sobota, 8 lutego 2014

12. The Bitch, Molly.

Na wstępnie chciałam ten rozdział zadedykować mojej kochanej Weronice, która motywuje mnie do pisania tego bloga w momentach zwątpienia. KC, Kicia <3
A teraz moi drodzy zapraszam do czytania!
CHECK IT OUT ! <3

RooniePOV:
Obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez firany. Moja głowa bolała niesamowicie. Czułam się okropnie, wydarzenia wczorajszego dnia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Chciałam się podnieść z łóżka lecz coś, a raczej ktoś skutecznie mi to uniemożliwił. W chwili, w której chciałam podnieść się do pionu ramiona Justina przycisnęły mnie do siebie jeszcze bardziej. Odwróciłam się twarzą w jego stronę i patrzałam jak spokojny i bezbronny jest gdy śpi. Nagle chłopak się poruszył i powoli zaczął podnosić powieki. Spojrzał na mnie i lekko uśmiechnął.
-Jak się czujesz? - mruknął zaspany.
-Nie wiem.- szepnęłam zgodnie z prawdą na co chłopak jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił. Schowałam twarz w jego obojczyk i wybuchnęłam płaczem.
-Ej, mała csiiii. Nie płacz. Poradzimy sobie z tym. -szepnął.
-Jacy my Justin ? Jacy my ? To JA straciłam matkę wczoraj, to JA nie mam ojca  i to JA jestem teraz sierotą i nie wiem co mam robić. - wykrzyknęłam. Justin jednak nie przejął się moim wybuchem i dalej tulił mnie do siebie.
Leżałam tak w ramionach Justina jeszcze przez jąkać godzinę do póki się nie uspokoiłam. Następnie poszłam pod prysznic. Tam po raz kolejny moje emocje wzięły górę osunęłam sie po ścianie i zaczęłam płakać, znowu. Ciepłe krople wody spłwały po moim ciele, a ja siedziałam i płakałam. Po jakimś czasie, uspokoiłam się i wyszłam z pod prysznica. Podczas suszenia włosów i przebierania się doszłam do wniosku, że nie mogę tak żyć. Nie mogę być tak słaba i muszę się z tym pogodzić. Może nie miałam z nią dobrych stosunków jednak była to moja matka i kochałam ją najabrdziej na świecie. Ubrana w czarne szorty, czarną bluzkę i białą kamizelkę wyszłam z łazienki. Na dole w kuchni czekał już na mnie Justin ze śniadaniem i kawą. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to co dla mnie zrobił zwarzając na nasze stosunki zrobił naprawdę dużo. Usiadłam przy wysepce i pociągnęłam łyk kawy. Justin usiadł naprzeciwko i zaczął mi się przyglądać.
-Co ? Mam coś na twarzy ? -zapytałam.
-Nie, nie tak po porstu. Zjedz śniadanie.- odpowiedział.
-Nie jestem głodna.
-Roonie, musisz jeść. -upierał się. - Zjedz chociaż trochę.
-Dobrze, mamo.- po tych słowach zrobiło mi się nie dobrze. Już nigdy nie będę miała okazji by do kogoś zwrócić się "mamo". Justin zauważając moje zmieszanie wstał, okrążył wysepkę i tak po prostu mnie przytulił. Niby nic ale dla mnie znaczyło to naprawdę dużo. Wtuliłam się w niego i po porstu tak trwaliśmy. Nie płakałam, już nie.
-Wiesz, że musimy jechać na posterunek żebyś mogła złożyć zeznania ?
-Tak wiem ale to ja muszę tam jechać. Ty już zrobiłeś dla mnie wystarczająco, Justin. Nie mogę cię tak wykorzystywać.
-Nie Roonie. To nie jest wykorzystywanie. Nie poprosiłaś mnie o żadną z rzeczy, które zrobiłem. Robię to bo chcę. I tym razem chcę jechać tam z tobą. I nie ma żadnego ale.- odparł stanowczo. Na co ja tylko westchnęłam.
Po tym jak Justin wmusił we mnie śniadanie, zabrałam swoje rzeczy i pojechaliśmy na posterunek. Na miejsce dotarliśmy w 15 minut. Od wejścia uderzył we mnie zapach parzonej kawy i pączków. Po lewej stronie przy biurku siedziała ciemnowłosa kobieta i popiłajała kawę. Podeszliśmy do niej lecz nie doczekaliśmy się odzewu z jej strony. Justin stanął przede mną i odchrząknął na co kobieta łaskawie podniosła wzrok.
-W czym mogę wam pomóc ? - zapytała znurzonym głosem.
-Przyszliśmy do sierżanta Andersona.- odparł niemiło Justin.
-W jakim celu ?
-Złożyć zeznania.
-Nazwisko?- zapytała.
-Bieber.- odparł sucho.
-Proszę chwilę poczekać.- kobieta powiedziała poczym udała się w bliżej nieokreślonym kierunku. Po chwili wróciła, zajęła swoje miejsce i zwróciła się do nas.- drugie piętro pokój 316 pan Anderson już na was czeka.
-Dziękuję. - odparł i pociągnął mnie za rękę.
Justin zapukał do drzwi, ktoś po drugiej stronie odparł ciche " proszę" w momencie kiedy chłopak zaczął otwierać drzwi dopadła mnie niepewność i strach. Wiedziałam, że po tym jak przekroczę próg tego pokoju będę musiała powiedzieć im wszystko. Łącznie z tym, że mój ojciec nie żyje i jak zginął. Nie wiem czy byłam gotowa by opowiedzieć te dwie historie za jednym razem. Weszliśmy do pomieszczenia. Na środku stało duże biurko za któym siedział mężczyzna około 35 lat, wysoki brunet, który uśmiechnął się do nas.
