wtorek, 3 grudnia 2013

2. Race

Obudziły mnie wibracje telefonu schowanego w mojej kieszeni. Wyciągnęłam go i nie sprawdzając kto dzwoni odebrałam.
-Haalo..- mruknęłam.
-Ronnie, do jasnej cholery gdzie ty jesteś ?!- usłyszałam krzyk mojej matki.
-U Taylor. -odpowiedziałam.
-Ronnie, dlaczego masz taki dziwny głos? - zapytała już łagodniej.
-Bo spałam mamo. Po szkole pojechałyśmy do Taylor, zjadłyśmy obiad i zaczęłyśmy oglądać film na którym zasnęłyśmy.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Dobrze, o której będziesz w domu ?
-Właśnie mamuś , bo rodzice Taylor wyjechali i poprosiła mnie żebym została u niej na weekend. Mogę prawda ? - zapytałam.
-Ronnie, po co pytasz jak i tak zrobisz jak będziesz chciała ? - zapytała z lekką nutą bezradności w głosie ale miała rację nawet jak by się nie zgodziła to i tak bym została.
-Dobrze, więc przyjadę po rzeczy za niedługo .Pa.
-Pa. - odpowiedziała mama, a ja się rozłączyłam. Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam. Była 20:37 co oznacza, że do wyścigu pozostała godzina i dwadzieścia siedem minut. Popatrzałam w bok na śpiącą dalej w najlepsze Taylor i lekką nią potrząsnęłam wymawiając jej imię. Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie i podniosła się do pozycji siedzącej.
-Co jeeest? czemu mnie budzisz ? - ziewnęła
-Budzę cię bo mamy godzinę do wyścigu. - odpowiedziałam.
-COOOO?!- Oczy Taylor się rozszerzyły.- To szybko idziemy się ogarnąć. Wstała i ruszyła do łazienki.
-Masz rację, jeszcze po drodze podjedziemy do mnie po rzeczy na weekend.- powiedziałam sama wstając z kanapy.
Po niespełna 20 minutach byłyśmy obie gotowe do drogi. Ubrane byłysmy obie całe na czarno,  wieczór zapowiadał się dosyć zimny więc miałam przy sobie skórzaną kurtkę nabijaną ćwiekami. Dotarłyśmy pod mój dom. Taylor postanowiła zostać w samochodzie. Ja natomiast weszłam do środka, przywitałam się z moją mamą i poszłam na górę do mojego pokoju. Wyciągnęłam moją torbę treningową i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy: ciuchy, bieliznę, kosmetyki, ładowarkę itd. gdy byłam już gotowa zbiegłam na dół pożegnałam się z mamą, która wręczyła mi jeszcze pieniądze, o które nie prosiłam mama sama mi je dała co było dość dziwne z jej strony. Przyjęłam prezent, ucałowałam mamę w policzek i wybiegłam z domu. Torbę wrzuciłam do bagażnika. I po chwili odjechałam kierując się w stronę miejsca wyścigu. Po pół godzinnej podróży wreszcie dotarłyśmy na tereny starego opuszczonego od lat lotniska. Z daleka można już było zobaczyć co tam się dzieje. Setki ludzi, pełno sportowych aut i głośna muzyka. Podjechałam do miejsca, w którym zebrali się wszyscy uczestnicy wyścigu. Taylor wyszła z samochodu aby wszytko załatwić tak bym ja nie musiała się ujawniać. Po chwili wróciła do auta udzielając wszelkich informacji. Wyścig miał zacząć się za 5 minut. Podjechaliśmy na linię startu i czekaliśmy słuchając co ciekawego ma do powiedzenia spiker, który właśnie zaczął nawijać.
-Witam was wszystkich bardzo serdecznie na otwarciu letniego sezonu wyścigowego- wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać, a kierowcy odpalili swoje samochody. -Dzisiejszego wieczoru stawka jest baaardzo wysoka. Zwycięzca wyścigu zgarnia 20 tysięcy zielonych i Białe ferrari458. Zaczynajmy! Wszystkich zawodników proszę na linie startową. Włączyć silniki! Gotowi? - silniki zawarczały. I chwilę później usłyszeliśmy strzał oznaczający start. Mój Fisker wyskoczył jak z procy i wyminął połowę zawodników. Nie musiałam za bardzo się starać i po chwili miałam za sobą prawie wszystkich zawodników został mi jeszcze jeden. Docisnęłam pedał gazu i po chwili zrównałam się z AudiR8, które było w panterkę , nie powiem dobry okaz. Ale nie czas na to. Ponownie docisnęłam pedał gazu widząc przed sobą linię mety. W ostatniej sekundzie dosłownie o kilka centymetrów wysunęłam się na prowadzenie, dzięki czemu wygrałam wyścig. Zatrzymałam swoje auto wokół, którego pojawiło się już mnóstwo osób. Usłyszałam głośne krzyki i przebijający się przez nie głos spikera.
-A 20 tyś. zielonych i nasze kochane ferrari zdobywa właściciel czarnego Fiskera Karmy.- jego głos rozniósł się po całym lotnisku. Uradowana otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu krzyki ustały i tłum ludzi zaczął się we mnie wpatrywać. Nagle ktoś krzyknął "to laska".Po czym  wszyscy zaczęli do mnie podchodzić składając gratulacje i poklepując mnie po plecach. Nagle koło mnie pojawiło się to panterkowe Audi . Usłyszałam czyjś krzyk, który składał się w moje imię. Odwróciłam się i ujrzałam Taylor, która wsiadała do białego ferrari. Dała mi znak, że odebrała moją nagrodę. Kocham ją za to, że tyle dla mnie robi. Odwróciłam się z powrotem i zauważyłam, że właściciel audi przeciska się przez tłumy chcąc sie do mnie dostać. Nagle  ktoś wydarł się na całe gardło "GLINY!!" I wszyscy zaczęli wsiadać do swoich aut i uciekać gdzie pieprz rośnie, ja zrobiłam to samo. Napisałam jeszcze esa do Taylor, że spotkamy się u niej w domu. I przyspieszyłam. Opuściłam teren lotniska i pognałam drogą w stronę miasta. Po jakichś 10 minutach zwolniłam wiedząc, że jestem już bezpieczna. Spojrzałam w lusterka i dostrzegłam, że za mną jedzie to samo audi z wyścigu. Gdy dotarłam do centrum miasta zgubiłam go.  Dotarłam do domu mojej przyjaciółki i zobaczyłam, że moje nowe białe ferrari już stoi u niej na podjeździe automatycznie uśmiechnęłam się do siebie. Zaparkowałam wóz obok ferrari i skierowałam się w stronę domu. Nie zdążyłam zapukać, a drzwi otwarła mi Taylor z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Rooonie !- krzyknęła.- Wiedziałam, że ci się uda jestem z Ciebie taka dumna.- po tych słowach rzuciła mi się na szyję.
-Dziękuję, Taylor, a teraz puść mnie i daj mi wejść bo mnie udusisz. - powiedziałam śmiejąc się. Dziewczyna również się zaśmiała i dosunęła się bym mogła wejść. Weszłam do salonu po drodze odwieszając kurtkę i spostrzegłam leżącą na stole srebrną walizkę.
-Co to jest? -zapytałam się przyjaciółki.
-Twoja wygrana, kochanie. - wyszczerzyła się. Uśmiechnęłam się i podbiegłam do stolika otwierając walizkę i wpatrując się w kase.- Hey, Ronnie, a co powiemy twojej mamie? Przecież nie możesz tak po prostu wrócić do domu z tym ferrari.- zapytała.
-Cholera, nie pomyślałam o tym, cóż na pewno go nie oddam. Myślę,  ze do wtorku może zostać u Ciebie, a potem coś wymyślę. Przecież mama nie może się dowiedzieć, że się ścigam to by ją zabiło.
- Masz rację, choć my się umyć i przebrać i pooglądamy jakiś film, dochodzi pierwsza.- powiedziałam i skierowałam się w stronę łazienki łapiąc po drodze moją torbę.

JustinPOV:
Przegrałem z laską. Z LASKĄ . To dla mnie porażka. No cóż, trzeba się będzie z tym pogodzić. Cholera, chciałem do niej podejść i  pogratulować, niestety gliny miały inne plany. Wszyscy natychmiast się rozproszyli. Po drodze zauważyłem, że przede mną jedzie nasz zwycięzca. Czyli mieszka w tym samym mieście co ja. Niestety, zgubiłem ją w centrum. Ale czuję, że jeszcze ją spotkam. Czuję, że w tym sezonie będę miał godnego rywala, a raczej rywalkę.  Przerywając moje rozmyślenia rozebrałem się do samych bokserek i położyłem się spać. To był dość długi i ciekawy dzień.

Od Autorki :
<3

1 komentarz: