Roonie POV:
Po około 30 minutach stałam pod domem
Justina. Chłopak odpiął pasy i odwrócił się w moją stronę.
-Emm.... Dzięki- uśmiechnął się.
-Za co ?
-W sumie to za wszystko.
-Nie ma za co. Kto by pomyślał, że będę
"chodzić" z takim palantem.
-Hey... Styles. Zgodziłaś się to nie
marudź.
-Dobra już dobra. Idź bo jest późno, a ten dzień był dosyć długi i pełen wrażeń plus musisz odpocząć,
dobrze ci to zrobi.
-Aww, czyżbyś się o mnie troszczyła
?-zagruchał.
-No oczywiście, że tak przecież muszę dbać
o mojego kochanego chłopaka.- odparłam z ironią.
-Tak myślałem. Do zobaczenia, Styles.
-Żegnam Bieber.- Zamknęłam drzwi i
chciałam odjechać gdy nagle znikąd przed maską pojawił się chłopak.
-Bieber, kurwa życie Ci nie miłe ?-
warknęłam.
-Tak, tak. Słuchaj, zapomniałem się
zapytać czy idziesz jutro na imprezę do Blaise'a ?
-Może, a co cię to ?
-To, że jesteś tak jakby moją laską, a
założę się, że Matt tam będzie.- wyjaśnił.
Zaklęłam w myślach bo kompletnie
zapomniałam o Mattcie, dziwne. -Tak, będę. A teraz spierdalaj mi z
drogi,Bieber.- warknęłam i odjechałam.
Byłam wykończona. Ten dzień był strasznie
przytłaczający. Nie wygrałam wyścigu,ten wypadek, jestem w rzekomym związku z
Bieberem,a na koniec całowałam się z nim
na oczach setek ludzi. Gorzej być chyba nie mogło. Jeszcze bardziej zmęczona
moimi myślami dojechałam do domu, otworzyłam drzwi i najciszej jak mogłam
udałam się na górę do mojego pokoju. Rzuciłam moją torbę w
kąt, zsunęłam czarne lity, a czarną kurtkę odwiesiłam na krześle. Nie mając siły
na nic od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
***Tydzień Później***
Minął tydzień od zawarcia mojego układu z
Bieberem. Od tygodnia udajemy wielce zakochanych co najlepsze- to działa. Matt
chodzi niesamowicie wkurwiony i tak jakby...zraniony ?Nie ważne. Odbyły się już
dwa wyścigi, w których Justin nie brał udziału i
oczywiście wygrywałam. Chłopak był obecny na każdym wyścigu i wiedziałam,
że nie jest zadowolony z tego, że nie
może wziąć udziału w wyścigu,a mnie to bawiło. Została jeszcze jedna kwestia, a
mianowicie moja przysługa. Dalej tego nie wykorzystałam i Bieber wisi mi
przysługę.
Dzień po tym pamiętnym wyścigu oboje z
Justinem zostaliśmy zbombardowani wrzaskami i pytaniami naszych kochanych
przyjaciół.
Na imprezie u Stewart'a gdy z Jusitnem weszliśmy do pomieszczenia
trzymając się za ręce wszyscy zgodnie wykrzyknęli "Co jest kurwa?"
Wszyscy mam na myśli Ryana, Chrisa, Taylor i Blaisea. Oboje zaczęliśmy się
śmiać i wytłumaczyliśmy im całą sytuację. Na imprezie oczywiście nie obyło się
bez przedstawień ale też nie zabrakło kłótni. Po tym jak Justin w pewnym momencie
poszedł do mnie I złapał za dupę wkurwiłam się.
Bo dobrze wie, że tego nienawidzę, stwierdził oczywiście, że to dla
"Lepszego efektu", pierdolenie. Leżałam tak na łóżku i myślałam. W końcu była sobota. Mama wyjechała na kilka dni w
sprawach zawodowych, a ja zostałam sama w domu. Cisza, spokój i błogość tego mi było trzeba. Jednak mój spokój nie trwał długo, ponieważ został przerwany przez mój dzwoniący
telefon. Nie patrząc na to kto dzwoni przejechałam palcem po ekranie
-Czego? -warknęłam do słuchawki.
-Cześć kochanie, obudziłem Cię ?-
przesłodzony głos Biebera zabrzmiał pod drugiej stronie.
-Nie.
-To dobrze, słuchaj dzisiaj jest impreza
u Andrew , idziemy ?
-Przypomnij mi kto to Andrew, bo nie
kojarzę.- poprosiłam.
-A więc Andrew Dawson, najlepszy
przyjaciel Matt'a Grande. Jeden z zawodników naszej szkolnej drużyny koszykarskiej, debil który nie potrafi wygrać wyścigu. W sumie
tyle wystarczy.
-Ahhh tak. No w sumie nie mam nic innego
do roboty.- westchnęłam.- A reszta też będzie ?
-Taak. Ryan zabiera Taylor, a Chris
będzie z Blaisem, a ja będę po Ciebie o 20. Więc się szykuj bo masz mało czasu,
skarbie.
Po tych słowach się rozłączył nie
czekając na moją odpowiedź. Nie za bardzo wiedziałam co ma na myśli mówiąc, że mam mało czasu. W tedy spojrzałam na zegarek i się przeraziłam
była 18:30 a ja leżę w łóżku spocona z przetłuszczonymi włosami,
nieświeżym oddechem i okruszkami z ciastek, które jadłam
wczoraj. Wyskoczyłam jak poparzona z łóżka i pobiegłam do łazienki. Weszłam pod prysznic, umyłam swoje ciało i
włosy, osuszyłam ciało ręcznikiem i ubrałam bieliznę następnie wysuszyłam włosy
i zrobiłam make-up. Ubrałam na siebie
czarną koronkową sukienkę do połowy ud, na nogi wsunęłam czarne szpilki, usta
pomalowałam krwisto-czerwoną szminką i byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek, na
którym widniała 19:58 idealnie- pomyślałam. Wzięłam jeszcze do ręki moją torebkę i
zeszłam na dół by się czegoś napić jednak gdy byłam
już na dole zadzwonił dzwonek do drzwi poszłam by je otworzyć . Otworzyłam
drzwi, w których ukazał się nie kto inny jak pan Bieber.
Widziałam po jego minie, że chciał
rzucić jakimś tanim tekstem. Spojrzał na mnie i otworzył usta potem je zamknął
i znowu otworzył. Wyglądał przekomicznie ale zarazem muszę przyznać, że
cholernie seksownie. Klasycznie czarne spodnie opuszczone w kroku, białe
Supry, czerwony t-shirt i na to jeansową
kamizelkę. Włosy starannie postawione na żelu i dwa złote łańcuchy na szyi.
-Cześć, eee..... wyglądasz... WOW- zaczął
się jąkać.
-Cześć, czyżby wielkiemu Justinowi
Bieberowi zabrakło słów ?- zaśmiałam się.
-Emm... no chyba tak. Ale jak komuś o tym
powiesz to popamiętasz.- wyszczerzył się.
-Dobra, dobra idziemy ?
-Tak, idziemy.
Zamknęłam drzwi i poszłam za chłopakiem
do jego samochodu był to żółty Gallardo LP560. Muszę przyznać, że
chłopak zna się na rzeczy i gdyby nie był....po porostu sobą to mogła bym się z
nim nawet dogadać. Ale niestety Bieber otwiera usta i wszystko znika. Po
niespełna 15 minutach dotarliśmy na imprezę wysiedliśmy z auta i poszliśmy do
domu. Przed wejściem chłopak przyciągnął mnie do siebie na co ja tylko
westchnęłam.
Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy byli
już nieźle wstawieni. Ja jednak nie miałam dzisiaj za bardzo ochoty na alkohol
więc wypiłam tylko trzy drinki i nic mi nie było. Bardzo często wpadałam
dzisiaj na Matta, który patrzył na mnie ze smutkiem i pogardą
jednocześnie. Justina zgubiłam jakiś czas temu , Taylor i Ryan razem wygłupiali
się na parkiecie, a Chris i Blaise poszli zajarać. Ja zaś skierowałam się w
stronę toalety bo po trzech drinkach trochę mnie pognało. Weszłam na piętro i
weszłam do łazienki. Jednak to co tam zastałam wmurowało mnie w podłogę. Justin
siedział na rogu wanny, a jakaś pusta blondi najzwyczajniej w świecie robiła mu
laskę. Zebrało mi się na wymioty. Myślałam, że skoro rzekomo jesteśmy razem to
nie będzie tego robił w miejscu gdzie ktokolwiek może go zobaczyć bo wtedy plan
byłby spalony.Ale cóż myliłam się. Parsknęłam śmiechem na co
chłopak podniósł swój wzrok na mnie. Był w szoku. Szybko odepchnął od siebie tą pustą lalę. Ja rzuciłam mu
tylko by się dobrze bawił i czym prędzej wyszłam z tamtąd. Po chwili
zatrzymałam się i usiadłam osuwając się po ścianie, schowałam twarz w dłoniach
i zaczęłam się zastanawiać dlaczego się tym przejmuję przecież to tylko głupi
zakład. Więc dlaczego mnie to ruszyło niestety na to pytanie nie umiałam sobie
odpowiedzieć.
Justin POV:
Dzisiejszego wieczoru wlałem w siebie hektolitry alkoholu plus zielsko,
było grubo. W pewnym momencie zgubiłem gdzieś Roonie, poszedłem do toalety, po
drodze zaczepiła mnie pewna blondynka po chwili już wiedziałem do czego
zmierza. Weszliśmy do pierwszego lepszego pomieszczenia, które okazało się łazienką. Gdy tylko zamknąłem drzwi dziewczyna upadła na kolana
i zaczęła dobierać się do moich spodni. Boże, co się dzieje z tymi
dziewczynami. Nie ważne.
Dziewczyna już prawie skończyła swoją
robotę gdy drzwi do łazienki się otworzyły, a w nich stanęła zszokowana Roonie.
Natychmiast odepchnąłem tą laskę od siebie przypadkowo spuszczając jej się na
twarz, ale nie dbałem o to teraz ważna była Roonie. Błyskawicznie ubrałem
spodnie i wybiegłem za nią z łazienki. Po chwili zauważyłem ją siedzącą pod
ścianą w twarzą zakrytą rękami. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
-Roonie ? - zapytałem niepewnie.
-Czego chcesz? Co blondyna Ci się
znudziła? -zapytała w wyraźną pogardą w głosie.
- Roonie, posłuchaj.
-Ale ja nie chcę cię kurwa słuchać. -
warknęła.
-Roonie, proszę. - zacząłem, naprawdę źle
się z tym czułem. Chociaż nie wiem dlaczego. Ale chyba nawet ją polubiłem przez
ten czas.
-Masz 2 minuty.
-Dobra. Posłuchaj ja naprawdę
przepraszam. Nie powinienem tego robić ale byłem i nadal w sumie jeszcze jestem
lekko pijany i muszę przyznać, że lekko sfrustrowany sexualnie. Nie chciałem,
żeby to tak wyszło.
Roonie POV:
-Dobra. Posłuchaj ja naprawdę przepraszam.
Nie powinienem tego robić ale byłem i nadal w sumie jeszcze jestem lekko pijany
i muszę przyznać, że lekko sfrustrowany sexualnie. Nie chciałem, żeby to tak
wyszło.- powiedział
-Ja nie chce twoich zajebanych
przeprosin, Bieber. Nie obchodzi mnie z kim i kiedy się pieprzysz. Nic nas nie
łączy oprócz układu. Dalej się nienawidzimy. Tylko
mogłeś chociaż kurwa zamknąć drzwi. Bo to nie musiałam być ja tylko dajmy na to
Matt, a wtedy twój plan był by spalony, ty wyszedł byś na debila,
którym zresztą jesteś,a ja nie wiem na kogo. -wykrzyczałam. Jednak nie byłam pewna
swoich słów bo chyba darzyłam tego debila
jakąś iskierką sympatii. Wróć, to się stać nie może ! Chłopak spojrzał na
mnie,a z jego spojrzenia można było wyczytać- złość, smutek, zaskoczenie. Coś
takiego.
-Rozumiem, tylko układ- wymamrotał pod
nosem jednak ja to usłyszałam. - Możemy o tym wszystkim zapomnieć ?- zapytał z
nadzieją w głosie.
-Taak, jasne. - zgodziłam się. No bo mi
innego zostało ?
-Wracamy na imprezę ?
-Ja chyba sobie podaruję. Wracam do domu.
-Odwiozę Cię.- zaproponował.
-Justin, piłeś i to sporo wypiłeś.
-Masz rację, kurwa! Nie pozwolę Ci samej
wracać w środku nocy.- zaprotestował.
-Dam radę, spoko.
-Nie! Odprowadzę Cię, przejdziemy się to
nam dobrze zrobi. -powiedział i złapał mnie za rękę.
-Okej.- odpowiedziałam i chciałam wyrwać
moją dłoń jednak powstrzymałam się bo jesteśmy "razem". Zeszliśmy na
dół i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Jednak w pewnym momencie drogę
zagrodził nam nie kto inny jak sam Matt Grande. Najebany w trzy dupy.
-Awww, idziecie już?- wybełkotał.
-Tak, zejdź nam z drogi.- odpowiedział
Justin.
-Chwileczkę, mam jedno pytanie. Czy wy
myślicie, że ja jestem głupi ? Wiem, że nie jesteście razem. - moje oczy tak
samo jak Justina w tym momencie wyszły z orbit jednak szybko się ogarnęliśmy i
słuchaliśmy dalej jego pierdolenia. - To, że chodzicie za rączkę czy ją
przytulisz o niczym nie świadczy.
-Taaak , jesteś pewien Grande, że nie
jestem z Roonie ?- zapytał Justin z cwanym uśmiechem. Co on kurwa kombinuje ?
-Tak jestem. Bo taki skurwiel jak ty nie
może jej mieć.
-Taak? A czy jak by nie była moja, zrobił
bym to ?- zapytał i wpił się w moje usta. Całował inaczej niż tydzień temu na
wyścigu. Było w tym więcej uczucia i namiętności. Justin zsunął swoje ręce na mój tyłek lekko go ściskając przez co ja zassałam powietrze. Chłopak to
wykorzystał i wsunął swój język. Podczas pocałunku usłyszeliśmy jak
Matt klnie pod nosem i odchodzi. Chciałam się od niego odkleić jednak, chłopak
miał inne plany. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej i zaczął mocniej i
namiętniej mnie całować. O ile to było możliwe. Po dłuższej chwili oderwałam
się od niego.
-Ughh.... Poszedł. Całe szczęście.Bo już
mnie na wymioty zbierało.- wypaliłam i spojrzałam na Justina , który miał nieodgadniony wyraz twarzy.
Po chwili odwrócił się i wyszedł z domu rzucając, że
będzie czekał na zewnątrz. Nie rozumiałam o co mu chodzi.
Od Autorki:
Zostaw komentarz jeśli przeczytałeś
<3
boski *-*
OdpowiedzUsuńcudowny *.*
OdpowiedzUsuń