JustinPOV:
Po tym jak Roonie oblała mnie wodą przez kilka następnych sekund siedziałem jak sparaliżowany. Wiedziałem, że Roonie jest nieobliczalna ale tego się nie spodziewałem. Było to dosyć dziecinne zwłaszcza dla Roonie. Na całe szczęście miałem mokrą tylko koszulkę, gdzie zawsze w samochodzie mam jedną dodatkową na wszelki wypadek. Poszedłem się przebrać i wróciłem na dwie ostatnie lekcje, a po głowie chodziła mi jedna myśl: Muszę się zemścić.
Po lekcjach pojechałem prosto do domu gdzie akurat moja mama robiła obiad. Przywitałem się nią całusem w policzek, umyłem ręce i zacząłem jeść. Po skończonym posiłku poszedłem na górę do swojego pokoju. Od razu kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi rzuciłem się na łóżko wzdychając. Leżałem tak na plecach gapiąc się w sufit, a moje myśli zajmowała pewna mała brunetka o brązowych oczach. Coraz częściej przyłapuje się na myśleniu o Roonie. Co ta dziewczyna ze mną robi? Nie wiem co ale to coś nie jest dobre dla mojego męskiego ego to wiem na pewno. Kiedyś nie do pomyślenia było, że ja Justin Bieber mogę kogoś przeprosić. Ją przepraszam i to aż za często chyba. JAKBYŚ SIĘ NIE ZACHOWYWAŁ JAK SKOŃCZONY IDIOTA TO I BYŚ PRZEPRASZAĆ NIE MUSIAŁ- podpowiadała mi moja podświadomość. Faktycznie może czasem zachowuje się jak idiota. Jestem niecierpliwy, szybko się wkurwiam i jestem wybuchowy. Ale przy niej się zmieniam. Zmieniłem się w momencie kiedy zaopiekowałem się nią po śmierci jej matki. Kiedyś bym czegoś takiego nie zrobił tylko martwił o swój tyłek. Po tym wszystkim co razem przeszliśmy ostatnio, nie jesteśmy razem ale zachowujemy jakbyśmy byli parą. Przez ten czas zdążyłem poznać Roonie. Dziewczyna z przed roku, której nienawidziłem jakby nie istniała. Kiedy Roonie była ze mną sam na sam była inna i wiedziałem, że to, że Roonie jest taka wredna, twarda i bez uczuć to tylko maska. Pod nią kryje się spokojna i wrażliwa dziewczyna. Z pewnością nie jestem gotowy na to by publicznie się do tego przyznać jednak przed samym sobą nie ma sensu uciekać. Zależy mi na niej. Tak, w jakiś dziwny, pojebany sposób mi Justinowi Bieberowi zależy na Roonie Styles. Najlepszym dowodem na to jest to, że od momentu śmierci jej matki nie uprawiałem sexu, nie licząc tego małego epizodu z ROONIE. Na boga, kiedyś potrafiłem pieprzyć 3 dziennie.Teraz nic, powodem jest: ROONIE. Ograniczyłem alkohol i imprezy. Na imprezach, na których jestem pojawiam się w towarzystwie ROONIE. Mój wolny czas spędzam z ROONIE. I tak oto świat wolnego, robiącego co mu się żywnie podoba, aroganckiego, kutasa jakim jestem ja kręci się wokół jednej osoby. ROONIE. Może zwariowałem, nie wiem ale nie mam nic przeciwko, temu światu. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk mojego telefonu.
-Halo.- warknąłem do słuchawki.
-Bieber.
-Williams.- roześmiałem się bo Blaise brzmiał jak seryjny morderca. - co jest?
-Dzisiaj w naszym miejscu są jakieś wyścigi.
-No to zajebiście, Roonie i Chris wiedzą ? (znowu ROONIE odezwała się moja podświadomość)-zapytałem.
-Nie, nie,nie. Nie takie wyścigi. Słuchaj....dzisiaj ścigają się jacyś idioci na dwukołowcach, a ty pojedziesz tam trochę zarobić. Czaisz ?
-Blaise, kurwa znowu dragi - zapytałem lekko poirytowany. - Myślałem, że po wakacjach z tym skończymy.
-Stary, łatwa kasa. Tam będą jacyś gówniarze co to im tatuś kupił zajebisty motorek. Nie każe Ci robić tego codziennie. Ja po prostu dzisiaj nie mogę.
-Dobra, ale wezmę ze sobą Ryana. O której ?
-O 22 się zaczynają. Ale lepiej być przed.
-O 20 będę u Ciebie po towar. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.
Spojrzałem na zegarek: 17:53. Mam jeszcze dwie godziny. Postanowiłem wziąć prysznic, który jak zawsze ukoi moje nerwy. Zaczynam żałować, że dałem się w to wkręcić. Na początku chciałem się trochę pobawić. Bawiło mnie grożenie im i wpychanie tego świństwa. Ale teraz znudziło mi się to. Po szybkim prysznicu, osuszyłem moje ciało ręcznikiem, wsunąłem na siebie czyste bokserki i wyszedłem z łazienki. Chwyciłem mój telefon i zobaczyłem jedno nieodebrane połączenie od Balisa.
-Czego ? - warknąłem Oddzwaniając.
-Słuchaj, zapomniałem Ci powiedzieć. Będzie tam gościu Louis Argent. Bogaty dzieciak ma żółtą hondę CBR. Wisi nam pięć patyków. Ma je dzisiaj oddać albo zrób z nim coś, czego normalnie nie powinieneś.
- Co masz na myśli, że mam zrobić z nim coś czego normalnie nie powinienem ?
- Bieber. Po coś ci tą broń dałem.
-Chyba cie stary pojebało, kurwa.- wrzasnąłem do słuchawki.- Nie zabije człowieka. Williams, kurwa chyba za bardzo się w to wkręciłeś.
-Rób co chcesz. Hajs ma do mnie wrócić. - warknął i się rozłączył.
Zwariował- pomyślałem. Blaise zwariował. Zadzwoniłem do Ryana by poinformować go o naszej wycieczce. o 19:30 wyszedłem z domu ówcześnie mówiąc mamie, że idę do Ryana.
O 21 byliśmy na miejscu. Kręciło się tam już pełno ludzi. Blaise miał rację głównie bogate dzieciaki, które nie ma ją o tym zielonego pojęcia. Samochód zostawiłem nieopodal warsztatu Paula i wraz z Ryanem poszliśmy na mały obchód. Zadanie nie było mega skomplikowane. Nie musiałem nawet zadawać pytań. Po drodze, gdzie mijałem różne grupki ludzi słyszałem przypadkowe zdania typu: "Stary, nie mam. Wiem, że prochy ci pomagają.", "Zostało mi tylko zielsko, a to gówno daje." Słysząc takie teksty podchodziłem mówiąc, że dzisiaj jest ich szczęśliwy dzień. Dostawali działkę, dawali hajs, a ja szedłem dalej, banał. Przy końcu naszej wycieczki dostrzegłem tą nieszczęsną żółtą hondę. Podeszliśmy do kolegi, który zajęty był wymienianiem śliny z jakąś panną. Dałem Ryanowi znak, który od razu pojął o co mi chodzi. Oderwał od niego panienkę, a miejsce naprzeciw niego zająłem ja.
-Co jest, kurwa? - krzyknął.- Kim ty do kurwy jesteś ?
- Spokojnie, kolego. - zaśmiałem się.- To zależy od sytuacji. Mogę być tylko kolesiem, który przyszedł po swoje albo twoim największym koszmarem. - wyszczerzyłem zęby.
- Co ty pierdolisz? Zjarałeś się koleś czy jak ? Weź, kurwa spierdalaj.- dalej krzyczał i zaczynał mnie wkurwiać bo w jednym zdaniu obraził mnie 3 razy.
-Posłuchaj mnie kurwa- syknąłem łapiąc go za kurtkę przyciągając jego twarz do mojej. - Argent czy jak ci tam było. Pięć patyków dla Williamsa, mówi Ci to coś ?- zapytałem. W tym momencie oczy chłopaka rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
-Ja..ja, nie mam tej kasy dzisiaj. -zaczął się jąkać. Czym znowu mnie rozbawił.
-W takim razie wracając do twojego pierwszego pytania. Jestem twoim największym koszmarem.- powiedziałem i pociągnąłem go w stronę opuszczonych budynków. Po drodze dając znak Ryanowi, żeby pozbył się tej dziwki i do mnie dołączył. Wepchnąłem go między dwa budynki i popchnąłem na ścianę. Adrenalina w moich żyłach pulsowała.- Widzisz, Blaise nie lubi czekać. -warknąłem.
-Ja...ja oddam tą kasę, obiecuję.
- Zamknij się !- warknąłem, uderzając go z pięści w twarz. - Nie pozwoliłem Ci się odzywać. Teraz mówię ja. - Uderzyłem go z kolanka w brzuch. Przez co chłopak zgiął się w pół. Kopnąłem go jeszcze raz przez co wylądował na ziemi, a ja się zaśmiałem.Boże co za ciota. Wyciągnąłem z kieszeni pistolet i wycelowałem w jego głowę. - Ostatnie życzenie, Argent ? - zapytałem z podłym uśmieszkiem na twarzy.
-P..proo-szę, nie. Ja oddam co do grosza. Tylko nie-nie zabijaj mnie. - zaczął się jąkać.
-Za późno. -powiedziałem i miałem nacisnąć na spust kiedy usłyszałem jak ktoś woła moje imię spanikowany. Odwróciłem się i spojrzałem na przerażonego Ryana. Odwróciłem się w drugą stronę gdzie przy ścianie cały we krwi siedział skulony koleś,w którego celowała broń w mojej ręce. Kurwa! Co ja do chuja robię? Gdyby nie Ryan zabił bym kolesia. Tak kurwa zabił. Opuściłem broń i kucnąłem obok Louisa. - Posłuchaj mnie uważnie- warknąłem.- Ciesz się, że trafiłeś na tego lepszego. Bo jakby był tu Blaise to dawno temu masz kulkę wpakowaną w łeb. Masz czas do jutra. O 17 przy starej fabryce masz być z hajsem inaczej....dopowiedz sobie sam. -powiedziałem po czym wyprostowałem się i odszedłem. Byłem w szoku. Byłem wkurwiony na siebie i na Blaisa. Na Blaisa za to, że kazał mi to zrobić,a na siebie za to, że straciłem kontrole. Gdyby nie Ryan to właśnie bym miał na sumieniu życie jakiegoś dzieciaka. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Nie myślałem trzeźwo. Byłem wkurwiony ma maxa. Musiałem odreagować. Musiałem dać upust swoim emocjom bo inaczej by mnie rozsadziło. Miałem w planie się napić. Jednak moje plany poszły się jebać kiedy na drodze stanęła mi jakaś "wyścigowa dziwka" .
-Masz jakiś problem, kochanie ? -zapytała przesłodzonym głosem przez co miałem ochotę zwrócić śniadanie. Jednak teraz nie myślałem o tym co robię.
- Właściwie to tak. - powiedziałem po czym złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w stronę pobliskich drzew otaczających teren. Gdy dotarliśmy do małego lasku rzuciłem jej tylko jedno spojrzenie. Nie miałem czasu ani ochoty na pierdolenie i chyba dobrze trafiłem bo laska nic nie mówiąc popchnęła mnie na pobliskie drzewo padając przede mną na kolana. Jej ręce od razu powędrowały na mój rozporek. Po chwili uwolniła "małego Biebera" od razu biorąc się do roboty. Jęknąłem kiedy mój kutas znalazł się w jej gardle. Złapałem ją za włosy i zacząłem poruszać jej głową nadając temu odpowiedniego tępa. Widać było, że to nie był jej pierwszy raz. Po chwili doszedłem spuszczając się jej w ustach. Jednak średnio mnie to obchodziło. Podciągnąłem spodnie jak na gentelmana przystało podziękowałem i poszedłem w stronę mojego samochodu zostawiając ją tam.
Następnego dnia siedziałem na stołówce z chłopakami i spokojnie piłem sobie sok porzeczkowy kiedy do pomieszczenia weszła Taylor z Roonie. W momencie kiedy ją zobaczyłem zakrztusiłem się sokiem. Ta zawsze ubrana na czarno dziewczyna dzisiaj miała białe rurki idealnie przylegające do ciała, czarne szpilki i kolorową koszulę w kwiatki. Była tak cholernie sexowna, że miałem ochotę przelecieć ją tu na oczach wszystkich. Moje nieczyste myśli przerwał Ryan, który szturchnął mnie odwróciłem się do niego i spojrzałem pytająco.
-Stary, ostatnio jak byliśmy na stołówce odgrażałeś się, że się zemścisz. Popatrz na nią i na siebie i rusz głową .- szepnął mi na ucho.
Na początku nie miałem pojęcia o chuj mu chodzi jednak w samą porę załapałem o co mu biega. Roonie miała dzisiaj białe spodnie, a ja właśnie trzymałem sok porzeczkowy. Przypadek? Nie sądzę. W momencie kiedy Roonie miała już usiąść na krześle obok mnie, szybko wsunąłem rękę i wylałem trochę soku na krzesło. Dziewczyna tak szybko jak usiadła tak szybko wstała orientując się, że ma pod sobą coś mokrego. -Kurwa. -warknęła i spojrzała od tyłu na swoje spodnie by zobaczyć czerwoną plamę na jej spodniach co wyglądało jakby przeciekła. W pewnym momencie nie potrafiłem się już powstrzymywać,a uwierzcie , że próbowałem I wybuchnąłem głośnym śmiechem. Roonie odwróciła się w moją stronę spoglądając to na mnie to na pozostałych, którzy siedzieli przy naszym stoliku i skręcali się ze śmiechu. Ostatni raz Roonie spojrzała na mnie i dopiero po chwili zobaczyła kartonik soku w moich dłoniach.
