sobota, 5 lipca 2014

30. Gift

RooniePOV:

Został ostatni dzień. Ostatni dzień przed świętami. Nareszcie wpadłam na pomysł prezentu dla Justina. Będę z nim miała jednak trochę problemów ale mam nadzieję, że dam radę. Postanowiłam nie zwlekać i zabrać się za to już teraz. Delikatnie podniosłam się z łóżka tak by nie obudzić Justina. Wyplątałam się z jego objęć i po cichu wyszłam z jego sypialni po drodze zgarniając telefon. Zeszłam na dół, wstawiłam wodę na kawę i postanowiłam zadzwonić najpierw do Blaise'a potem do Ryana bo byli oboje niezbędni w pomocy przygotowania prezentu dla Justina. Wybrałam numer tego pierwszego i po trzech sygnałach usłyszałam zaspany głos Williamsa, ups chyba go obudziłam.
-Hey, Blaise. -powiedziałam wesoło.
-Siema Styles! Co jest tak ważne, że dzwonisz do mnie o 10 rano ?
-Potrzebuję twojej pomocy.
-Zamieniam się w słuch.- odparł.
-Więc musisz mi pomóc z prezentem dla Justina.- zaczęłam.
-Nie ma problemu. Chodzi o samochód prawda? - zapytał choć dobrze znał odpowiedź.
-W pewnym sensie.- odpowiedziałam po czym wytłumaczyłam mu szybko o co chodzi. Blaise zgodził się bez problemu. Teraz pozostało mi tylko zadzwonić do Ryana żeby zabrał gdzieś Justina bym mogła zrealizować ten plan. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i czekałam  aż Butler odbierze telefon.
- Co jest, Ron ?
-Po pierwsze nie mów do mnie Ron bo brzmi jak imię faceta, a po drugie potrzebuję twojej pomocy.
-Słucham cię, słońce.-powiedział specjalnie na co tylko westchnęłam.
-Ogarnij dzisiaj Bieberowi czas na około 3 godziny tylko tak żeby jego samochód pozostał do mojej dyspozycji.
-Nie wiem co ty kombinujesz ale okej. Pomogę Ci ale co będę z tego miał.- pieprzony materialista.
-Satysfakcję, Butler. Satysfakcję, że pomogłeś swojej przyjaciółce.
-Dobra niech ci będzie. Będę po niego o 14 pasuje ?
- Świetnie, dzięki Pa. -powiedziałam i zakończyłam połączenie.  Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem. Teraz wystarczyło zadbać o to by Justin niczego nie podejrzewał. Mam nadzieję, że prezent mu się spodoba.
Stałam tak oparta o blat i czekałam aż woda się zagotuję w międzyczasie myślałam o liście, który wczoraj znalazłam. Szczerze mówiąc sama sobie się dziwiłam, że tak zareagowałam ale w końcu nie codziennie dowiadujesz się, że życie twojej rodziny jest niczym z filmu akcji. Moje rozmyślenia przerwał czajnik, który nawiasem mówiąc cholernie mnie wystraszył. Zrobiłam sobie kawę i wzięłam się za przygotowywanie śniadania bo wiedziałam, że królewicz za chwilkę wstanie i na pewno zjadłby śniadanie.
Nie pomyliłam się pięć minut później kiedy kończyłam kanapki poczułam jak czyjeś dłonie lądują na moich biodrach.
-Dzień dobry, kochanie. -szepnął mi do ucha.
-Dobry.- uśmiechnęłam się i odwróciłam tak, że stałam do niego przodem.- Zrobiłam ci śniadanie.
-Mmmmm, jesteś wspaniała.-wymruczał, a jego poranna chrypka spowodowała, że przez moje ciało przeszła fala dreszczy. - Jak się czujesz?- zapytał.
-Dobrze, naprawdę jest okej. Ale pomyślałam, że sprawy z policją załatwimy po świętach. Skoro nie mieliśmy tych informacji przez pół roku to tydzień nas nie zbawi.
-Jak chcesz. W sumie masz rację. - powiedział i mnie pocałował.-A właśnie co ze świętami.- zapytał kiedy skończył pocałunek.
-Szczerze mówiąc, nie wiem. Na pewno rodzice Tay będą chcieli żebym spędziła je z nimi. Ale nie wiem czy ja tego chcę. Bo jednak będę się czuła trochę nie pewnie.
-W zasadzie zapomniałem ci o czymś powiedzieć.
-O czym? -zapytałam.
-Bo dzisiaj przyjeżdża moja mama z dziadkami na święta. I chciałbym jeśli ty chcesz żebyś spędziła je z nami.
-Justin ja...nie wiem czy to jest dobry pomysł. To twoja rodzina i ....-nie dane mi było skończyć bo chłopak od razu wszedł mi w słowo.
-Nawet nie chcę tego słuchać. Jesteśmy razem, Kocham Cię i jesteś jak rodzina. Oni cię pokochają  i nic już nie mów. Spędzasz te święta z nami i koniec.
-Justin ale....-jednak ten znowu mi przerwał jednak w nieco inny sposób. Jego usta  w okamgnieniu znalazły się na moich. Podniósł mnie i posadził na blacie nie przerywając pocałunku. Zaplotłam moje nogi wokół jego tali i przyciągnęłam go jeszcze bliżej tak, że stał między moimi nogami. Wszystko co dobre szybko się kończy. Byliśmy zmuszeni oderwać się od siebie gdyż zabrakło nam oddechu.
-Dalej chcesz coś powiedzieć ?-wydyszał.
-Nie, chyba nie. -odpowiedziałam
Zbliżała się 14. Cały ten czas oboje z Justinem przeleżeliśmy na kanapie przed TV. Równo o czternastej usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Co jak co ale Butler jest punktualny jak cholera.
Zwlekłam się z kanapy i otworzyłam mu drzwi.
-Hej- powiedział i lekko mnie przytulił.
-Cześć. -odparłam i wpuściłam go do środka. Kiedy Ryan tylko przekroczył próg domu wydarł się.
-Bieber masz 5 sekund żeby to przyjść i wychodzimy !!
-Co ty pierdolisz? -zapytał Justin wychodząc z za rogu.
-Chris potrzebuje naszej pomocy. Więc ubieraj się i wychodzimy.
-Nie chce mi się. Wole siedzieć w domu z Roonie.
-Justin, idź. Ja spotkam się w tym czasie z Tay i powiem jej o świętach, spokojnie.
-Jesteś pewna ? Bo wiesz....-zaczął jednak nie dałam mu skończyć .
-Tak jestem. Idź się ubierz. -powiedziałam. Justin wypełnił moje polecenie i poleciał na górę.
-Dzięki Ryan, jesteś wielki. Myślę, że do 18 się wyrobię.
-Nie ma sprawy.
-Jestem.- w pomieszczeniu zjawił się ubrany Justin. -To my lecimy kochanie.- powiedział dając mi szybkiego buziaka, zgarnął telefon i klucze po czym skierował się do wyjścia. Zaraz KLUCZE?
-JUSTIN !-krzyknęłam.
-Co ? Co jest, wszystko okej ?
-Emmm...tak tak tylko wiesz ja nie mam tu swojego auta.
-A tak jasne. Łap- powiedział i rzucił mi kluczyki.- Pojadę z Ryanem. Pa. -krzyknął po raz 2 i wyszli.
Kiedy tylko drzwi się za nimi zamknęły pognałam na górę się przebrać. Po 20 minutach byłam gotowa. Zgarnęłam torbę, telefon i klucze po czym wyszłam z domu.
Po 10 minutach stałam już pod jakimś warsztatem gdzie umówiłam się z Blaisem. Wysiadłam z samochodu i od razu rzucił mi się w oczy Blaise, który obejmował w pasie moją przyjaciółkę i rozmawiał z jakimś czarnoskórym dobrze zbudowanym mężczyzną. Skoro jest tutaj Tay to przynajmniej będę miała z kim porozmawiać. Podeszłam do nich i przywitałam.
-Siema.- zaczęłam.
-Roonie !- pisnęła Taylor rzucając mi się na szyję.
-Siema, Styles.- powiedział Blaise lekko mnie ściskając. -To jest Vince.- wskazał na czarnoskórego.- Vince jest właścicielem tego warsztatu i to on ci pomoże. Już mu wszystko wyjaśniłem.  Samochód będzie gotowy w przeciągu  3 godzin.- powiedział.
-Cześć, jestem Roonie.- podałam rękę mężczyźnie.
-Siema, Vince.- uścisnął moją dłoń. - Wszystko bd gotowe do 18.
-Jasne. Dziękuję wam, że jest to możliwe tak szybko. Zwłaszcza tobie Blaise, że to załatwiłeś.
-Nie ma sprawy, a teraz chodź z nami na kawę,a Vince zajmie się robotą.
-Jasne, chodźmy.

Od Autorki:
Wieeeeeeem, że rozdział jest beznadziejny i krótki. Za co przepraszam ale nie potrafiłam nic napisać, a nie chciałam znowu was zawieść.
Jutro wyjeżdżam ale spooookojnie rozdział normalnie się pojawi.
Kocham Was i wybaczcie mi za ten rozdział :(((

5 komentarzy: