sobota, 15 lutego 2014

13. I'm fucking idiot !

Moja pierwsza myśl brzmiała : Co się stało ? Rozchyliłam powieki i zaczęłam mrugać aby dostosować moje oczy do jasnego światła. Pierwsze co zobaczyłam to kroplówka przyczepiona do mojej ręki i aparatury, które wydawały strasznie irytujące dźwięki. Rozejrzałam się po pokoju i dostrzegłam jakąś postać śpiącą na fotelu naprzeciwko mojego łóżka.
Za wszelką cenę próbowałam sobie przypomnieć dlaczego tu jestem. Wyścig, Justin z Molly i koniec. Ostatnie co pamiętam to Bieber całujący się z ta dziwką, rozpoczęcie wyścigu i łzy potem pustka. Postać w fotelu poruszyła się we śnie tak, że mogłam zobaczyć jej twarz. Moje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek. Co on tutaj do cholery robi ?! Czy ja dalej jestem nie przytomna czy Bieber właśnie śpi na fotelu w szpitalu ?
Leżałam tak i patrzyłam na śpiącego chłopaka próbując wszystko sobie poukładać. Na początku nienawidziłam Biebera z całego serca, zresztą z wzajemnością. Potem weszliśmy w ten chory układ, który nieznacznie ale zbliżył nas do siebie. Gdy prawie byłam w stanie przyznać, że go lubię przyłapałam go w tym nieszczęsnym kiblu co zaowocowało nawrotem mojej nienawiści względem jego i utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest chujem. Potem było dobrze, Justin się zachowywał i nie odpierdalał dodatkowo jeszcze ta zabawa w butelkę kiedy mnie pocałował można powiedzieć, że go nawet polubiłam choć głośno bym tego nie powiedziała nigdy. Następnie śmierć mojej matki i to właśnie Justin zrobił dla mnie najwięcej. Pomógł mi, pocieszał mnie i był ze mną. No ale to jest Justin Bieber  i byłby chory jakby czegoś nie zjebał. A teraz leże w szpitalu, a on tu jest. Nie mam pojęcia dlaczego ? Dlaczego, nie pójdzie do Molly albo jakiejś innej dziewczyny i nie będzie się z nią pieprzył ? Dlaczego nie poszedł do jakiegoś klubu się najebać, zaliczyć jakąś laskę w kiblu po czym wypić więcej i następną przelecieć w aucie albo w domu? Nie rozumiem dlaczego siedzi właśnie tutaj w szpitalu obok mnie ? Nie rozumiem tych rzeczy tak jak nie rozumiem Justina. Nie rozumiem też siebie i swoich zachowań. Niby go nie lubię mam wyjebane na to co robi i nie zależy mi ale jak zobaczyłam go w tych sytuacjach poczułam złość, smutek i zazdrość. Nie wiem, nie rozumiem.
Moje rozmyślania przerwał Justin, który najwyraźniej zaczął się budzić, chłopak zamrugał szybko po czym jego oczy spotkały moje. Justin zerwał się z fotela o mało co nie zabijając się o własne nogi. Podbiegł do mojego łóżka i kucnął by być na równi ze mną. Złapał mnie za rękę, która była wolna od kabelków i kroplówek, a słowa zaczęły z niego wylatywać jak z armaty.
-Roonie, tak strasznie cię przepraszam. Nawet nie wiem co mam ci powiedzieć wiem, że znowu nawaliłem. Wiem, że jestem skończonym idiotą i nie mam  nic na swoje usprawiedliwienie. Nie powinienem był tego robić to był błąd i żałuję tego najbardziej na świecie. To moja wina, że tutaj jesteś to wszystko jest moja jebana wina. - Miałam tego dosyć. Pierwszy raz widziałam Justina w takim stanie. Z jego oczu mogłam odczytać wszystkie emocje świata zaczynając od smutku przez poczucie winy kończąc na złości. Nie wiem dlaczego to zrobiłam może tego potrzebowałam, a może chciałam go uciszyć. Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku podniosłam się do pozycji siedzącej i wpiłam się w jego usta. Justin przez chwilę stał jak słup soli był w szoku jednak po chwili ogarnął sytuację, złapał moją twarz w dłonie i oddał pocałunek. Po raz pierwszy chłopak nie musiał prosić o pozwolenie. Lekko rozchyliłam usta co Justin wziął za zielone światło. Nasze języki tańczyły we wspólnym tańcu,a nie walczyły jak zawsze. Oczywiście ktoś musiał zjebać sprawę i władować swoje dupsko do mojego pokoju. Odsunęliśmy się z Justinem od siebie,a do pokoju wparowała wysoka blondynka o niebieskich oczach w obcisłym białym uniformie z jakąś tabliczką w rękach. Jedyne co mi przypominała to Molly 2 lata temu na imprezie helloweenowej, która była przebrana za dziwkę pielęgniarkę. Dziewczyna spojrzała na nas po czym się uśmiechnęła.
-Witam, panno Styles. Widzę, że się obudziłaś. -No nie pierdol kurwa ? Bystra jest nie powiem.
-No, tak.
-Jestem Alejandra i jestem twoją pielęgniarką. Wieczorem przyjdzie do Ciebie doktor Hyle, a teraz pozwól, że wszystko sprawdzę w końcu byłaś nie przytomna przez 3 dni. - CO KURWA ?! Jak to 3 dni ? Spojrzałam na Justina na co on spuścił wzrok. Alejandra łaziła wokół mnie sprawdzając wszystkie kroplówki urządzenia i inne pierdoły. Swoją drogą nie dość,  że wygląda jak dziwka to jej imie brzmi jak imię dziwki. Nie ważne. Dziewczyna w końcu wyszła, a ja zostałam sama z Justinem. Musiałam się dowiedzieć co się stało.

JustinPOV:
Pielęgniarka wreszcie opuściła pokój Roonie. W pokoju panowała lekko niezręczna cisza. Siedziałem tak patrząc na Roonie, która leżała na łóżku patrząc w okno. Nagle dziewczyna spojrzała mi w oczy.
-Justin, co tak naprawdę się stało ? Ostatnie co pamiętam to start wyścigu. - powiedziała szeptem.
-Więc- przełknąłem głośno ślinę.- Po tym jak wystartowałaś wyszłaś na prowadzenie jak zawsze. Ja byłem tuż za tobą, zbliżaliśmy się do 2 zakrętu gdy ty nagle zjechałaś z trasy po czym uderzyłaś w tą betonową ścianę co ja wcześniej. Natychmiast zjechałem z toru i pojechałem w to miejsce. Wybiegłem z auta i to co zobaczyłem, nie wiedziałem co robić. Ty...twoje ciało bezwładnie opadło na kierownice z twojej głowy sączyła się krew. Po chwili pojawili się Chris, Blaise, Taylor z Paulem. Wyciągnęliśmy cię z auta i przywieźliśmy tutaj. Na całe szczęście nie masz żadnych złamań ale dosyć mocno uderzyłaś się w głowę co było powodem tego, że spałaś aż 3 dni. - zakończyłem swoją wypowiedź. Chciało mi się kurwa płakać bo to była moja wina, że to jej się przytrafiło. Gdybym kurwa nie pozwolił by Molly mnie pocałowała nic takiego nie miało by miejsca ale nie bo kurwa moja męska natura...
-Roonie, ja przepraszam. - dodałem szeptem spoglądając na dziewczynę.
-Justin to nie jest twoja wina. I nie próbuj mnie przekonywać, że tak nie jest. Chyba nie chcesz się ze mną kłócić 15 minut po tym jak wybudziłam się z 3 dniowej drzemki - zachichotała.- Masz prawo robić co chcesz i z kim chcesz. - miałem już coś powiedzieć gdy rozległo się pukanie. Drzwi lekko się uchyliły, a w nich pojawiła się kudłata głowa Taylor. Dziewczyna widząc, że Roonie już nie śpi wparowała do pokoju i rzuciła się na Roonie.

RooniePOV :
Widziałam, że Justin chce coś powiedzieć jednak nie było mu to dane. Do pokoju weszła Taylor gdy zobaczyła, że się obudziłam natychmiast do mnie podbiegła zamykając mnie w uścisku. Po chwili poczułam łzy dziewczyny.
-Ohh, Roonie tak strasznie się o Ciebie bałam. Myślałam, że nigdy się nie obudzisz. Mówiłam Ci, że to nie jest dobry pomysł. Ale ty nie chciałaś mnie słuchać. Tak strasznie się martwiłam nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła, Roonie. Jesteś dla mnie jak siostra, kocham cię najbardziej na świecie- Taylor płakała w moje ramię.
-Hej, hej. Taylor, uspokój się. Nic mi nie jest, słyszysz? Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. - złapałam dziewczynę za ramiona i spojrzałam jej w oczy. Dziewczyna kiwnęła głową i usiadła obok mnie na łóżku.
-To ja się będę zbierał skoro Taylor tu jest. Pojadę do domu się odświeżyć i wrócę. - powiedział Justin. Skinęłam tylko głową. Chłopak nachylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moim policzku po czym wyszedł.
-Roonie, jemu naprawdę jest przykro. - powiedziała Taylor.
-Co ? - zapytałam.
-Powiedziałam, że Justinowi naprawdę jest przykro i widać, że mu na tobie zależy.
-Zależy? Proszę Cię, Taylor. To jest Bieber jemu nie zależy na niczym.
-Roonie, posłuchaj mnie uważnie. Nie widziałaś co się działo przez ostatnie 3 dni, a ja owszem i nie mówię tylko o Justinie jest kilka rzeczy które musisz wiedzieć. Zaczynając od Justina. Po tym jak wyciągnął cię z auta i przywiózł tutaj nie odstąpił cię na krok. Od 3 dni nie opuścił tego pokoju chyba, że do łazienki. Siedział  przy tobie dzień i noc trzymając twoją dłoń przepraszając i w kółko prosząc cię żebyś się obudziła. Więc nie pierdol, że mu nie zależy. - zamurowało mnie to co powiedziała Taylor jednak dziewczyna nie skończyła jeszcze więc zepchnęłam te myśli na razie na bok. - Następna sprawa. Moi rodzice nic nie wiedzą powiedziałam im, że miałaś wypadek jak wracałyśmy do domu. Oni też się martwią moja mama odwiedzała Cię codziennie, tata też tu był. Wczoraj byliśmy w twoim mieszkaniu i przewieźliśmy twoje rzeczy do mnie. Wiec oficjalnie mieszkasz ze mną. Kolejna sprawa mniej przyjemna ale niestety muszę,a mianowicie pogrzeb twojej mamy. Mój tata się wszystkim zajął. Pogrzeb jest za 2 dni.
-Dziękuję, Taylor. Ja...ja nie wiem co powiedzieć. -poczułam jak w moim gardle pojawia się wielka gula.- Nie wiesz ile to dla mnie wszystko znaczy. Jak tylko wyjdę ze szpitala oddam twoim rodzicom wszystkie pieniądze i podziękuję im. Nie wiem co bym zrobiła bez waszej pomocy. - poczułam jak samotna łza spływa po moim policzku.
-Hej, kochanie- Taylor przytuliła się do mnie. -Nie masz za co. Jesteś dla mnie jak siostra,a dla moich rodziców jak córka. Kochamy Cię i zawsze pomożemy. Pamiętaj o tym.
Siedziałyśmy tak z Taylor przez godzinę rozmawiając o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie przyszedł doktor Hyle. Zbadał mnie, zmienił mi kroplówkę po czym oznajmił, że jeżeli mój stan nie ulegnie zmianie jutro będę mogła stąd wyjść. Cieszyłam się jak dziecko. Nienawidzę szpitali. Dowiedziałam się, że moje kochane autko Justin zabrał do warsztatu. Może naprawdę mu zależy ? Nie wiem muszę to sobie wszystko poukładać. Przede wszystkim przemyśleć czego ja chcę i co czuję.
Nasze babskie pogaduszki przerwał Justin, który pojawił się w drzwiach. Taylor widząc, że chłopak wrócił pożegnała się ze mną, powiedziała, że przyjedzie jutro i wyszła. Takim sposobem zostałam sama z Justinem. Chłopak zajął miejsce Taylor. Siedzieliśmy tak w ciszy patrząc się na siebie. Po chwili postanowiłam przerwać tą ciszę.
-To prawda, że siedziałeś tu cały czas jak byłam nieprzytomna ? -zapytałam szeptem.
-Tak, to prawda. - odpowiedział.- Ale nie rozmawiajmy o tym dzisiaj, proszę.
-Dobrze.- przytaknęłam po czym ziewnęłam.
-Powinnaś iść spać. To był długi dzień.
-Tak, masz rację. -przytaknęłam. - Umm...Justin ?
-Hmmm?
-Czy...czy ty zostaniesz ze mną ? -zapytałam niepewnie.
-A chcesz tego ? -zapytał.
-Tak, chcę.
-W takim razie, zostanę. - uśmiechnął się delikatnie.- A teraz idź spać.
-Dobrze, tato. - zaśmiałam się. -Ale z tobą.- powiedziałam i przesunęłam się na łóżku. Justin otworzył szerzej oczy po czym lekko się uśmiechnął. Zdjął buty i bluzę po czym położył się obok mnie obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Usłyszałam jeszcze ciche "Dobranoc, kochanie" i jak Justin składa delikatny pocałunek na moim czole po czym odpłynęłam.

Od Autorki :
Chyba udzielił mi się nastrój wczorajszych walentynek, rozdział na słodko. Mam nadzieję, że się podobał.
Komentujcie, proszę.
A i jeszcze jedna sprawa chciałam podziękować "rainbow pepe" za miłe słowa <3
KOCHAM WAAAAS <3

5 komentarzy:

  1. Aww *w* Nie musisz dziękować! Ja tylko powiedziałam (a raczej NAPISAŁAM) co myślę! :3
    Przepraszam, że komentuję dopiero dziś, ale rozdział czytałam po północy na telefonie i nie chciało mi się nic pisać ;d
    Co do rozdziału... Aww (po raz kolejny, rzecz jasna) *-* Niech Ronnie i Justin się pogodzą (o ile już tego nie zrobili. LOL) i niech żyją długo i szczęśliwie. Co do Suki [czytaj. Molly].. wiesz, ja z chęcią załatwię jakiś niedrogi stos (oczywiście taki dla czarownic), żeby ją spalić i w ogóle. Co Ty na to? :D
    Jeszcze jedno:
    "-Witam, panno Styles. Widzę, że się obudziłaś. - No nie pierdol kurwa? Bystra jest nie powiem." NO JA PIERDOLE, HAHAHHAHAHA.
    No i to tyle. Czekam na następny! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetne opowiadanie. Rzadko czytam o Justinie, ale to wyjątkowo przypadło mi do gustu. Masz ogromny talent, a niektóre teksty sprawiały, że śmiałam się jak głupia. Uwielbiam to. Czekam na kolejny rozdział. x

    Zapraszam również do siebie. :)
    http://delirium-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. jhbkbfdnxkjwadnscnsjckdbnsjdcn <3
    boże kocham cię takie słodkie to było *_____*
    pisz szybciutko następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. cudo i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  5. no no no coś czuje że niedługo wyznają sobie miłość, awwww

    OdpowiedzUsuń