-BIEBER, DO KURWY NĘDZY CZY TY JESTEŚ GŁUPI CZY KURWA GŁUPI ? -wrzasnęła,aż podskoczyłem.
- *ŚMIECH* To je-jest *ŚMIECH* zemsta *ŚMIECH* kochanie. - nie potrafiłem się uspokoić i skręcałem się ze śmiechu na krześle.
-To nie jest, kurwa śmieszne. Jak ja kurwa wyglądam.
-Jakby ci coś przeciekło, kochanie. - powiedziałem i po raz kolejny wybuchnąłem śmiechem.
-Zabije cię kurwa- warknęła, a ja dalej się śmiejąc posłałem jej buziaczka w powietrzu . Wtedy do akcji wkroczyła Taylor.
-Chodź, mam legginsy w szafce. Przebierzesz się.- powiedziała ciągnąc dziewczynę w kierunku wyjścia. Widziałem, że po drodze Roonie zaczęła się śmiać więc pewnie nie jest tak źle.
Kiedy dziewczyny wyszły ze stołówki powoli się uspokajaliśmy i chłopcy przybili mi piątki. Nasz wesoły nastrój nie trwał jednak długo gdy twarz Ryana stężała.
-Dobra pośmialiśmy się,a teraz wytłumacz nam Justin co do chuja wczoraj się stało. - warknął.
- O co chodzi ? - zdziwił się Alex .
-O nic.- mruknąłem.
-Stary, jak to o nic. Kurwa. Pochwal się co wczoraj odjebałeś. I co by się stało gdyby mnie tam nie było. - warknął.
- Ale byłeś i nic się nie stało.
-Powiesz im czy ja mam to zrobić ?
-Kurwa, Ryan. Nic takiego się nie stało. Straciłem kontrole, okej ? Nie raz mi się to zdarzyło.
-Ale nigdy nie straciłeś kontroli tak, żeby kurwa kogoś zabić!- szepnął wkurwiony. Po tym jak słowa opuściły jego usta wszystkie głowy wystrzeliły w moim kierunku.
-Ty co ? -zapytał Alex.
-Dobrze słyszeliście- zaczął Ryan. -Wczoraj byliśmy na wyścigach ze zleceniem od Blaisa bo on nie mógł i jakiś ziom wisiał mu hajs. Justin za bardzo się wczuł i prawie go zabił. Jednak w porę się opamiętał. Wkurwiony poszedł i po drodze zgarnął jakąś dziwkę do lasu by odreagować.- kiedy ostatnie zdanie wypłynęło z ust Ryana usłyszałem jak ktoś stojący za mną głośno zasysa powietrze. Odwróciłem się tak szybko, że prawie skręciłem kark. Za mną stała Roonie, która wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem.
-Roonie...-zacząłem jednak ona tylko pokręciła głową na nie odwróciła się i szybkim krokiem wyszła ze stołówki.- Świetnie, Butler! Masz wyczucie stary.- warknąłem i pobiegłem za dziewczyną. Wybiegłem na korytarz jednak jej nigdzie nie było. Wyszedłem na zewnątrz i rozejrzałem się dookoła. Zauważyłem ją siedzącą na murku gdzie zawsze w weekendy albo w nocy niektórzy siedzą i piją. Podszedłem do niej i położyłem swoją dłoń na jej barku. Dziewczyna automatyczne, odskoczyła po czym spojrzała na mnie swoimi mokrymi od łez oczami.
-Nie dotykaj mnie, kurwa. -warknęła.
-Roonie, posłuchaj....- zacząłem. Jednak dziewczyna mi przerwała.
-Nie chce tego słuchać, Justin. Nie obchodzi mnie to.
- To dlaczego płaczesz? Skoro Cię to nie obchodzi ?
- Nie wiem, bo jestem głupia.
-Nie, nie jesteś i skończ pierdolić.- warknąłem tracąc cierpliwość.
-O co ci kurwa, Bieber chodzi huh ?! Co mnie kurwa interesuje twoje życie ? Powiedz przynajmniej czy dobra była.
- Roonie, kurwa skończ. Nie chciałem, okej ? Nie chciałem tego zrobić. Nie byłem wtedy sobą. Żałuje tego i przepraszam, słyszysz? Przepraszam. -krzyknąłem.
-Na chuj mi twoje przepraszam? Przerabialiśmy to już. Nic nas nie łączy przecież śmiało zapomnijmy i wróćmy do tego co było.
-Czy ty siebie kurwa słyszysz? -warknąłem. Przestań w końcu oszukiwać samą siebie. Zdążyłem ci poznać i wiem jaka jesteś ! Wiem, że tak naprawdę ta arogancka suka to tylko maska. tak naprawdę jesteś inna i przestań się przed tym bronić. Nie dopuszczasz do siebie nikogo. I wszyscy dają się nabrać na tę twoją postać super suki ale nie ja! Jakimś cudem dopuściłaś mnie do siebie i wiem jaka jesteś naprawdę. - wrzasnąłem.
-I to był kurwa błąd ! Nie powinnam była otwierać się przed tobą. Błędem było to, że przestałam Cię nienawidzić i błędem jest też to, że mi na tobie zależy. Wszystko jest kurwa błędem,a największym jesteś, kurwa TY! -teraz ona też wrzeszczała.-Nienawidzę Cię, kurwa Bieber !
- Okłamujesz sama siebie! Dobrze wiem, że tak nie jest. Więc skończ udawać !
-Może ja lubię udawać ? Bo widzisz w momencie kiedy jak to nazwałeś "ściągnęłam moją maskę dla Ciebie" zmieniłam się. Okazało się, że jednak mam uczucia i nie które z nich nie są tymi dobrymi. Zmieniła mnie sytuacja życiowa. Nie chciałam być więcej zraniona i czuć bólu.A potem pojawiłeś się ty z tym swoim układem i wszystko poszło się jebać. - powiedziała po czym zalała się łzami i uciekła. Ja natomiast stałem jak zahipnotyzowany. Nie potrafiłem nawet mrugać. Przetwarzałem w głowie to co właśnie usłyszałem. Zależy jej. Zraniłem ją. Czego nie chciałem ale zraniłem. Teraz ona mnie nienawidzi. A ja nie wiem o co chodzi. Jednak musiałem się dowiedzieć i to za wszelką cenę. Musiałem ją jakoś przeprosić i sprawić by znowu było dobrze. Zacznę od teraz, od rozmowy z Taylor bo jeśli jest teraz na świecie osobą, która zna ją lepiej niż ja to jest to Taylor i Chris.
Od Autorki :
Uuu.....Drama time.
A teraz inna sprawa.
A teraz inna sprawa.
Ostatnio zastanawiam się nad senesem prowadzenia tego bloga. Mam wrażenie, że piszę do sama dla siebie i że historia Roonie i Jusitna jest nic nie warta.
Może lepiej jak to zakończę.....
Może lepiej jak to zakończę.....
I proszę was jeśli ktoś to czyta zostawcie komentarz.
Swietny <33 Nie kończ go, historia jest świetna. :)
OdpowiedzUsuńJezu :( pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńPisz dalej! Kocham tego bloga nie kończ go proszę :* i świetny rozdział, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńMASZ GO PISAC!!!!!!
OdpowiedzUsuńLOVE U <3
nie przestawaj
OdpowiedzUsuńjeśli chcesz zareklamować dodaj na spis opowiadań
zapraszam do mnie
http://donia-99.blogspot.com/
PS: Usuń kody będzie więcej komentarzy
właściwie to w zeszłym tygoniu znalazłam Twojego bloga, ładnie zapisałam sobie i czekałam z wielkim trudem do weekendu, żeby wszystko nadrobić :D i dzięki Tobie w tę okropną niedziele, nie musiałam nigdzie wychodzić i mogłam czyttttać cały dzień! i naprawdę nie żałuję, że go znalazłam :D
OdpowiedzUsuńjak wiesz jest dużo blogów o Justinie i ciężko wymyślić historię, która byłaby "inna" niż wszystkie. No a Twoja właśnie ma to "coś" nie wiem jak to określić :D no ale bardzo mi się Twój blog spodobał, więc jak już zaczęłam czytać to nie rób mi tego i nie kończ, nooo! :D
wiesz ,że Cię kocham i każdy rozdział jest dla mnie wspaniały <3 /kate
OdpowiedzUsuńUuu jaki szybki zwrot akcji, mam nadzieje że Ronie mu wybaczy
OdpowiedzUsuń