RooniePOV:
Listopad. Jak ja kurewsko nienawidzę jesieni, a zwłaszcza listopada. Co prawda w Los Angeles pogoda dopisuje jednak dalej nienawidzę tego miesiąca. Od ponad dwóch miesięcy jestem z Justinem. Jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Oczywiście, zdarzają się nam kłótnie mniejsze czy większe ale w jakim związku ich nie ma. Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie powiedzieć, że go kocham jednak zdecydowanie coś do niego czuje i cholernie mi na nim zależy. Mam wrażenie, że uzależniam się od niego codziennie co raz bardziej. Widujemy się praktycznie cały czas w szkole, na imprezach, na wyścigach. Zazwyczaj po imprezie i nie tylko zostaję u niego. Od śmierci mojej mamy minęło prawie 5 miesięcy i dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo mi jej brakuje. Państwo Evans są wspaniałymi ludźmi. Traktują mnie jak własne dziecko, a ja staram się traktować ich jak rodziców. Jednak to nigdy nie będzie to samo. Dalej jednak nic nie wiadomo w sprawie jej śmierci, policja dalej nie ustaliła kto jest sprawcą co mnie strasznie wkurwia ale cóż. Każą czekać to czekamy. Na dzień dzisiejszy wszystko jest idealnie jednak boje się, że to długo nie potrwa, nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że to tylko cisza przed burzą. Cały czas mam wrażenie jakby miało stać się coś nie do końca dobrego dla nas wszystkich. Mam na myśli siebie i moją paczkę. Jednak postanowiłam się tym nie przejmować i korzystać z życia. Jest to nasz ostatni rok liceum więc trzeba się zabawić i korzystać ile wlezie, tak mówi Justin. Jego nowe życiowe motto, które nawiasem mówiąc mi odpowiada.
Moje przemyślenia przerwał mruczący coś pod nosem Justin. Najwyraźniej książę Bieber łaskawie postanowił się obudzić. Dzisiaj jest niedziela czyli dzień, w którym zarówno ja jaki i Justin nigdy nic nie robimy. Zazwyczaj leżymy w łóżku albo na kanapie.
-Dzień dobry.- mruknął zaspanym głosem. Cholernie sexownym głosem.
-Hej.- szepnęłam dając mu soczystego buziaka.
-Mmmmm, tak to ja się mogę budzić zawsze.- mruknął,otwierając oczy po czym przyciągnął mnie do siebie tak, że leżałam na nim.
-Puszczaj mnie, zgniotę się jeszcze.- wybuchnęłam śmiechem.
-Błagam cię,ja nic nie czuję. Jakbyś w ogóle na mnie nie leżała.
-Jasneeee. Co dzisiaj robimy ? To znaczy kanapa i TV czy łóżko i ja i ty ?
-To łóżko ja i ty brzmi cholernie podniecająco. -powiedział na co dostał kuksańca w w żebra.- Jednak nie tym razem, kochanie. Dzisiaj zabieram Cię gdzieś.
-Gdzie ?
-Niespodzianka.- uśmiechnął się szelmowsko.
-No weź. Wiesz, że nie lubię niespodzianek.
-Trudno, kochanie. Musisz wytrzymać. - cmoknął mnie w usta po czym zwlekł się z łóżka.- Ja idę pod prysznic,a potem zrobię śniadanie,a ty możesz sobie poleżeć jeszcze.
-Dziękuję ci , jesteś kochany. - powiedziałam całkiem szczerze bo naprawdę nie chciało mi się wychodzić w łóżka. Justin tylko puścił mi oczko i zniknął za drzwiami łazienki, a ja zakopałam się pod kołdrę i zamknęłam oczy. Po jakimś czasie usłyszałam trzask drzwi, który oznaczał, że Justin skończył brać prysznic i powędrował na dół. Postanowiłam, że wystarczy mi leżenia więc wygramoliłam się w łóżka i poszłam w ślady chłopaka.
Po wspaniałym prysznicu, ubrana tylko w moje koronkowe majtki i koszulkę Justina zeszłam na dół gdzie zastałam chłopaka przygotowującego śniadanie. Podeszłam do niego po cichutku i objęłam od tyłu w tali wtulając się w jego nagie plecy gdyż stał on tam w samych bokserkach. Kiedy tylko poczuł mój dotyk odwrócił sie do mnie przodem i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w jego tors głośno wzdychając. Pomimo tego, że zawsze jestem pełna energii, wredna, perfidna, zimna itd... To czasami potrzebuję takiej chwili gdzie zrzucę ze swoich barków te emocje, gdzie stanę się dosłownie bezbronna. W takich chwilach prawie zawsze towarzyszy mi Justin. Staliśmy tak w ciszy jakiś czas. W pewnym momencie Justin lekko się ode mnie odsunął po czym położył swój palec pod moją brodę i podniósł moją głowę tak, że patrzyliśmy sobie w oczy.
-Co jest ? -zapytał z troską.
-Nic.- posłałam mu lekki uśmiech.
-Znam Cię, Roonie i nie mów, że nic bo od momentu kiedy wstałaś jesteś zamyślona i jakby w innym świecie.
-To naprawdę nic. Po prostu mam jeden z tych dni.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą gdyż Justin dobrze wiedział, że mam takie dni kiedy staje się strasznie wrażliwa.
-Rozumiem.- powiedział i musnął moje wargi. Jednak ja miałam ochotę na więcej. Wiec czym prędzej zarzuciłam ręce na jego kark i przyciągnęłam go bliżej siebie pogłębiając pocałunek. Justin wcale nie był gorszy. Zacisnął swoje dłonie na moich biodrach i wślizgnął swój język. Zazwyczaj nasze języki toczyły zawziętą walkę jednak teraz idealnie ze sobą współgrały. Bieber podniósł mnie do góry i posadził na blace, a on stanął między moimi nogami, które chwilę później oplotłam wokół jego bioder. Przerwałam pocałunek kiedy poczułam swąd spalenizny.
- Justin, śniadanie. -wymamrotałam kiedy chłopak zaatakował moją szyję.
-CHOLERA- krzyknął i szybko się ode mnie oderwał podbiegając do kuchenki.- Widzisz co ze mną robisz ? Kiedyś przez Ciebie spalimy dom.- powiedział na co tylko się zaśmiałam zeskakując z blatu by usiąść na krześle jak człowiek. Po chwili chłopak postawił przede mną tosty i jajecznice.
Po zjedzonym śniadaniu oboje udaliśmy się na kanapę by "odpocząć" po posiłku. Włączyliśmy Jersey Shore. Leżeliśmy tak do około 16 kiedy Justin zarządził, że czas się zbierać na zaplanowaną przez niego niespodziankę. Jako, że nie miałam zielonego pojęcia gdzie Justin mnie zabiera miałam mały problem z wybraniem stroju dodatkowo byłam u niego więc nie miałam zbyt dużego wyboru. Więc postawiłam na uniwersalność. Włożyłam na siebie czarne rurki, czarną bluzkę,a na to białą marynarkę. Na nogi wsunęłam czarne szpilki, zrobiłam make-up,a włosy związałam w wysokiego koka na czubku głowy. Justin miał na sobie standardowy zestaw. Czarne spodnie z niskim krokiem opuszczone do połowy dupska, ja nie wiem jak on tak może, mniejsza. Biały t-shirt, białe supry, snapa i łańcuch na szyi.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Jechaliśmy już około 40 minut kiedy zobaczyłam tabliczkę, że wjeżdżamy do Calabasas. Zaczęłam się zastanawiać czy Justin przypadkiem nie upadł na głowę. W niedzielne popołudnie znajdujemy się właśnie w jednym z najdroższych miast w Californi. Nagle chłopak zatrzymał się przy półokrągłym budynku, na którym widniał napis : "Marmalade"* . Justin wysiadł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi, wysiadłam z pojazdu i ruszyliśmy w kierunku restauracji. po drodze chłopak splótł nasze palce razem. Kiedy znaleźliśmy się w środku odebrało mi mowę. Miejsce było prześliczne. Nie było zbytnio ekstrawaganckie lecz urządzone ze smakiem i dobrym wyczuciem. Jednak nie nacieszyłam się tym widokiem zbyt długo gdyż okazało się, że nasz stolik znajduje się na zewnątrz. Jednak na zewnątrz to miejsce było jeszcze bardziej urokliwe. Wokół stolików stał wysoki żywopłot z malutkimi czerwonymi kwiatuszkami, nad każdym stolikiem mieścił się parasol, a stoliki były szklane i przystrojone w kolorach bieli i różnych odcieni pomarańczy. Zajęliśmy swoje miejsca i po chwili znalazł się przy nas kelner, który nawiasem mówiąc był całkiem niezły...nie stój Roonie naprzeciw ciebie siedzi TWÓJ chłopak, a ty obczajasz kelnera-krzyczała moja podświadomość, która jak zawsze miała rację.
-Witam, nazywam się Jason i będę państwa obsługiwał. Czy mogę podać coś do picia ? -zapytał wlepiając we mnie swoje niebieskie tęczówki.
-Emm...po proszę mrożoną, zieloną herbatę.
-A dla pana ? - zapytał odwracając się w stronę Justina.
-Cole-warknął.
-Oczywiście, zaraz podam państwa napoje, a tym czasem zostawiam menu byście mogli wybrać posiłek.
-Dziękujemy.- powiedziałam lekko się uśmiechając i błagając w duchu żeby już sobie polazł bo zaczęło mnie wkurwiać jego bycie w chuj miłym. Chłopak wyszczerzył się i odszedł od naszego stolika. Wzięłam do ręki jedno menu i zaczęłam je przeglądać. Spojrzałam na Justina, który ciskał pioruny w stronę kelnera wyraźnie wkurzony.
-Hej- powiedziałam kładąc moje dłoń na jego, która leżała na stole.
-Co ?- warknął.
-Spokojnie, przecież nic się nie stało.
-Kurwa, kochanie on cie rozbierał wzrokiem. - powiedział na co ja się zaśmiałam bo pomimo tego, że był wkurwiony dalej używał zdrobniej w moim kierunku.
-A ja mam to gdzieś bo jestem na randce z moim cudownym chłopakiem. -powiedziałam zgodnie z prawdą. Zauważyłam, że moje słowa na niego podziałały i lekko się rozluźnił.
-Mówiłem ci już kiedyś, że jesteś wspaniała?
-A wspomniałeś raz czy dwa.- posłałam mu uśmiech.
-Tak w ogóle to zapomniałem się zapytać czy ci się podoba ?
-Jest genialnie, Justin. Tylko czemu Calabasas ?
-Kiedyś tu mieszkałem z rodzicami i pomyślałem, że to będzie dobry pomysł.
-I bardzo dobrze pomyślałeś jest wspaniale.
-Oho, wraca ten kutas.- mruknął na co ja wybuchnęłam śmiechem przez co kilka osób się na nas spojrzało.
-Oto państwa napoje. Czy mogę przyjąć zamówienie ?-zapytał znowu wlepiając we mnie wzrok i szczerząc się jak głupi do sera. Postanowiłam się trochę z nim pobawić. Złapałam pod stołem rękę Justina na co ten spojrzał na mnie pytająco, puściłam do niego oczko tak by tylko on to mógł zauważyć i odwróciłam wzrok w stronę kelnera.
-Hmmm...a co pan proponuje ?-zapytałam słodko trzepocząc rzęsami i przygryzając lekko wargę na co twarz Jasona automatycznie pokryła się czerwienią.
-Ja..ja- zaczął się jąkać.- polecam kurczaka *Marsalla podawany z pieczarkami, cebulą i pieczonymi ziemniaczkami.
-Wiesz, Jason. -powiedziałam.- Wolałabym jednak coś lżejszego. -szeroko się uśmiechając. Przez co nasz kolega o mało co nie zemdlał. Poczułam jak Justin mocniej zaciska swoją dłoń na mojej. Spojrzałam na niego kontem oka. Siedział tak z drugą ręką przy twarzy próbując powstrzymać śmiech.
-D-dobrze, więc m-może* "Seafood Louis" to sałatka z owocami morza.
-Świetnie, więc poproszę tą sałatkę.-mruknęłam przygryzając wargę.
-D-dobrze, a dla pana ? - odwrócił się od Justina.
-Ja poproszę *Colorado Lamb. - powiedział próbując ukryć śmiech.
-Czy to wszystko ? -zapytał spoglądając na mnie
-Tak, dziękujemy.-posłałam mu szczery uśmiech. Podałam mu oba menu zupełnie przypadkiem ocierając się o jego dłoń. Chłopak zabrał menu i jak najszybszym krokiem odszedł od naszego stolika potykając się po drodze o dwa krzesła. Gdy tylko zniknął z pola widzenia oboje z Jusem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Kochanie wiesz, że gdyby nie to, że złapałaś mnie za rękę pod stołem to zabiłbym najpierw jego,a potem Ciebie ? -zapytał.
-Wiem, dlatego to zrobiłam, a z drugiej strony wybacz ale musiałabym być zimną suką żeby być z tobą na randce,a flirtować z innym.
-Ale ty jes....- zaczął jednak nie pozwoliłam mu skończyć doskonale wiedząc co chce powiedzieć.
-Tak, tak wiem jestem zimną suką co właśnie pokazałam bawiąc się tym biednym chłopakiem jednak w stosunku do Ciebie przestało to działać jakieś pięć miesięcy temu.
-Czuje się zaszczycony. -wypiął dumnie pierś.
Po zjedzonym posiłku siedzieliśmy tak jeszcze przez jakiś czas rozmawiając o wszystkim i o niczym. Właśnie to było kolejną genialną rzeczą, że nigdy nie kończą nam się tematy do rozmowy.
-Zbieramy się ? -zapytał.
-Jasne.- odpowiedziałam.
Wyszliśmy z restauracji i skierowaliśmy się w stronę samochodu. Wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy.
-Kochanie, chciałem Cię zabrać w jeszcze jedno miejsce, dobrze?
-Jasne,a powiesz mi co to za miejsce ?
-Nope.
-Tak, myślałam.- zrobiłam minę naburmuszonego dziecka czym wywołałam śmiech u Justina. Po niespełna 10 minutach Justin zatrzymał samochód na jakiejś leśnej drodze.
-Emm...Justin ? Czy ty chcesz mnie zgwałcić, zabić i zostawić moje ciało w Calabasas w lesie ? -zapytałam.
-Nie, nie chce tego zrobić. Chodź.- powiedział i splótł nasze palce prowadząc mnie między drzewami. Maszerowaliśmy tak jakieś 15 minut. W pewnym momencie drzewa zaczęły się przerzedzać aż ukazały przepiękny widok. Małe jeziorko otoczone lasem. Ze względu na to, że słońce już zaszło miejsce to nabrało jeszcze większego uroku. Widać, że to miejsce nie cieszy się zbytnią popularnością. Całkowicie wyszliśmy z lasu i usiedliśmy na małej kładce przy jeziorku.
-Justin, to miejsce jest śliczne, skąd je znasz ?
-Pewnego razu, kiedy byłem młodszy i tutaj mieszkałem pokłóciłem się z ojcem i trafiłem w to miejsce. Od tego czasu zawsze tu przychodziłem kiedy chciałem pomyśleć i odpocząć. Jesteś pierwszą osobą, której pokazałem to miejsce. - powiedział. Muszę przyznać, że poruszyły mnie jego słowa i nie mam pojęcia co powiedzieć więc go pocałowałam.
Siedziałam tak między nogami Justin opierając się o jego klatkę piersiową natomiast Justin siedział za mną i składał mokre pocałunki na mojej szyi. Mogłabym tak trwać wieki jednak jutro poniedziałek co się równa z tym, że muszę wcześnie wstać.
-Justin ?
-mhmm...?-mruknął nie zaprzestając swoich czynności.
-Wracamy ? Bo zaraz tutaj zasnę, a niestety jutro poniedziałek.
-Jasne, kochanie.- powiedział i ostatni raz mnie pocałował.
Ten dzień był perfekcyjny pod każdym względem. Oboje ukazaliśmy dzisiaj każdą z emocji. Był gniew, smutek, spokój, zabawa po prostu wszystko. Oboje z Justinem jesteśmy typem człowieka, który uwielbia imprezować, pić i tańczyć jednak nawet nam "szalonym imprezowiczom" czasami trzeba takiej melancholijnej odskoczni. Nie znałam Justina od tej strony. Jednak zdecydowanie uwielbiam tą stronę i mam nadzieję , że zobaczę ją jeszcze nie raz.
Od Autorki :
*taka restauracja na prawdę jest w Calabasas
**nazwy potraw, które też istnieją w tej knajpce :3
W rozdziale możemy zobaczyć naszą kochaną Roonie i Jusa z trochę innej strony, co o tym myślicie ?
Opinie zostawiam wam.
ŚCISKAM I CAŁUJĘ <3
Genialny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńczekam na nn :D
super ;)
OdpowiedzUsuńcudowny i taki słodki
OdpowiedzUsuńna prawdę świetny
jak słodko *.* czekam na nn ;* <33
OdpowiedzUsuńcudo *_*
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńjakie słodziaki <3
OdpowiedzUsuń