sobota, 31 maja 2014

26. Later...was only darkness

SomeonePOV:
Dzisiaj. Nareszcie nadszedł ten dzień. Dzisiaj miałem zakończyć to co przed laty rozpoczął mój ojciec. Rodzina Styles'ów miała zdechnąć jak muchy. Ojciec zdążył pozbyć się dwójki, trzecia została dla mnie. Niewdzięczna suka Styles. Kocham ją, a ona woli prowadzać się z tym śmieciem Bieberem. W takim razie jak nie ja to nikt nie będzie jej miał.

RooniePOV:
Na dzisiejszy dzień cieszyłam się jak dziecko, które dostało cukierka. Nawet fakt, że właśnie jestem w szkole mi nie przeszkadza. Pierwszy piątek grudnia czyli ostatni wyścig sezonu. Z jednej strony byłam strasznie podekscytowana ale z drugiej strony trochę się bałam. Ten wyścig jest dla mnie bardzo ważny. W tamtym roku niestety nie udało mi się wygrać  dlatego w tym chciałam dać z siebie wszystko i zgarnąć pierwsze miejsce. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będzie to proste zadanie biorąc pod uwagę fakt, że w tym wyścigu oprócz mnie udział bierze również Alex, Delgando, Blaise i oczywiście Justin. Ale byłam dobrej myśli, że jednak w tym roku uda mi się zgarnąć pierwsze miejsce, jednak gdyby nie udało mi się wygrać miałam nadzieję, że osobą, która wygra będzie Justin.
Weszłam na stołówkę lekko spóźniona. Otworzyłam drzwi,a wszystkie oczy spoczęły na mnie. Ta szkoła zaczyna mnie przerażać. Olałam ich i podeszłam a raczej podskoczyłam do naszego stolika. Miałam zajebisty humor i nikt nie miał prawa mi go zepsuć.
-Hej.- powiedziałam radośnie pakując się Justinowi na kolana i cmoknęłam go w usta.
-Cześć, kochanie.-odpowiedział.- Co ty taka wesoła ?
-A co? Nie wolno mi ?- zaśmiałam się,a Justin widząc mój entuzjazm roześmiał się.
-Hey Styles, brałaś coś? -zapytał Ryan.
-Matko, weźcie się pierdolcie, czy człowiek nie może mieć już dobrego humoru ?
-Wyluzuj, Roonie. Po prostu dawno nie widzieliśmy cię tak rozentuzjazmowanej. -powiedziała Tay.
-Dobra już dobra. Koniec tematu.
-Jedziesz po szkole do mnie ?- szepnął mi Justin na ucho.
-Muszę się przygotować na noc.
-To pojedziemy do mnie, porobimy coś,a potem cię odwiozę do domu.
-Co porobimy ? - mruknęłam tak żeby tylko on był to w stanie usłyszeć.
-Co tylko chcesz.-szepnął i przygryzł lekko płatek mojego ucha.
-Zboczeniec. - powiedziałam i go pocałowałam.
-Ale kochasz tego zboczeńca.
-Niestety. -westchnęłam.
-No dzięki.- zrobił minę zbitego psiaka.
-No wiesz, że to prawda.
-Nie, nie wiem o czym mówisz.
-Justin błagam....-próbowałam powstrzymać śmiech.
-Nie, powiedz to ja naprawdę nie wiem o co ci chodzi.- dalej udawał obrażonego.
-Kocham Cię.
-Co ?
-Kocham Cię, głupku.-powiedziałam głośniej.
-Co powiedziałaś bo nie dosłyszałem?
-KOCHAM CIĘ, BIEBER.-krzyknęłam dopiero potem oriętujac się co zrobiłam. Cała stołówka nagle ucichła, a wszystkie spojrzenia skierowane były na nasz stolik. Taylor, Ryan, Chris i reszta siedziała cicho i patrzyła na nas z niedowierzaniem. W tym momencie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chciałam zniknąć. Jednak Justin miał inne plany.
-TEŻ CIĘ KOCHAM, STYLES.- krzyknął jeszcze głośniej,a ja nie wierzyłam w to co się właśnie stało. Patrzyłam tak na niego nie mogąc nic powiedzieć i po prostu go pocałowałam. Nagle wszyscy zaczęli bić brawo. No tak największa suka i badass właśnie wyznali sobie miłość przed całą szkołą niezłe show.
Po szkole pojechaliśmy do Justina tak jak wcześniej ustaliliśmy. Przez cały czas czas w szkole czułam na sobie spojrzenia innych osób. Powiem szczerze, ze zaczeło mnie to wkuriwać.
Stałam przy kuchennym blacie robiąc obiad dla mnie i Justina i zaczęłam się zastanawiać nad jedną rzeczą, a mianowicie Justin mieszka sam. Jesteśmy razem i takie tam, a ja nie wiem nic na temat jego rodziny. W domu nie ma żadnych zdjęć czy pamiątek. Podejrzewam, że musi to być dla niego trudny temat więc nie drążę tematu. Jak będzie chciał to sam mi powie. Skończyłam przygotowywać posiłek i wraz z dwoma talerzami skierowałam się do salonu gdzie na kanapie leżał rozwalony Bieber. Kiedy podeszłam odwrócił się w moją stronę,a na ustach wymalował się szeroki uśmiech.
-Boże dziewczyno jesteś wspaniała.-krzyknął.- Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem prawdziwy obiad.
-Smacznego.-odpowiedziałam tylko i się zaśmiałam.
Po obiedzie oboje leżeliśmy na kanapie oglądając film. Akurat  była scena jak jakiś koleś lasce zarysował samochód, a ta zaczęła się na niego drzeć i wyzywać od najgorszych. Nagle Justin wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Spojrzałam na niego jak na debila, a ten widząc moją minę zaczął się jeszcze bardziej śmiać i turlać po sofie aż zleciał na dywan przez co i ja wybuchnęłam śmiechem. Justin jednak chyba nawet nie zauważył, że zleciał z sofy bo teraz turlał się po dywanie trzymając za brzuch i śmiał się w niebo głosy.
-Justin możesz mi powiedzieć z czego się tak śmiejesz?- zapytałam jednak w odpowiedzi dostałam tylko kolejny wybuch śmiechu. Zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem zamiast na wyścig nie jechać do szpitala psychiatrycznego. Postanowiłam się więcej nie odzywać i poczekać aż się uspokoi. Gdy już wrócił na sofę i w miarę opanował śmiech ponowiłam pytanie. - Powiesz mi co cię tak rozśmieszyło ?
-Przypomniało mi się coś .-powiedział próbując złapać oddech.
-Co takiego ?
-Pamiętasz jak Chris zostawił twoje ferrari u mnie ?
-No.... i co to ma do rzeczy ?
-No jak powiedziałem na parkingu, że go zarysowałem tylko po to żeby cię wkurwić to zachowywałaś się wtedy gorzej niż ta dziewczyna z filmu. -powiedział i znowu wybuchnął śmiechem.
-No bez przesady aż tak nie dramatyzowałam.- zaczęłam się bronić.
-No tak jak ona nie. Byłaś jeszcze gorsza.
-No dzięki.-powiedziałam udając obrażoną.
-Daj spokój, kochanie. Było zabawnie przynajmniej.
-Może dla Ciebie. Ja byłam wtedy niesamowicie wkurwiona.
-No właśnie. Dlatego było śmiesznie.
-Pieprz się, Bieber.-powiedziałam śmiejąc się i poszłam do kuchni.
-TYLKO Z TOBĄ.-usłyszałam za sobą krzyk.

Dzisiaj na wyścigach liczba osób przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania. Nie ładnie mówiąc było nas w chuj. W wyścigu brało udział 20 osób. W tym Ja ,Justin, Chris, Blaise i Grande. Temu ostatniemu nie pozwolę wygrać choćbym miała umrzeć. W zasadzie to dalej nie wiem po chuj Matt tu wrócił i panoszy się po LA. Jednak dzisiaj nie czas na takie myśli.Nasze samochody były równo ustawione na linii startu. Mój samochód stał między Justinem, a Chrisem. Wyszłam z samochodu i usiadłam na masce patrząc przed siebie. Nagle przede mną jak z pod ziemi wyrósł Justin.
-Powodzenia, kochanie.- powiedział i wpił się w moje wargi.
-Tobie też. -szepnęłam opierając się swoim czołem o jego.
-Damy radę...-ZAWODNICY PROSZĘ ZAJĄĆ SWOJE MIEJSCA WYŚCIG ROZPOCZYNA SIĘ ZA MINUTĘ- krzyknął Paul do mikrofonu.-Kocham Cię- powiedział i złożył ostatni pocałunek na moich ustach po czym odszedł w stronę swojego samochodu. Ja natomiast obróciłam się na pięcie i wsiadłam do swojego. Odwróciłam głowę w prawo gdzie napotkałam wzrok Chrisa, który puścił mi oczko. Potem odwróciłam się w lewą stronę by spotkać wzrok Justina, spojrzałam mu w oczy i powiedziałam bezgłośne "Kocham Cię" W zamian dostałam olśniewający uśmiech. Przed nami stanęła Molly z pistoletem.
-ODPALIĆ MASZYNY.- krzyknęła. Wtem wszystkie auta obudziły się do życia.- GOTOWI ? START- krzyknęła i wystrzeliła pocisk w górę. Nacisnęłam pedał gazu i ruszyłam do przodu wymijając po drodze połowę zawodników.  Docisnęłam pedał gazu poczułam ostre szarpnięcie i wyprzedziłam kolejne dwa samochody. Zmieniłam bieg,a samochód przyspieszył. Siła grawitacji wbiła mnie w fotel. W tym momencie czułam się wolna i szczęśliwa. Do mety został mi dosłownie kawałek. Prowadziłam, lecz zaraz za mną jechał Justin. Pokazałam mu w lusterku środkowy palec i docisnęłam gaz z taką siłą bojąc się, że pedał gazu przebije podłogę. Po chwili przekroczyłam linię mety. Wygrałam. Nie mogłam w to uwierzyć naprawdę to wygrałam. Zatrzymałam samochód i szybko z niego wysiadłam biegnąc w stronę samochodu Justina, który był drugi i zatrzymał się zaraz obok mnie. Chłopak wyszedł z auta i stanął naprzeciw mnie z otwartymi ramionami. Po chwili znajdowałam się w jego ramionach. Zaplotłam moje ręce na jego szyi,a nogi w okół pasa i wpiłam się w jego usta. Justina dłonie zjechały na mój tyłek bym się nie zsunęła. Oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc.
-Wygrałam.- szepnęłam nie mogąc w to uwierzyć.
-Tak kochanie, wygrałaś i jestem z Ciebie cholernie dumny pomimo tego, że mnie pokonałaś. Należy ci  się ta wygrana.- powiedział i znowu mnie pocałował. Nagle poczułam jak ktoś odrywa mnie od Justina. Nie chciałam go puścić jednak nie miałam innego wyjścia. Po chwili Ryan, Chris, Justin i Alex zaczęli podrzucać mnie do góry,a inni zaczęli skandować moje imię. Ta chwila mogłaby trwać w nieskończoność. Po chwili chłopcy postawili mnie na ziemie i wszyscy zaczęli do mnie podchodzić i mi gratulować. Po jakimś czasie podszedł do mnie Justin.
-Idziemy na imprezę ?-zapytał łapiąc mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
-Gdzie ?
-Do clubu całą paczką oblać twoje zwycięstwo, a potem zostaniesz u mnie na noc.
-Dobrze,a co z samochodami ?
-Pojedziemy najpierw do mnie i zostawimy jeden i pojedziemy razem.
Jak powiedział tak też zrobiliśmy. Odstawiłam swój samochód pod dom Justina i pojechaliśmy do clubu. Gdy znaleźliśmy się przed wejściem do moich uszu od razu dotarła głośna muzyka dochodząca ze środka. Przed wejściem była dosyć długa kolejka. Odechciało mi się imprezy  na myśl o tym ile spędzę czasu w tej kolejce jednak Justin miał chyba inne plany. Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce po czym ruszył w stronę ochroniarzy mijając kolejkę.
-Siema, Braian.- wymienił z nim męski uścisk.
-Witaj Bieber dawno Cię tu nie było. Co to za laleczka ? Podzielisz się potem? - czułam jak mięśnie Justina się napinają po tym co powiedział ten koleś jednak mnie one wcale nie zdziwiły. Nie jest to żadną tajemnicą, że Justin bawił się laskami jak mała dziewczynka lalkami. Więc na mnie nie zrobiły one żadnego wrażenia.
-Żadna Kurwa laleczka- warknął Justin w jego stronę.- Tylko moja DZIEWCZYNA i dobrze Ci radzę stary łapska przy sobie. - splunął.
-Wyluzuj stary , łapie. A teraz pakujcie się do środka.
Weszliśmy do środka  i kierowaliśmy się do loży gdzie czekali na nas już wszyscy. Na wstępie wypiliśmy kolejkę za moją wygraną,a potem szło samo. Nie byłam pijana. Na całe szczęście mam mocną głowę. Po godzinie miałam dosyć siedzenia przy stoliku i wyciągnęłam Justina na parkiet.
Po dziesięciu przetańczonych piosenkach byłam wykończona i cała mokra. Zdyszana powiedziałam Justinowi, że idę na zewnątrz się przewietrzyć. Justin powiedział, że pójdzie tylko do stolika po fajki i do mnie dołączy. Wyszłam tylnym wyjściem i od razu uderzył we mnie podmuch świeżego powietrza. Nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Byłam pewna, że to Justin jednak gdy się odwróciłam widziałam tylko z oddali czarną postać w kapturze. Chciałam się odezwać jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić owa postać wyciągnęła przed siebie dłoń. Poczułam przerażający ból w okolicy brzucha. Ostatnie co usłyszałam to czyjś szept mówiący, że zasłużyłam na to tak samo jak mój ojciec.Potem była tylko ciemność.

Od Autorki:
No i się zaczęło.....Jak myślicie kim jest tajemnicza postać, co się stanie z Roonie i jak zareaguje Justin ?
Następnie.... dzisiaj wybiło nam 10 tyś. I muszę przyznać,że WOW jak zakładałam tego bloga nie spodziewałam się tego kompletnie więc dziękuję wam.
Komentujcie dzielcie się swoimi myślami.
KISS KISS <3

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, czekam na nn <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Delgado jak sądzę.. Justin - książę na białym rumaku ♥ Następny proszę xd
    #Nizzle

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg szybko następny *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie to! Jestem pewna, że to Matt. / JJ

    OdpowiedzUsuń
  5. Podejrzewam że to ten jak mu było.....? David czy coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne cudne i jeszcze raz cudne :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietny:-)
    Czekam na next:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. W takim momencie? No nie żartuj.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja się pytam gdzie są dalsze rozdziały? Spędziłam całą noc na czytaniu tego i JA MUSZĘ WIEDZIEĆ CO DALEJ

    OdpowiedzUsuń