sobota, 12 lipca 2014

31. Merry Christmas

Roonie's POV
Pożegnaliśmy się z Vincem i ruszyliśmy w stronę pobliskiego Starbucks. Po drodze żartowaliśmy i wygłupialiśmy się. Gdy już dotarliśmy zajęliśmy stolik przy oknie. Ja zamówiłam Mango Juice, a Tay i Blaise mrożoną Caramel Macchiato. Rozmawialiśmy o wszystkim, aż zeszliśmy na temat świąt.
- Taylor, bo jest sprawa... - zaczęłam. - Justin zaprosił mnie do siebie na święta. Przyjeżdża jego rodzina i chciałby żebym była tam razem z nimi. - spojrzałam na przyjaciółkę, a ona się uśmiechnęła.
- To słodkie. Powiem rodzicom, że spędzasz je z chłopakiem. Zrozumieją. - i za to ją kocham. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ona. Po kawie poszliśmy do centrum handlowego. Chciałam kupić jakiś drobiazg dla przyjaciół, ponieważ głupio bym się czuła gdyby nic nie dostali ode mnie. Zawsze dawałam im prezenty, więc nie chciałam by w tym roku było inaczej. Postanowiłam kupić też coś dla rodziców Tay za podziękowanie, że mogłam się u nich zatrzymać. Zaraz po wejściu każdy z nas poszedł w swoją stronę, aby znaleźć prezenty. Weszłam do pierwszego sklepu, którym był jubiler. Zobaczyłam tam mnóstwo przepięknej biżuterii. Dla mamy Tay kupiłam srebrne kolczyki. Następnie poszłam do perfumerii, gdzie kupiłam nowy perfum Rihanny dla Taylor. Dla taty szatynki kupiłam zegarek, a dla Ryana, Chrisa i Blaisa po snapbacku i nowych RayBanach. Chciałam już wychodzić, gdy zauważyłam nieśmiertelnik. Od razu pomyślałam, że muszę go kupić Justinowi.
- Dzień dobry. - przywitałam się z ekspedientką. - Chciałabym kupić ten nieśmiertelnik. - wskazałam go, a pani mi go podała.
- Chciałaby pani wygrawerować na nim jakiś napis? - spytała. Jest jeden tekst, który opisuje nas oboje. Podałam jaki napis bym chciała i zapłaciłam. Ekspedientka kazała mi przyjść po niego za pół godziny, więc miałam czas by znaleźć coś co mogłabym włożyć na kolację wigilijną. Poszłam do TopShopu i szukałam czegoś odpowiedniego. W międzyczasie zadzwoniła do mnie Tay i spytała się gdzie jestem, a po chwili doszli do mnie razem z Blaisem.
- I jak? Znalazłaś coś? - pokazałam jej pełne torby zakupów, a ona się tylko zaśmiała. - No tak. Czego ja się innego mogłam spodziewać.
- Jak ty mnie znasz. - odpowiedziałam. Wreszcie po kilkunastu minutach szukania znalazłam idealną kreację i buty. Spojrzałam na godzinę. Była 17:28. Poszliśmy jeszcze tylko po nieśmiertelnik i skierowaliśmy się z powrotem do warsztatu.
- Wróciłam do domu, gdzie już zastałam Justina.
- Hej skarbie, wróciłam! - zawołałam i weszłam na górę, żeby schować prezenty, a następnie zeszłam na dół.
- Co robiłyście z Tay? - spytał popijając Colę.
- A wiesz, poszłyśmy do Starbucks, potem do galerii. - wzięłam jabłko i ugryzłam je, po czym ponownie spojrzałam na szatyna. - A jak tam Chris? W czym mu pomogliście? - spytałam. Justin przyjrzał mi się dokładnie. - Mam coś na twarzy? - zaczęłam wycierać swoje kąciki ust, ale chłopak się odezwał.
- Kłamiesz. - stwierdził. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Co? Justin czemu tak sądzisz? - wyrzuciłam ogryzek do kosza, podeszłam do niego i położyłam swoje dłonie na jego klatce, ale on je ściągnął.
- Kłamiesz kurwa! I nie zaprzeczaj! - krzyknął.
- O co ci do chuja chodzi? Nie kłamię, więc przestań mnie do cholery oczerniać!
- Rano uciekłaś i wzięłaś telefon, żeby do kogoś zadzwonić, a potem prawie wyrzuciłaś mnie z MOJEGO pieprzonego mieszkania, po czym wracasz i od razu uciekasz na górę! Kurwa! Ty mnie zdradzasz! - czy on... Nie on tego nie powiedział.
- Że co?! Dlaczego tak kurwa pomyślałeś? W życiu bym cię nie zdradziła i dobrze o tym wiesz! Ja pierdole! - nie wierzę. Po prostu kurwa nie wierzę.
- Pewnie że pierdolisz. Swojego nowego Alfonsa!
- Justin! - on tylko spojrzał na mnie pustym wzrokiem. - Chcesz wiedzieć co robiłam?! Proszę bardzo! Byłam kupić ci prezent! Proszę kurwa! To miała być niespodzianka, ale ty jak zawsze pierdolisz jakieś głupoty! - jego mina w tym momencie zmieniła się ze wściekłej na przepraszającą.
- Roonie, ja... -
- Daj spokój. - poszłam na górę i zatrzasnęłam za sobą drzwi od sypialni. Wyciągnęłam strój na dziś, czystą bieliznę i poszłam wziąć prysznic. Gdy dokładnie umyłam ciało i włosy, wzięłam maszynkę i zaczęłam się golić. Następnie wzięłam eyeliner, mascarę i pomadkę i zrobiłam makijaż. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, które zgarnęłam na jedną stronę i spięłam wsuwką. Na koniec założyłam strój.

Justin's POV

- Justin kurwa jesteś jebanym idiotą! - powtarzałem sobie w myślach. Jak mogłem pomyśleć, że mnie zdradza. Jestem frajerem, idiotą, chujem i mógłbym tak wymieniać w nieskończoność, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Poszedłem je otworzyć i poczułem ramiona przytulające mnie.
- Oh, Justin, tak bardzo tęskniłam. - usłyszałem głos swojej mamy i również ją przytuliłem.
- Ja za tobą również mamo. - następnie przywitałem się z dziadkiem i babcią.
- No to leć na górę się przebrać, a my... - zaczęła moja babcia, lecz jej przerwałem.
- Bo wiecie, w tym roku będziemy spędzać świętą z moją dziewczyną. Mam nadzieję, że ją pokochacie tak samo jak ja. - wyznałem i uśmiechnąłem się na samo wspomnienie o niej.
- Oczywiście kochanie. Skoro ty ją kochasz, to my również. - po tych słowach mojej rodzicielki poszedłem na górę do sypialni. Gdy tam wszedłem zastałem Roonie, która wyglądała... Cudownie czy wspaniale to za mało powiedziane. Miała czerwoną sukienkę przed kolano i do tego czarne szpilki. Włosy miała wyprostowane i spięte po boku.
- Roonie. Przepraszam cię. Nie wiem co sobie myślałem. Byłem chujem gdy to mówiłem. Tak strasznie cię przepraszam. Po prostu jestem cholernie za... - poczułem usta dziewczyny za swoich. Wydałem z siebie pomruk, a następnie polizałem jej wargę prosząc o dostęp, który mi dała. Zjechałem dłońmi na jej pośladki i je ścisnąłem, a Roonie jęknęła. W końcu po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. - Chyba częściej musimy się kłócić, żebyś przy przeprosinach mnie tak uciszała. - dziewczyna zaśmiała się na mój komentarz.
- Twoja rodzina już przyjechała? Słyszałam jakieś głosy na dole. -
- Tak już są. - wyciągnąłem z szafy spodnie khaki, biały T-Shirt z dekoldem w serek i białą koszulę, a do tego czarne Vansy. - Jak chcesz poczekaj na mnie zejdziemy razem. - pocałowałem dziewczynę w czoło i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i postawiłem włosy na żel. Przyszedłem po Roonie i razem zeszliśmy na dół. - Moi drodzy. To Roonie, moja dziewczyna. Roonie to moja mama Pattie, babcia Diane i dziadek Bruce.
- Miło mi państwa poznać. - moja mama szybko przytuliła szatynkę, tak samo jak dziadkowie.
- Witaj w rodzinie, skarbie.

Roonie's POV

Rodzina Justina jest wspaniała i szybko się z nią dogadałam. Chwilę później składaliśmy sobie życzenia i zasiedliśmy do stołu. Było bardzo miło, ale w pewnym momencie coś sobie uświadomiłam. Są to pierwsze święta, które spędzam bez mamy.
- Przepraszam na chwilę. - odsunęłam krzesło od stołu i wyszłam z kuchni. Słyszałam jak Justin coś do nich szepcze, a po chwili był przy mnie.
- Kotku, co się stało? - przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po głowie.
- Po prostu to są pierwsze święta bez mamy. - przygryzłam wargę, żeby nie płakać, co chyba mi się udało.
- Ej Słońce. Przecież masz mnie, chłopaków, Tay. My jesteśmy twoją rodziną. Nie ważne co by się nie stało, zawsze z tobą będziemy. Moja rodzina także będzie cię wspierać. - pocałował mnie w policzek i ponownie przytulił do siebie.
- Dziękuję Justin. - powiedziałam cicho.
- Dla ciebie wszystko. - razem weszliśmy do jadalni i usiedliśmy przy stole.
- Bardzo przepraszam za to wyjście. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wszystko w porządku, kochana. - powiedziała babcia mojego chłopaka. - Justin nam powiedział. Bardzo nam przykro, ale wiedz, że możesz na nas polegać. - uśmiechnęłam się na słowa pani Diane. Po kolacji usiedliśmy wszyscy razem w salonie, aby wręczyć sobie prezenty. Justin dostał od rodziny nowy zegarek.
- Proszę kochanie. To dla ciebie. - szatyn podał mi małe pudełeczko. W środku znajdowała się bransoletka z zawieszką w kształcie samochodu.
- Justin jest śliczna. Bardzo ci dziękuję. - pocałowałam go w policzek i podałam prezent ode mnie. - Mam nadzieję, że ci się spodoba. - Justin wyjął z pudełka nieśmiertelnik i od razu się uśmiechnął.
- „We love speed and each other – Roonie” - przeczytał. - Jest idealny. Dziękuję Roonie. - również pocałował mnie w policzek.
- Ale to nie wszystko. - wzięłam jego dłoń i wyprowadziłam go na zewnątrz, gdzie stał jego samochód. - Ta dam! - Justin spojrzał na mnie dziwnie.
- Mój samochód. I co? - spytał.
- Tak. Ale ulepszony. Jest tam nowa chłodnica wylotu powietrza, silnik Chrysler V8 i jest sterowany cyfrowo. - chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, po czym wziął mnie na ręce i zaczął kręcić w kółko.
- To najlepszy prezent świata! - wykrzyczał i mnie postawił. - Bardzo cię kocham Roonie.
- Ja ciebie też.

Od Autorki:
Hej, jestem Wera i w zastępstwie ja pisałam rozdział. Bardzo przepraszam wszystkich za opóźnienie, lecz to wina mojego komputera, który po 3 godzinach pracy zawiesza się :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Starałam się jak mogłam. :)

7 komentarzy: