niedziela, 5 stycznia 2014

7. Deal



Pół do północy byłam na starym opuszczonym lotnisku, gdzie było już pełno ludzi i samochodów. Muzyka leciała bóg wie skąd i ostre reflektory dawały nieźle po oczach. Podjechałam do miejsca, w którym stali wszyscy biorący udział w wyścigach. Od razu rzuciło mi się w oczy jedno auto, a mianowicie pewne panterkowe audi r8. Koło niego stał czarny fisker karma, o którego opierała się  wysoka, szczupła dziewczyna o blond włosach. Gdy tylko mnie zobaczyła od razu odepchnęła się od auta i podeszła w moją stronę. Ja natomiast wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami.
-Roonie, skarbie. Dłużej się nie dało ?
-Przepraszam, Taylor wiesz jak to jest.-  uśmiechnęłam się.
-Dobra, dobra nie tłumacz się tylko słuchaj. Popytałam tu i tam i dużo osób stawia na Biebera ale na Ciebie też jest sporo. Jesteś pewna, że jedziesz ferrari ?
-Tak jestem.
-A więc dobrze, wyścig rozpoczyna się za 15 minut. Chodźmy do reszty.- skinęłam głową i poszłyśmy w stronę grupki chłopaków do których kleiły się się pół nagie dziwki.  Na samą myśl o tych laskach robiło mi się nie dobrze. Myślały, że jak założą krótką spódniczkę, jakiś top i pomalują usta na czerwono to są sexowne i  każdy na nie poleci. Fakt, zdarzali się tacy, których to pociągało. Ale nie nasza grupa. Widać było na twarzach chłopaków, że mają już ich dosyć i najchętniej kazali by im wypierdalać. Podeszłam do nich śmiejąc się razem z Taylor z tych płytkich dziwek.
-Sieeema, chłopcy.- krzyknęłam.
-OOOOO Styles, nasza sex bomba. Witamy!- krzyknęli chórkiem.
-Dajcie spokój. - powiedziałam przez śmiech. Staliśmy tak w grupie rozmawiając o wszystkim i o niczym . Blaise ciągle rzucał jakimiś suchymi żartami o dziwkach przez co laski jeszcze 5 min temu stojące koło nas szybko się ulotniły. Nagle poczułam jak ktoś oplata swoje ramiona w okół mojej talii i szepce coś do ucha:
-Witaj, skarbie.
-Bieber, puszczaj mnie.- warknęłam.
-Nie tak ostro, kochanie. Chciałem się tylko przywitać.
-Cześć. Lepiej Ci ?
-Wolałbym nie co milsze powitanie.- zaśmiał się.
-O Witaj , Justinie. Najprzystojniejszy, najlepszy, najsexowniejszy człowieku na świecie.- pisnęłam. -Tak lepiej ? -zapytałam z ironią.
-Zdecydowanie- zaśmiał się.- Hey, Roonie co powiesz na mały układ? - wyszczerzył się w moją stronę.
-Z tobą ? Układ? Zapomnij Bieber!
-Daj spokój,Styles.
-Dobra powiedzmy, czego by miał dotyczyć ten układ ?
Justin POV:
-Bo jak za pewne wiesz jest mniej więcej 50/50 jeśli chodzi o wygraną. Ty albo Ja. I tak za pewne będzie. I chodzi o to, że widzisz.... - zacząłem się jąkać. Kurwa nie poproszę jej o to, po prostu kurwa nie. To jest Roonie. Ja pierdole ale nie ma innego wyjścia. Kurwa trudno raz się żyje.- Kojarzysz Matta ?
-No tak. Nienawidzę chuja. Ale co on ma z tym wspólnego? -zapytała zmieszana.
-Bo widzisz. Ty go nienawidzisz i uważasz za chuja podobnie jak ja. Z takim wyjątkiem, że podobasz mu się i to tak kurewsko, jest na Ciebie na jarany od roku jednak nie ma jaj by coś zrobić ,a mnie nienawidzi. I ostatnio pan Grande zalazł mi za skórę i to tak konkretnie. I chcę go troszkę bardzo wkurwić.
-Ale co tym razem ja mam z tym wspólnego. - zapytała nic nie rozumiejąc.
-Już Ci wyjaśniam. Więc jeżeli w tym wyścigu wygram to ty będziesz ze mną chodzić na pokaz by wkurwić Grande, a jeśli ty wygrasz to znajdę inny sposób na Matta i dodatkowo wycofam się z 3 najbliższych wyścigów  i dostaniesz jedną przysługę cokolwiek będziesz chciała.
-Jesteś pojebany, Bieber. Ale  biorąc pod uwagę to, że pewnie wygram i twój chory plan nie wyjdzie, a ja bd miała przysługę i spokój przez trzy następne wyścigi, Stoi ! - wyciągnęła rękę w moim kierunku. Ścisnąłem jej małą dłoń po czym ona "przecięła" nasze dłonie.
-No to powodzenia, kocie. - mruknąłem jej do ucha i klepnąłem w tyłek.
-Spierdalaj ,Bieber. Obyś się kurwa rozjebał gdzieś. -warknęła.Odpowiedziałem jej śmiechem i skierowałem się w stronę mojego samochodu. Muszę kurwa wygrać ten wyścig. Muszę doprowadzić do tego, że Grande będzie wkurwiony i pozwoli sobie na nieczystą grę. Tylko na to czekam. Pomimo tego ,że Styles jest cholerną suką to jest w chuj seksowna.  Będzie ciekawie to na pewno.
Po tym całym pierdoleniu Paula, że jak to on się nie cieszy, że nas tyle, ile jest nagrody i takie tam. Wszyscy zawodnicy ustawili się na linii startu i czekali na znak. Po chwili przed nami stanęła ta blond przyjaciółeczka,Roonie z pistoletem. W momencie gdy usłyszeliśmy strzał wszystkie auta wyskoczyły do przodu. Jechałem równo z białym ferrari należącym do Roonie. Dziewczyna przyspieszyła wymijając mnie kawałek. Tak się bawić nie będziemy- pomyślałem i docisnąłem pedał gazu nagle poczułem jak coś uderza w bok mojego auta chwilę później straciłem panowanie nad kierownicą. Auto wyleciało z toru i uderzyło o wielką betonową ścianę. Odczuwałem cholerny ból w głowie. Po chwili usłyszałem czyjś krzyk składający się w moje imię. Ostatnie co widziałem to ciało dziewczyny pochylającej się nade mną. Następnie tylko czerń.
Roonie POV:
Ruszyliśmy. Wyszłam na prowadzenie będąc równo z Justinem. Po chwili przyspieszyłam i lekko go wyprzedziłam. Chłopakowi ewidentnie się to nie spodobało bo przyspieszył jednak chwilę później usłyszałam huk. Odwróciłam się i zobaczyłam wgniecione w ścianę panterkowe audi. Natychmiast zahamowałam, wybiegłam z auta i pobiegłam w stronę chłopaka. Czułam się winna tego co się stało bo w końcu życzyłam m tego by się rozjebał. Ale kto by kurwa pomyślał, że to się sprawdzi. Nawet nie wiem kiedy słona substancja zaczęła spływać po moich policzkach. Gdy byłam już wystarczająco blisko auta by móc coś zobaczyć, ujrzałam nieprzytomnego chłopaka, któremu z głowy ciekła stróżka krwi.
-Justin! -wrzasnęłam padając na kolana próbując wyciągnąć go z auta. Usłyszałam jak ktoś woła moje imię jednak zignorowałam to. Skupiłam się tylko na tym by wyciągnąć Justina. Nagle czyjeś ramiona mocno mnie objęły i odciągnęły od samochodu.
-Puszczaj mnie kurwa! Trzeba go  stamtąd wyciągnąć.- krzyczałam szarpiąc się.
-Roonie uspokój się, Ryan i Blaise się tym zajmą.- Gdy usłyszałam ten głos automatycznie przestałam się szarpać. Odwróciłam się do Chrisa tak, że staliśmy twarzą w twarz. Nagle wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Chłopak mocno mnie do siebie przytulił i szeptał uspokajające słówka.
-Chris,t-to jest m-moja wina. - powiedziałam przez łzy.
-Nie, Roonie to nie jest twoja wina.
-Jest Chris! Bo jak z nim rozmawiałam przed wyścigiem to mu powiedziałam, życzę mu żeby się gdzieś rozjebał. - mówiłam dalej łącząc.
-Roonie! To nie jest twoja wina. Jedyną osobą, która tu zawiniła jest Matt.
-Jak to Matt? - zapytałam odklejając się od torsu chłopaka.
-Normalnie to on wjechał w Biebera przez co ten stracił panowanie nad wozem.
-Zabiję go kurwa!- krzyknęłam.
-Hej, hej Roon uspokój się potem się tym zajmiemy. Teraz wracamy.
-Ale co z nim ?
-Nie martw się, chłopaki się nim zajmą.- skinęłam głową i ruszyłam razem z Chrisem w stronę mojego auta. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy w stronę mety. Na miejscu czekał już Kevin. Kevin jest naszym lekarzem. Ze względu na to, że są to wyścigi nielegalne nie możemy pozwolić by jakiekolwiek służby się o tym dowiedziały. Po chwili przyjechał Ryan z Blaisem wynosząc nieprzytomnego Justina z samochodu kładąc go na kocu rozłożonym na trawie. Kevin błyskawicznie znalazł się u boku nieprzytomnego chłopaka. Stałam tak przytulając się do Chrisa, patrząc na poczynania Kevina. Justin nagle zaczął kaszleć i podniósł się na łokciach rozglądając w koło.
-Witamy wśród żywych, Bieber. Nieźle nas nastraszyłeś. -zaśmiał się Kevin. Ja natomiast nie kontrolowałam tego co robię. Odkleiłam się od Chrisa i pobiegłam w stronę chłopaków. Upadłam na kolana i mocno przytuliłam się do Justina, a ciepłe łzy zaczęły spływać po moich policzkach. "Przepraszam" szepnęłam,a kolejny strumień łez wyleciał z moich oczu.
Justin POV:
-Witamy wśród żywych, Bieber. Nieźle nas nastraszyłeś. -Usłyszałem śmiejącego się Kevina. Kurwa co się stało. Ktokolwiek to kurwa był zapłaci mi za to. Rozejrzałem się wokół i dostrzegłem Ryana, Blais'a  i Kevina stojących i gapiących się na mnie. Nagle poczułem  mocny uścisk, i ciepło rozchodzące się po mojej koszulce. Roonie  siedziała tak i się do mnie tuliła. Na początku byłem w szoku by cokolwiek zrobić jednak zauważyłem, że dziewczyna płacze. Automatycznie przycisnąłem ją do mojej klatki piersiowej. Pocierając jej plecy. Po chwili usłyszałem jak dziewczyna mamrocze cichutkie "Przepraszam". Nie wiedziałem o co jej chodzi przecież to nie jest jej wina.
-Za co ty mnie przepraszasz ? -zapytałem.
-Bo to jest moja wina.- wyszeptała w moją klatę.
-Roonie, spójrz na mnie.- poprosiłem odsuwając ją do siebie .Dziewczyna podniosła swoje zapłakne oczy i spojrzała na mnie.- To nie jest twoja wina, słyszysz?
-Jest. Bo gdybym nie wyskoczyła z tym tekstem żebyś się gdzieś rozjebał to nic by się nie stało.- wychrypiała, a ja zacząłem się śmiać.
-To jest nic Roonie. To nie jest twoja wina. Zrozum, a teraz chodź idziemy bo dziwnie tak wyglądamy leżąc na tym kocu i tuląc się gdzie wszyscy się na nas gapią. - powiedziałem śmiejąc się. Wstałem i podałem jej rękę pomagając wstać. Dziewczyna wstając potknęła się i wpadła prosto w moje ramiona. - Widzę, że dalej cię do mnie ciągnie- zaśmiałem się.
-Ohh, zamknij się Bieber.- odpowiedziała śmiejąc się razem ze mną.
Zarzuciłem jej rękę na ramiona i odszedłem w stronę wszystkich ludzi, którzy czekali na nas.- Wiesz, Roonie Skarbie. Mój samochód jest tak jakby nie sprawny i no ten... podwieziesz mnie do domu?- zapytałem.
-Tak, Bieber podwiozę Cię.- zaśmiała się.- A co z naszym zakładem bo w końcu żadne z nas nie wygrało wyścigu. Unieważniony ?
-Chciałabyś- prychnąłem.- Nikt z nas nie wygrał ani nie przegrał. Więc 50/50.
-Nie rozumiem.
-Więc powiem to jaśniej. Właśnie zostałaś moją dziewczyną, kotku. A ja jestem trzy wyścigi w dupe i wiszę Ci przysługę.
-Czyli tak jakby oboje wygraliśmy ?-zapytała.
-Coś takiego, Styles.- powiedziałem i się do niej uśmiechnąłem. Doszliśmy do tłumu ludzi, którzy od razu zaczęli zadawać pytania jak się czuję, czy wszytko jest ok i takie tam. Nagle wśród tłumu ludzi zauważyłem Matta ze srebrną walizką w ręce. To mogło oznaczać tylko jedno. Ten śmieć wygrał wyścig. Zacisnąłem szczękę i spojrzałem w jego kierunku. Roonie zauważyła moje zdenerwowanie i spojrzała w tym samym kierunku. Gdy go tylko zobaczyła jej mieście się napięły.
-Justin-pisnęła.- Ja ci muszę coś powiedzieć.
-Co się stało ? -zapytałem.
Bo... bo, to przez Matta.- wyszeptała.
-Co przez Matta ?
-Kurwa, to przez Grande miałeś wypadek. To jego sprawka.- powiedziała głośniej.- Automatycznie zacisnąłem dłonie w pięści i przyspieszyłem kroku."Zabiję go" warknąłem do siebie. Jednak Roonie to usłyszała. Gdy byliśmy już dość blisko Matta i ten nas zobaczył uśmiechnął się głupkowato. Na co we mnie zawrzało i szarpnąłem się w jego kierunku. Jednak Roonie w ostatnim momencie złapała mnie za kurtkę i pociągnęła tak, że stałem naprzeciwko niej.
-Justin, uspokój się.-powiedziała spokojnie.- Wiem, że pewnie teraz masz ochotę rozjebać mu łeb ale agresja tu nic nie da. On sobie nic z tego nie zrobi jeszcze dodatkowo będzie miał satysfakcję, że udało mu się wytrącić Cię z równowagi. Załatwimy to w inny sposób.
-Niby w jaki ? -zapytałem nieco spokojniej wiedząc, że dziewczyna ma rację.
-A w taki.-powiedziała i wpiła się w moje usta.  Zaskoczyła mnie. Jednak szybko się ogarnąłem, złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Dziewczyna zarzuciła ręce na mój kark wplątując mi palce we włosy. Ja natomiast przejechałem językiem po jej dolnej wardze prosząc o dostęp, którego nie otrzymałem. Więc tak się chciała bawić, dobra. Zjechałem rękami na jej pośladki i je zacisnąłem na co dziewczyna jęknęła. Wykorzystałem okazję i wsunąłem swój język. Uśmiechając się przy tym. Nasze języki zaczęły toczyć bitwę o dominację. Roonie pociągnęła za końcówki moich włosów na co ja cicho warknąłem w jej usta, a ona się uśmiechnęła. Po chwili oderwała się ode mnie w celu zaczerpnięcia powietrza. Spojrzałem na nią i wychrypiałem ciche "wow" na co dziewczyna się uśmiechnęła. Oboje spojrzeliśmy w stronę Grande, który stał wpatrując się w nas, a jego ręce zaciśnięte były na walizce tak mocno, że myślałem, że za chwilę ją złamie. Roonie widząc to roześmiała się głośno.
-Chodź Bieber. Zmywamy się stąd. - powiedziała Roonie ciągnąc mnie za kurtkę.
-Taaa, masz rację chodźmy.
Od Autorki : 
Przeeeeeepraszam ale komputer mi się zepsuł :C 
To jest chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam 
PROSZE,jeśli to czytasz skomentuj dla Cb to chwila, a dla mnie to coś więcej ;3
 
 

6 komentarzy: