niedziela, 15 czerwca 2014

28. Can I kiss you ?

JustinPOV:
Obudziłem się nie wiedząc co jest grane. Dopiero po chwili w mojej głowie odtworzył się obraz ostatnich dziesięciu dni. Nagle przez głowę przemknęły mi słowa lekarzy "Jeśli nie obudzi się w ciągu 24 godzin odepniemy ją od urządzeń". To wspomnienie zadziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. Zerwałem się z łóżka i spojrzałem na zegarek. Zostały mi 2 godziny do pełnych 24 godzin od wczorajszych informacji. Olimpijskim tempem znalazłem się pod prysznicem. Po niespełna 10 minutach siedziałem już w swoim samochodzie prosząc boga żebym na miejscu zobaczył te przepiękne brązowe tęczówki.
Droga do szpitala ciągnęła się niemiłosiernie włączając w to 2 korki i każde możliwe mijane przeze mnie światła musiały się za każdym jebanym razem zmienić na czerwone. Na miejsce dotarłem 30 minut przed upłynięciem danego czasu. Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie wariuję. Do szpitala dosłownie wbiegłem po drodze potrącając jakąś pielęgniarkę. Wymamrotałem ciche "przepraszam" i pobiegłem dalej. Dotarłem na miejsce ale widok jaki tam zastałem spowodował, że zatrzymałem się gwałtownie. W tym momencie przez moją głowę przeleciało miliardy różnych myśli. Obłęd. To jedyne słowo, które może opisać to co działo się w mojej głowie.

TaylorPOV:
Nie mogłam tego znieść. Wyszłam z jej pokoju w kompletnym szoku i niedowierzaniu. Gdy tylko drzwi się za mną zamknęły wybuchnęłam płaczem i wtuliłam się w stojącego obok Chrisa. Kiedy tak stałam mocząc koszulkę mojego przyjaciela usłyszałam trzask drzwi. Podniosłam wzrok, a w wejściu na oddział stanął Justin. Kiedy mnie zobaczył automatycznie się zatrzymał. W jego oczach pojawił się obłęd. Cholernie się w tym momencie bałam. Justin był nieobliczalny nigdy nie wiadomo co może zrobić. Odsunęłam się od Chrisa i powoli zaczęłam podchodzić w jego stronę.
-Justin....-szepnęłam. Jednak na tyle głośno by był w stanie mnie usłyszeć.
-Nie.- szepnął- Nie nie nie nie nie - zaczął powtarzać co raz głośniej.-Przecież się nie spóźniłem.
-O czym ty mówisz? -zapytałam. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.
-Przecież  nie minęły 24 godziny. Oni nie mogli....Ona nie mogła....NIE PROSTU KURWA NIE- krzyknął, a ja dopiero teraz zrozumiałam o co mu chodzi.
-Justin uspokój się, słyszysz? Musisz się uspokoić. - zaczęłam łagodnie.
-Nie mów mi kurwa co mam robić.- warknął.- Nie mieli jebanego prawa, rozumiesz? Nie minęły 24 godziny do kurwy. To nie może być prawda. Nie może. Nie mogę. Ja bez niej nie dam rady. Jestem niczym. Niczym.- ostatni wyraz wyszeptał ledwo słyszalnie. Nagle zerwał się z miejsca i z całej siły uderzył w pobliską ścianę.
-JUSTIN.- krzyknęłam. Jednak on nie zareagował. -BIEBER DO KURWY NĘDZY. -wrzasnęłam. Chłopak się odwrócił w moją stronę, a jego wzrok był pusty. nie było w nim nic. Pustka. Wyciągnęłam w jego stronę rękę. Justin po chwili wahania złapał ją. Pociągnęłam go w stronę jej pokoju. Kiedy położyłam dłoń na klamce.Justin się odezwał.- Nie, ja nie chcę tego oglądać. Rozumiesz? - szepnął.
-Zamknij się już kurwa i właź tam. - warknęłam i siłą wepchnęłam go do pokoju od razu zamykając drzwi.

JustinPOV:
-Zamknij się już kurwa i właź tam.- warknęła i siłą wepchnęła mnie do tego pokoju od razu zamykając za mną drzwi. Wszedłem do pomieszczenia i nie potrafiłem podnieść głowy żeby na nią spojrzeć.
-Justin..?.- usłyszałem szept. Gwałtownie podniosłem głowę i niemal od razu napotkałem te piękne czekoladowe tęczówki. Nie mogłem w to uwierzyć. Niemal od razu znalazłem się przy jej łóżku. Upadłem na kolana,a jedna łza spłynęła po moim policzku.
-Roonie....-szepnąłem.- Ja myślałem...ja...ty...myślałem, że cię straciłem. - poczułem jak jej palce wplatają się między moje włosy. Następnie na moim policzku,a potem na brodzie by po chwili delikatnie unieść ją ku górze tak, że nasze spojrzenia się spotkały.
-Nigdzie się nie wybieram, słyszysz? - szepnęła. Na co ja tylko skinąłem głową.- Jeszcze trochę będziesz musiał ze mną wytrzymać. - uśmiechnęła się lekko.- A teraz proszę cię wstań bo jak ktoś przyjdzie to pomyśli, że mi się oświadczasz. - zachichotała,a dla mnie to było jak wygrana na loterii. Słyszeć jej śmiech. Spełniłem jej prośbę i po chwili stałem obok jej łóżka.
-Mogę cię pocałować ? -zapytałem. To było dziwne. Kiedyś robiłem to co chciałem i nie pytałem nikogo o zdanie,a teraz? Pytam się własnej dziewczyny czy mogę ją pocałować. Jednak widok jej leżącej tutaj kiedy wygląda jakby najmniejszy ruch sprawił , że rozsypie się ma miliony drobnych kawałków.
-Jeśli chcesz.- odpowiedziała obojętnie. Jednak po chwili na jej ustach zawitał lekki uśmieszek. Pochyliłem się tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. Po chwili nasze usta się spotkały. To uczucie było nie do opisania. W tej chwili czułem, że mam wszystko czego potrzebuję do życia. Dopiero teraz kiedy Roonie była krok od śmierci zdałem sobie sprawę ile dla mnie znaczy. Nasz pocałunek był bardzo delikatny i zmysłowy. Oboje chcieliśmy ukazać wszystkie nasze emocje. Po chwili oderwaliśmy się od siebie jednak moja głowa dalej znajdowała się milimetry przed jej twarzą.
-Kocham Cię- szepnąłem. po czym złożyłem jeszcze jeden pocałunek na jej ustach.- To było najgorsze 10 dni mojego życia. -po moich słowach zauważyłem łzy w oczach dziewczyny. - Dlaczego płaczesz kochanie ? -zapytałem.
-Ponieważ nie sądziłam, że po tym jak zginęli moi rodzice usłyszę od kogoś innego prócz Tay, że mnie kocha. - powiedziała.
-To musisz się przyzwyczaić bo mam zamiar przypominać ci to na każdym kroku, kochanie.
- Myślę, że to nie będzie trudne. -zaśmiała się.
- Powinnaś odpocząć, kochanie. Prześpij się, a ja pójdę porozmawiać z lekarzem.
-Okej.- powiedziała. Podniosłem się i skierowałem w stronę wyjścia.-Justin...-zaczęła kiedy miałem wychodzić.
-Tak ?
-Też Cię kocham. - mruknęła. Na co posłałem jej uśmiech by po chwili opuścić jej salę.

RooniePOV:
Obudziłam się. Jedyne co mi towarzyszyło to kompletna dezorientacja. Nie wiedziałam co się stało. Nie wiedziałam gdzie jestem. Nic pustka. Dopiero po chwili wszystko do mnie dotarło. Słyszałam wokół siebie jakieś głosy jednak nie mogłam nic zrobić. Moje powieki były jak z betonu. Musiałam się nieźle wysilić by je otworzyć. Pierwsze co to uderzyło we mnie jasne światło. Następnie dźwięki zaczęły się wyostrzać . Po chwili pełno ludzi w białych kitlach zaczęło kręcić się wokół mojego łóżka. Zadawali dziwne bezsensowne pytania typu : " Czy wie jak się pani nazywa?" ,"Ile ma pani lat?","Ile pani widzi palców?" - No kurwa. Co ja jestem ? Porażenia mózgowego to ja chyba jeszcze nie mam. Banda debili pomyślałam jednak posłusznie odpowiadałam bo jedyne czego teraz chciałam to, to żeby wszyscy stąd wypierdalali i zostawili mnie w ciszy i spokoju. Ja pierdole.
Jeszcze przez jakieś 10 minut pokręcili się wokół mnie i wyszli. Zostałam sama,a przynajmniej tak mi się wydawało. Spojrzałam w lewo kiedy ujrzałam sylwetkę mojej przyjaciółki siedzącej na krzesełku obok łóżka.
-Taylor ? -szepnęłam. Bo nie miałam siły by normalnie się odezwać.
-Roonie...nawet nie wiesz jak się o ciebie baliśmy.- zaczęła płakać.
-Ja....- nie wiedziałam co powiedzieć.- Gdzie Justin ?
-Nad ranem pojechał do domu. Jego mama wczoraj przyjechała i jakimś cudem udało jej się go namówić żeby w końcu stąd wyszedł.
-C-co ?
-Tak Roonie. Byłaś w śpiączce 10 dni. Justin siedział przy tobie dniami i nocami. Nie jadł, nie pił, nie spał, nawet do nikogo się nie odzywał. Siedział przy tobie i błagał żebyś się obudziła. On był wykończony. Pierwszy raz widziałam go żeby płakał.
-Płakał ? - zapytałam z niedowierzaniem. - Justin płakał ? Ale dlaczego?
-Dlatego, że Cię kocha, Roonie. I jeszcze....-urwała w połowie.
-Dlaczego, Taylor? Powiedz mi prawdę.
-Obudziłaś się w ostatniej chwili.
-Co masz na myśli ?
- Lekarz wczoraj powiedział ,ze jeżeli w ciągu 24 godzin się nie obudzisz to odepną cie od maszyn i stwierdzą śmierć kliniczną. Obudziłaś się godzinę przed tym jak mieli odłączyć maszyny.My..my naprawdę myśleliśmy, że to jest koniec.
-Taylor, przepraszam. Ale ja chcę zostać sama. Muszę to wszystko przemyśleć.
-Dobrze, Jasne rozumiem.
Taylor wyszła i zostawiła mnie samą. W głowie miałam jeden wielki bałagan. Pierwszym pytaniem, które mnie nurtowało to kim była osoba, która chciała mnie zabić. Bo wątpię żeby był to tylko dziwny przypadek. Coś z cyklu znalazłam się w nieodpowiednim miejscu o nie właściwym czasie. Nie do końca pamiętałam jednak co dokładnie się stało. Całe to zdarzenie pamiętam jak przez mgłę. Może z biegiem czasu coś sobie przypomnę. Co na pewno mi się przyda bo prędzej czy później będę musiała zeznawać na policji. Zastanawia mnie również reakcja Justina. Nie sądziłam, że będzie przy mnie siedział. W zasadzie nie wiem o czym myślałam chyba tego ,że mnie zostawi, że znajdzie sobie nową i tak po prostu zapomni jednak zaskoczył mnie i to pozytywnie. Jeszcze kilka miesięcy temu obiecywałam sobie codziennie przed lustrem, że się nie zakocham, że nie jestem do tego już zdolna, że nie oddam po raz kolejny serca by potem cierpieć. A tu nagle z nikąd pojawia się Justin i jego cholerna umowa i BOOM! Moje postanowienia poszły w pizdu. Jednak na dzień dzisiejszy nie żałuje.
Moje rozmyślenia przerwał czyjś krzyk dochodzący z korytarza. Rozpoznałam w nim głos Taylor. Boże co za dziewczyna. Nawet w szpitalu drze mordę. " Zamknij się kurwa i właź tam"- tylko tyle usłyszałam i po chwili drzwi do mojego pokoju otworzyły się. W progu stanął Justin ze spuszczoną głową. Widziałam, że bał się podnieść głowę. On chyba nie....on chyba nie myślał, że ja umarłam. Prawda?
-Justin...?- postanowiłam się odezwać. Głowa chłopaka wystrzeliła go góry. Justin spojrzał na mnie i sekundę później padł na kolana przed moim łóżkiem,a po jego policzku stoczyła się jedna samotna łza. Ten widok złamał moje serce. Widząc Justina w takim stanie czułam dziwne wyrzuty sumienia, że to przeze mnie się tak czuje.
-Roonie....-szepnął.- Ja myślałem...ja...ty...myślałem, że cię straciłem.-moje serce w tym momencie stanęło na chwilę. Z wielkim trudem podniosłam moją rękę i wplotłam w jego włosy by po chwili przejechać nią po jego policzku następnie położyłam dwa palce pod jego brodę i uniosłam głowę żeby na mnie spojrzał.
-Nigdzie się nie wybieram, słyszysz? - szepnęłam. -Jeszcze trochę będziesz musiał ze mną wytrzymać. - trochę żartu się przyda.- A teraz proszę cię wstań bo jak ktoś przyjdzie to pomyśli, że mi się oświadczasz. - zachichotałam.
-Mogę cię pocałować ? -zapytał. Co mnie zdziwiło. Bo od kiedy Pan Bieber pyta o zgodę do pocałunku. Haaaaaalo!! Spałam tylko 10 dni, a nie 10 lat. Mam wrażenie, że przez te 10 dni wydarzyło się więcej niż mi się wydaje ale tym będę martwić się później.
-Jeśli chcesz.- powiedziałam z udawaną obojętnością. Po chwili nasze usta połączyły się w czułym pocałunku, który był inny niż wszystkie. Był taki delikatny jakby Justin bał się, że jeśli zrobi gwałtowniejszy ruch to coś mi się stanie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Justin spojrzał mi w oczy i szepnął "Kocham Cię" po czym złożył jeszcze jeden lekki pocałunek na moich wargach,a w moich oczach jak na zawołanie pojawiły się łzy. To były dwa tak banalne słowa, których ludzie często nadużywają. Ludzie nieznający potęgi tych słów. Wyjaśniłam chłopakowi skąd moje łzy bo oczywiście jemu nic nie umknie. On widzi wszystko. Po chwili Justin opuścił salę by porozmawiać z lekarzami,a ja postanowiłam wykorzystać ten czas na sen. Co z tego, że spałam sobie 10 dni ? Jestem zmęczona.  Nie spostrzegłam kiedy zasnęłam.

Od Autorki :
Heeeeej miśki. ROONIE WRÓCIŁA. CIESZYCIE SIĘ ?
No bo w sumie bez niej to nie było by to samo nie mogłabym tego zrobić.
Takie małe pytanko. Czy ktoś tutaj lubi One Direction ?? :*

Zostaw komentarz. Dla ciebie to sekunda, a dla mnie motywacja do kontynuowała losow Roonie i Justina.

8 komentarzy:

  1. Świetny, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny * - * chce nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski brak słów...;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeeeezuuu *-* Wiedziałam że się obudzi.. Nikt nie uśmierciłby chyba głównej postaci xd

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. super że się obudziła i mam nadzieję że się wszystko ułoży :)

    OdpowiedzUsuń