poniedziałek, 23 grudnia 2013

5.Mr. Bieber

Roonie POV:
Siedzieliśmy w kompletniej ciszy w aucie Biebera. Usłyszeć można było jedynie nasze oddechy. Patrzyłam w szybę i myślałam o tym jak Chris mógł mi coś takiego powiedzieć. Dobrze wiedział, że to jest dla mnie bardzo drażliwy i delikatny temat. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos chłopaka.
- Hej, Roonie? Słyszysz mnie ? - zapytał.
-Co? Umm... taak. - zająknęłam się.
-Wszystko okej ?
-Tak, jest w porządku.- odparłam dosyć zdziwiona, że o to zapytał.
-Uhmmm.... właśnie widzę.- prychnął.
-Jaki jest twój kurwa problem ? -zaczęłam.
-Ja nie mam problemu. To ty, panna "Mam wszystko i wszystkich głęboko w dupie" po słowach Chrisa zachowuję się.... inaczej. - warknął.- A ja po prostu chciałem być kurwa miły i zapytać o co chodzi.
-To nie jest twój jebany interes!- odparłam wściekła.- I czekaj... jak ty mnie nazwałeś?
-Whatever- mruknął pod nosem. A we mnie uderzyły dość bolesne wspomnienia z przed dwóch lat.
*** Siedziałam z mamą w salonie na kanapie i oglądałyśmy jakiś nudny film czekając na powrót ojca. Było sporo po północy, a jego dalej nie było. Mama zaczęła się martwić i dzwonić do taty lecz ten nie odbierał telefonu. Po pewnym czasie mnie również udzielił się niepokój mamy. Co prawda tata dzwonił, że będzie dzisiaj późno bo musi skończyć swoją robotę do jutra bo jego klient jest bardzo nie cierpliwy. Tata miał swój warsztat samochodowy. Około godziny 2 nad ranem zadzwonił dzwonek do drzwi. Ulżyło mi bo miałam nadzieję, że to tata i zapomniał kluczy czy coś. Jednak nadzieja matką głupich. Poszłam otworzyć drzwi, a przede mną ukazało się dwóch policjantów z tęgimi minami.
-Dobry wieczór, przepraszamy za tak późne najście jednak mamy sprawę niecierpiącą zwłoki. - zaczął jeden z nich.
-Ummm... dobrze, a w jakiej sprawie panowie tutaj są? -zapytałam.
-W sprawie Jasper'a Styles'a .
-T-to mój ojciec-zająknęłam się.-Proszę niech panowie wejdą mama jest w salonie.
-Dziękujemy.- odpowiedzieli i weszli do domu. Ja natomiast zamknęłam za nimi drzwi i udałam się w tym samym kierunku.
-Witam, Alice Styles.W jakiej sprawie panowie tutaj są ?- zapytała moja mama.
-Mamo, chodzi o tatę. -odpowiedziałam na jej pytanie.
-Tak zgadza się pani Styles chodzi nam o pana Jaspera.- odparł jeden z mundurowych.
-O co chodzi ?- zapytała moja mama.
-Mamy dla Pani jak i dla Ciebie nie zbyt dobre wieści - odpowiedział policjant spoglądając na mnie.- Jest nam strasznie przykro ale Pan Jasper Styles nie żyje.
W tym momencie mój świat się zawalił. To było nie możliwe mój ukochany tata, z którym siedziałam popołudniami w warsztacie, który zaraził mnie pasją do samochodów, z którym miałam najlepsze relacje pod słońcem. To jest po prostu KURWA NIE MOŻLIWE, że on jest martwy. Spojrzałam na moją mamę, która zalała się łzami. Bez namysłu podeszłam do niej i przytuliłam z całej siły. Wyszeptała mi tylko do ucha"Tak mi przykro, córeczko." Ja natomiast musiałam poznać przyczynę jego śmierci. Odsunęłam się od mamy i spojrzałam na mundurowych.
- Jak ?- tylko tyle powiedziałam.
- Pański ojciec brał udział w nielegalnych wyścigach dzisiejszej nocy. Wpadł w poślizg i stracił panowanie nad pojazdem co spowodowało zderzenie z betonową ścianą.- wyrecytował policjant.
Jeśli byłam w szoku po tym jak dowiedziałam się o śmierci mojego ojca to pomyślcie co czułam teraz. Mój ojciec i nielegalne wyścigi ? To nie było normalne.
Tak więc od tego czasu moja mama słysząc "Nielegalne wyścigi" zaczynała się trząść. Ja natomiast zaczęłam brać w nich udział. Wygrywając czuję tak jak bym rekompensowała śmierć mojego ojca. To wyścigi trzymają mnie przy życiu. Z moich rozmyślań wyrwał mnie czyjś dotyk i krzyk.
-Hej, STYLES!- krzyknął Justin pocierając moje ramię.
-C-co jest? - zapytałam.
-Jesteśmy na miejscu.- odpowiedział.
-Aaaa ,tak. -odparłam i wysiadłam z auta.
-Ej, Styles na pewno wszystko ok ? jesteś strasznie blada i wyglądasz jak byś miała zaraz zemdleć.-
-Tak, Bieber jest ok. Jestem po prostu nie w humorze dzisiaj.-odparłam.
-Pff... akurat tylko dzisiaj. - mruknął pod nosem.
-Mówiłeś coś ?
-Nie, nic,a nic- posłał mi ten swój uśmiech.
-Tak myślałam. A teraz oddaj mi mój samochód.- warknęłam.
Justin POV:
-Mówiłeś coś ?- zapytała wkurzona. Upss czyli jednak to słyszała.
-Nie, nic,a nic- odpowiedziałem i posłałem uśmiech w jej stronę.
-Tak myślałam. A teraz oddaj mi mój samochód.- warknęła. Jednak ze mną nie ma tak łatwo postanowiłem się z nią trochę pobawić.
-Nie tak szybko, skarbie. Należy mi się wynagrodzenie, nie uważasz? - zapytałem z chytrym uśmieszkiem.
-Ha dobre, Bieber. Niby za co ? Za to, że rozjebałeś moje auto ? No chyba ci kurwa na mózg padło.- prychnęła.
-Co? -zapytałem. Dopiero po krótkiej chwili przypomniałem sobie co powiedziałem pod szkołą. Natychmiast wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.
-I co cię tak kurwa śmieszy, huh ?- warknęła.
-HAHAHA Nic HAHAHA zupełnie nic HAHAHA Styles HAHAHA- nie potrafiłem przestać się śmiać.
-Ty jesteś kurwa chory psychicznie, Bieber. Przysięgam kurwa, Jebnięty. - na jej słowa automatycznie przestałem się śmiać. Podszedłem do niej dociskając ją do auta.
-Posłuchaj mnie kurwa, kim ty myślisz, że kurwa jesteś ? Wielce pani "Niczego się nie boję i robię co tylko chcę", ale nie ze mną. Wkurwiasz mnie cholernie. Nie życzę sobie, żebyś mnie kurwa wyzywała bo jesteś tylko małą pyskata suką. - splunąłem.
Ronnie POV:
Musze przyznać , że pierwszy raz się wystraszyłam. Minutę temu śmiał się jak debil nawet nie wiem z czego, a teraz jego oczy pociemniały przygniótł mnie to samochodu i zaczął grozić. Co jest z nim kurwa nie tak ?
-Bieber puść mnie- zaczęłam.
-Jak będę kurwa chciał- splunął i zacisnął mocniej ręce na moich nadgarstkach.
-J-justin, proszę to boli- jęknęłam spoglądając mu w oczy. Chłopaka chyba coś tknęło bo puścił mnie i odszedł w stronę domu.  Wolałam nie iść za nim teraz się go bałam. Tak, kurwa ja Ronnie Styles boje się Justina pierdolonego Biebera. Po chwili chłopak wyszedł z domu idąc w moją stronę. Rzucił czymś w moją stronę w ostatnim momencie to złapałam. Okazały się to być kluczyki od mojego auta.
-Tam stoi- wskazał ręką na moje bialutkie kochane ferrari.
Bez słowa skierowałam się w jego kierunku obchodząc samochód z każdej strony szukając zniszczeń dokonanych przez Biebera, o których mówił jednak nic nie widziałam. Spojrzałam w jego kierunku. Ten stał oparty o swój samochód patrząc na mnie z uśmiechem na twarzy. Przysięgam on jest chory. Najpierw wybucha śmiechem potem wygląda jak by mnie chciał zabić, a teraz znowu się uśmiecha. Postanowiłam się jednak do niego odezwać.
-Ej, Bieber tu nic nie ma o czym ty mówiłeś ? - zapytałam w miarę grzecznie.
- Tylko żartowałem Styles, lubię patrzeć jak się wściekasz. Nawet nie wsiadłem do tego auta.- odpowiedział śmiejąc się. No kurwa nie. Nie wierzę kurwa.
-Palant- mruknęłam.
-Mówiłaś coś Styles? -zapytał stając nagle bardzo blisko mnie.
-Nie, nic.- odparłam pewnie.
-Też tak myślałem, Shawty. - uśmiechnął się.
-Cokolwiek- mruknęłam.- Pojadę już i umm... no ... dzięki.- wymamrotałam pod nosem.
-Co powiedziałaś ? Bo nie usłyszałem.
-Słyszałeś, Bieber.- warknęłam.
-Nie, Styles nie usłyszałem.
-Dziękuję, zadowolony kurwa jesteś teraz? - wykrzyknęłam.
-Bardzo. - odparł i klepnął mnie w tyłek jak wsiadałam do auta.
- Co ty kurwa robisz? - wykrzyknęłam. - Pojebany jesteś jakiś czy jak ?- warknęłam.-
-Styles....ostrzegam się.- jego oczy pociemniały i zacisnął szczękę.
-Nie ważne, kurwa.- warknęłam. Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i odjechałam.
Od Autorki :
Bieber... pokazuje pazurki ;3
Czyta ktoś w ogóle ? ;c

2 komentarze: