj gdzieś na drugi koniec kraju do ciotki i wrócą we wtorek. Wiec, dzisiaj po wyścigasz śpisz u mnie, a jutro robimy domówkę świętując twoją wygraną. - zapiszczała uradowana.
- Świetny pomysł, Ty! Jesteś genialna.- odpowiedziałam z entuzjazmem.
Po około 10 minutach dotarłyśmy na miejsce. Wysiadłyśmy z auta i weszłyśmy do domu. Kierując się od razu do kuchni bo byłyśmy strasznie głodne. Po zjedzeniu obiadu udałyśmy się przed telewizor zrelaksować się i odpocząć przed dzisiejszym wieczorem. Oglądałyśmy jakiś nudny film, w pewnym momencie moje powieki stały się strasznie ciężkie i nie wiem kiedy usnęłam.

Od Autorki :
Miłego czytania ;3

2 komentarze:

  1. aaaaaaaaaaaaaaaaaa zajebisty jest boże. Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. nigdy nie czytałam takiego opowiadania, ale zaczęłam teraz!

    OdpowiedzUsuń