-Witam, Justin, a ty musisz być Veronica. - zwrócił się do mnie. Justin skinął głową, a ja przytaknęłam.- usiądź proszę, Veroinico, a Ciebie Justin porszę byś wyszedł, dziewczyna musi złożyć zeznania. - przeraziłam się na jego słowa. Nie chciałam zostać z nim sama. Muszę przyznać, że obecność Justina działa na mnie kojąco. Justin złapał mnie za rękę i lekko ją ścisnął po czym chciał mnie puścić i wyjść jednak ja zacisnęłam rękę. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwnieniem.
-Przepraszam, ale czy Justin mógłby zostać ? -zapytałam szptem.
-Oczywiście, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej, zatem usiądźcie. - wskazał na krzesła przy biurku. Nie puszczając ręki Justina usiedliśmy na krzesłach naprzeciw mężczyzny.- Więc, Roonie wiem, że nie jest do dla Ciebie łatwe jednak musimy o tym porozmawiać. Twoja matka wczoraj została zamordowana to wiemy napewno. Zgon nastąpił poprzez pęknięcie podstawy czaszki jednak to nie wszystko. Twoja mama przed tym została brutalnie pobita i zgwałcona. Opowiedz mi proszę wszystko co wiesz na ten temat i czy może kogoś podejrzewasz.
-Ja wiem naprawe nie wiele. Wczoraj wieczorem Justin przywiózł mnie do domu. I znalazłam moją mamę w salonie w kałuży krwi, martwą. Nie mam pojęcia kto mógł to zrobić.  Może miało to związek z moim
 ojcem. -powiedziałam. Na co Justin ścisnął moją rękę by dodać mi odwagi.
-Dlaczego uważasz, że może mieć to związek z twoim ojcem ?
-Ponieważ mój ojciec kilka lat temu zginął w wypadku samochodowym. Jednak nie był to zwykły wypadek. Mój ojciec brał udział w nielegalnych wyścigach samochodowych co wiąże się z tym, że obracał się w dość nietypowym towarzystwie. Jak później dowiedziałyśmy się z mamą po przeprowadzeniu dochodzenia w sprawie śmierci mojego ojca był on zamieszany również w narkotyki oraz handel samochodami. Może nie dokończył jakiejś  sprawy bądź komuś zalazł za skórę, nie mam pojęcia to są tylko moje przypuszczenia. -odpowiedziałam łamiącym się głosem.
-Rozumiem, bardzo Ci dziękuję Roonie. Twoje zeznania naprawdę mi pomogły i naświetliły nam drogę. Jeśli zdobęde jakieś nowe informacje odezwę się do was. Narazie to wszystko, dziękuję.- skinęłam głową i razem z Justinem opuściliśmy budynek policji.
Poprosiłam Justina aby zawiózł mnie do Taylor. Musiałam powiedzieć mojej przyjaciółce co się stało i po prostu spędzić z nią trochę czasu. Poukłądać sobie wszystko i odpocząć, a wiedziałam, że tylko z Taylor będe w stanie to zrobić. Po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Pożegnałam się z chłopakiem i skierowałam się w stronę domu. Zapukałam do drzwi i czekałam po chwili drzwi się otwarły, a w nich stanęła moja przyjaciółka. Na widok Taylor wszystkie emocje opóściły moje wnętrze. Zalałam się łzami i mocno wtuliłam w przyjaciółkę. Zaszokowana dziewczyna nie wiedziała co ma robić jednak po chwili mocno przytuliła mnie do siebie. Stałyśmy tak jeszcze przez chwilę. W końcu odsunęłąm się od Taylor. Dziewczyna zamknęła drzwi i zaprowadziła do salonu gdzie siedzieli jej rodzice. Automatycznie gdy matka Taylor zobaczyła mnie w takim stanie nie pytając o nic po prostu podeszła i mnie przytuliła zaś jej ojciec stanął za nią i pocierał moje ramię. To było naprawdę wstapaniałe uczucie. Po krótkiej chwili Państwo Evans odsunęli się i kazali usiąść i powiedzieć co się stało. Po chwili do pokoju weszła Taylor, która trzymała 4 kubki z herbatą. Usiedliśmy wszyscy w salonie. Wzięłam głęboki wdech i ledwo słyszalnie szepnęłam "Moja mama została zamordowana". Po tym jak te słowa wypłynęły z moich ust Taylor i jej mama zalały się łazami jak ja wcześniej. Pan Evans mocno przytulił do siebie żonę, zaś Taylor błyskawicznie znalazła się obok mnie i mocno przytuliła szeptając, że jest jej strasznie przykro i mi współczuje. Po chwili ciszy przeplatanej szlochem i cieżkimi oddechami odezwał się pan Evans
-Roonie, jest nam narawdę bardzo przykro z tego powodu. Nie możemy sobie nawet wyobraźić jak musisz się czuć. W związku z zaistaniałą sytułacią mam dla Ciebie propozycję. Jako, że zostałaś sama uważam, że powinnaś zamieszkać z nami. Nie pozwolimy ci zostać samej. Przyjaźnisz się z naszą córką już tyle lat jesteś dla nas jak druga córka.
-Ja...ja nie wiem co mam powiedzieć.- zaczęłąm się jąkać.
-Po prostu powiedz tak, kochanie.- odezwała się matka Taylor.
-Ja nie jestem pewna, nie chcę robić państwu kłopotu.
-To nie jest żaden kłopot, kochanie. Jeżeli uważalibyśmy to za kłopot nie proponowaliśmy ci tego. Zabraniam ci tak myśleć i nie chcę słyszeć odmowy. Jutro pojedziemy po twoje rzeczy, a teraz idź z Taylor na górę i odpocznij.- uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
-Ja...ja naprawdę dziękuję. -szepnęłam.- To naprawde wiele dla mnie znaczy.
-Nie ma za co, kochanie.
Po tych słowach Taylor wstała i pociągnęła mnie na górę ze sobą. Poszłyśmy do niej do pokoju gdzie odrazu położyłam się do łóżka, a Taylor zaraz za mną. Opowiedziałam jej wszystko po kolei. O mojej rozmowie z Justinem przy samochodzie, o tym jak znalazłam ciało mojej matki, jak Justin mi pomógł, że został ze mną na noc i wizycie na posterunku.
-Nie wierze, kto by pomyślał, że Justin ma takie dobre serce.
-Ja tak samo nie potrafiłam w to uwierzyć ale on na prawę mi pomógł, Taylor.
-Wiem i chyba ja również muszę mu podziękować za to ,że był przy tobie wtedy kiedy ja nie mogłam bo świetnie bawiłam się z resztą.- odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
-Hej, to nie twoja wina nic nie wiedziałaś. Nie obwiniaj się. - powiedziałam. Taylor tylko kiwnęłą głową. Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu. Sięgnęłam po niego do kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, na któym ukazał się Justin.
-Tak, Justin ?
-Hej, wszystko gra ?- zapytał.
-Tak, Justin wszystko jest wpożądku jestem z Taylor.- odpowiedziałam.
-Zostajesz u niej na noc?
-Tak, zostaję. Nie martw sie nie będe sama.
-To dobrze bo nie mógłbym być z tobą dzisiaj. - odpowiedział trochę nerwowo.
-Dlaczego ? - zapytałam z czystej ciekawości.
-Umm...eee... bo wiesz, no ten - zaczął się jąkać. -Dzisiaj jest wyścig i na ostatnim Matt wygrał i ja umm... no.
-Justin ! spokojnie rozumiem. Jest wyścig chcesz go wygrać i pokazać Matt'owi gdzie jego miejsce.
-Naprawdę ? Rozumiesz i nie masz do mnie żalu ?
-Nie, nie mam. Powodzenia, a o której jest ten wyścig ?
-O 22 na pasach jak zawsze.
-Okej, to powodzenia.
-Dziękuję, skarbie.- powiedział poczym się rozłączył.
Zaczęłam myśleć o tym co powiedział mi Justin przed chwilą. Dzisiaj jest wyścig. NIe brałam udziału w wyścigu już dawno. Wiem, że powinnam teraz siedzieć zamknięta u siebie w pokoju nie chcąc z nikim rozmawiać i płakać, ciąć się albo porubować przedawkować leki jednak ja taka nie jestem. W tym momencie jedyne czego chciałam to wziąć udział w wyścigu i zapomieć o wszystkim.  Oczyścić moje myśli i się odprężyć. Do tego potrzebuję właśnie wyścigu. Zawsze gdy się ścigam czuję się wolna. Moment, w którym w krwiobiegu pojawia się adrenalina wiążąca się z prędkością samochodu, moment w któym endorfiny przejmują władzę nad moim ciałem kiedy wygrywam. To wszystko jest nie do opisania jak czuję się w tych momentach.
-Taylor, jedziemy na pasy.- powiedziałam.
-Co? zwariowałaś ? - wykrzyknęła.
-Nie, chce się ścigać. Potrzebuję tego.
-Roonie nie uważam,  żeby był to dobry pomysł.
-Ale ja tak uważam, jedziesz czy mam jechać sama ?
- Oczywiście, że jadę nie zostawię cie samej.
     O 21:45 byłyśmy już na miejscu. Zgłosiłam mój udział w wyścigu i podjechałśmy w miejsce, w którym zawsze stoi nasza ekipa. Wszystko wyglądało tak jak zawsze. Głośna muzyka, tłumy dziwek i tłumy napalonych na nie facetów. Każdy krzyczał coś do drugiego próbując przekrzyczeć muzykę. Ustawiłam swój samochód niedaleko linii startu i spojrzałam w stronę naszej paczki stali tam wszyscy: Justin,  Chris, Ryan, Blaise, Paul,Alex, Caleb, James, Crystal, Megan, Leila, a nawet ta dziwka Molly. Jednak ja nie chciałam do nich podchodzić. Nie chciałam im mówić co się stało. Nie chciałam słuchać jak to im nie jest przykro i jak to oni mi nie współczują nie potrzebowałam tego, a wręcz nienawidziłam.
Ustawiłam się na linii startu zaraz obok Matta, po mojej drugiej stronie ustawiło się panterkowe audi, należące do Justina jednak chłopak mnie nie zauważył i dobrze. Podeszła do mnie Taylor i zaczęła swoją standardową przemowę, że mam być ostrożna, rozsądna blah blah blah. Przed nami ustawiła się skąpo ubrana dziewczyna z pistoletem w dłoni. Odwróciłam się w stronę Justina chcąc spojrzeć na niego przed wyścigiem. Jednak widok, który zastałam wprawił mnie w furię, smutek, zawód, obrzydzenie, a nawet zazdrość. Ta blond kurwa Molly wpychała Justinowi język do gardła i obmacywała go po kroczu.  Uruchomiłam silnik z głośnym warknięciem na co Justin oderwał się od Molly i spojrzał w moją stronę. Gdy zrozumiał kto stoi obok niego na jego twarzy wymalowało się wiele sprzeczych emocji. Dziewczyna stojąca przed nami wyciągnęła ręke w górę i wystrzeliła. Nacisnęłam pedał gazu i wsytrzeliłam do przodu jak z procy. Mknęłam tak pasem i wyprzedzałam wszystkich po kolei nagle przed oczami stanął mi widok mojej matki leżącej w kałuży krwi, następnie na jego miejsce wskoczył obraz Justina obacującego sie z Molly nagle łzy zaczęły spływać po moich policzkach zamazując mi obraz. Ostatnie co pamiętam to mocne szarpnięcie samochodu i ogromy huk. Potem była tylko ciemność.

Od Autorki :
Lalala nie wiem co mam napisać.
Chciałam tylko prosić o komentarze bo wtedy wiem, że ktoś to czyta.
Love Ya i do następnego.

7 komentarzy:

  1. jeju :( tak mi szkoda Roonie :( ale po co Molly się wpieprza :( tak dobrze się miedzy nimi układało :(

    OdpowiedzUsuń
  2. kbdcabskjbcjkdca!!! dziękuje kicia <3
    a co do rozdziału: kurwa co z Ronnie?! głupia Molly po co ona tam przychodziła?! ja chcę Ronnie+Justin! <3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję że głównej bohaterki nie uśmiercisz xd Justin jest takie słodki dla Roonie, aww :D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny blog! Boli mnie to, że tak mało osób go komentuje. Myślałaś może, by zgłosić to opowiadanie do jakiegoś spisu?
    Co do rozdziału - genialny, jak zawsze. Mam nadzieję, że Roonie nic się nie stanie.
    Justin + Roonie = aww *.*
    Nie trać wiary w siebie i pisz dalej!
    Btw. kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że nie myślałam o tym by go gdzieś dodać choć fajnie by było ;3
      Rozdział bd jutro ;*

      Usuń
    2. Nie mogę się doczekać, ale tak jak mówiłam. Może gdybyś chciała dodać do jakiś spisów to ff to zapewne więcej osób by komentowało i wg. :)) xx

      Usuń
  5. Cos tak myślałam że się rozjebie, oby nic się jej nie stało !

    OdpowiedzUsuń