niedziela, 24 sierpnia 2014

35. Justin fucking Bieber, really ?

NOTKA POD ROZDZIAŁEM !!
Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytasz na własną odpowiedzialność! 
18+

JustinPOV:
Ja pierdole moja głowa. To jedyne co przychodziło mi na myśl kiedy się obudziłem. Powoli uchyliłem powieki i rozejrzałem się wokół. Leżałem na jakiejś kanapie w czyimś salonie. Kurwa gdzie ja jestem ?- pomyślałem. Rozejrzawszy się po raz drugi zorientowałem się, że jestem u Roonie. W pewnej chwili ogarnęła mnie panika. Nie miałem pojęcia co powiedziałem albo co gorsza co zrobiłem ubiegłej nocy. Zerwałem się z kanapy i postanowiłem znaleźć Roonie ale wcześniej muszę zahaczyć o kibel. Wszedłem po schodach na górę i skierowałem się do łazienki. Wszedłem do pomieszczenia i załatwiłem swoje potrzeby. Podczas kiedy myłem ręce w lustrze zauważyłem jak korytarzem przechodziła Roonie. Jak zwykle nie zamknąłem drzwi- pomyślałem.  Wziąłem głęboki wdech, wyszedłem z łazienki i poszedłem za dziewczyną. Zszedłem na dół i zastałem ją w kuchni. Była odwrócona plecami do mnie więc nie zdawała sobie sprawy, że za nią stoję.
-Umm...hej- zacząłem nie pewnie, a mój głos lekko się załamał.
-Cześć. -szepnęła cichutko.
-Umm...czy ja...no wiesz...zrobiłem coś wczoraj ?- zapytałem niepewnie.
-Nie. Przepraszałeś, stwierdziłeś, że jesteś kretynem i chciałeś ze mną porozmawiać ale nie zdążyłeś bo zasnąłeś.
-Ummm, okej. Dziękuję, że mnie przygarnęłaś i przepraszam za kłopot.
-Nie ma za co. -mruknęła.- Chcesz coś zjeść? -zapytała odwracając się twarzą do mnie.
-Nie, dziękuję. -odpowiedziałem i zacząłem się do niej zbliżać.-Roonie ja...- zacząłem jednak nie dane mi było skończyć.
-Justin proszę Cię....-przerwała.
-Nie Roonie to ja Cię proszę daj mi coś powiedzieć.
-Dobra.-westchnęła.
-Wiem, że Cię skrzywdziłem. Wiem, że jestem największym kretynem na świecie. Wiem, że nie nigdy nie powinienem zrobić tego co zrobiłem. Wiedz, że żałuję tego jak cholera i sam bym sobie wpierdolił jakbym mógł jednak czasu niestety nie cofnę. Ale wiem również, że Cię kocham jak nikogo nigdy wcześniej i nie odpuszczę. Będę walczył o Ciebie, o nas. Bo cię kurwa kocham, rozumiesz? - wypluwałem z siebie słowa jak karabin maszynowy. Spojrzałem jej w oczy, krył się w nich strach, niedowierzanie. Wiedziałem, że moje słowa wpłynęły na nią jednak nie wiedziałem co zrobi. W głębi duszy liczyłem na to, że mi wybaczy, powie, że też mnie kocha i będę mógł znowu trzymać jej drobne ciało w moich ramionach. Jednak wiedziałem, że to nie będzie takie proste. Jednak słów jakie wypowiedziała się nie spodziewałem.
-Myślę, że powinieneś już iść, Justin.
-Co ? -zapytałem bezmyślnie.
-Wyjdź Justin, proszę chcę zostać sama. Muszę.....muszę pomyśleć. -szepnęła i widziałem, że jest na skraju łez.
- Dobrze.- powiedziałem i skierowałem się w stronę wyjścia zabierając po drodze swoje rzeczy. Wiedziałem, że idzie za mną. Pociągnąłem za klamkę i otworzyłem drzwi miałem już wychodzić jednak musiałem zrobić coś jeszcze. Odwróciłem się do niej przodem.- Jednak za nim wyjdę mam prośbę. Dzisiaj jest sylwester i błagam Cię nie siedź w domu i nie myśl nad tym jakim chujem jestem. Idź na tą imprezę do Blais'a. Ja też tam będę jednak postaram się nie wchodzić ci w drogę. Idź i się baw.- powiedziałem patrząc jej w oczy. Roonie tylko kiwnęła głową. - Pamiętaj, że Cię kocham skarbie.- szepnąłem i złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku po czym odwróciłem się i wyszedłem.

RooniePOV:
Wszystko co Justin zrobił i powiedział w ciągu zaledwie 10 minut spowodowało tornado myśli w mojej głowie. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły usiadłam na podłodze, a z moich oczu popłynęło kilka łez. Od zawsze wiedziałam, że Justin jest uparty i zawzięty jeśli czegoś chcę. Najlepszym przykładem jest to, że jesteśmy razem. Teraz byłam jeszcze bardziej rozdarta niż wcześniej. Nie wiedziałam co mam zrobić. Z jednej strony chciałam mu wybaczyć ale z drugiej miałam jakąś dziwną blokadę. Kiedy jego ciepłe usta zetknęły się z moim policzkiem przez moje ciało przeszedł dreszcz. Brakowało mi tego, brakowało mi jego ciepła, jego pocałunków, po prostu jego. W książkach i filmach uczucie i miłość zawsze wygrywa. Czy tak będzie i w moim życiu ?
Postanowiłam spełnić jego prośbę i pójść na imprezę do Blaisa. Z jednej strony cieszyłam się, że może chociaż trochę się zrelaksuje ale z drugiej trochę się bałam bo nie wiedziałam co się może wydarzyć. Jednak zignorowałam tą stronę, która radziła mi zostać w domu.
Wstałam z podłogi i poszłam na górę by znaleźć moją sukienkę, którą kupiłam specjalnie na sylwestra. Po przeszukaniu całej garderoby uświadomiłam sobie, że zostawiłam ją u Justina. Jednak nie chciałam się tam pojawiać więc poproszę o pomoc Tay. Zadzwonię do niej żeby po nią pojechała jak będzie wracać od Blaisa. Znalazłam swój telefon i wybrałam numer dziewczyny.
-Co jest, mała?- zapytała wesoło.
-Tay jest sprawa.
-Wal śmiało, kochanie.
-Jak będziesz wracać od Blaisa możesz podjechać do Justina i zabrać moją sukienkę, którą kupiłam na sylwestra? On będzie wiedział o jaką mi chodzi.
-Tak jasne. Ale czekaj... idziesz na imprezę ? -zapytała.
-No tak, a czemu ? To źle ?
-NIE!- krzyknęła do słuchawki. -Ułatwiłaś mi po prostu życie. Bo myślałam, że będę się musiała dzisiaj tarzać przed tobą na kolanach żebyś poszła.
-No widzisz , spodnie będziesz miała czyste bo idę na imprezę. A teraz żegnam bo muszę zacząć się ogarniać, jest już 16, a ty się rusz.
-Dobra, będę do godziny. Nara suko.- zaśmiała się i rozłączyła.
Rzuciłam telefon gdzieś na łóżko i poszłam do łazienki. Nalałam sobie wody do wanny by wziąć relaksującą kąpiel. Mam jakąś godzinę zanim zjawi się Tay więc dam radę.
Po umyciu i ogoleniu swojego ciała. Wyszłam z wanny, osuszyłam się ręcznikiem, a  z drugiego zrobiłam tak zwany turban na głowie. Owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki gdzie do pokoju akurat weszła Taylor.
-No hej.-powiedziałam i posłałam jej uśmiech.- Masz sukienkę?
-Hej, tak tak mam. -odparła jednak zauważyłam, że coś ją trapi.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Umm...co ? Nie, wszystko okej.
-Uhmm, jasne, a ja jestem Harry Styles, mam burze loków i sika za mną pół świata. Mów co się stało.
-No bo wiesz, byłam u Justina po tą sukienkę jak mnie prosiłaś. I powiem szczerze, że go nie poznaję.
-Co masz na myśli ? -przecież nie całe 3 godziny temu był tuta i wydawał się normalny.-pomyślałam.
-Drzwi otworzył mi dopiero w chwili kiedy zaczęłam w nie napierdalać pięścią i drzeć się. Jego włosy zawsze ułożone tym razem żyły własnym życiem, zarost, i wymięte dresy. Do tego w mieszkaniu był syf jak ja pierdole. Wszędzie leżały puste butelki i puszki po alkoholu, kartony po pizzy i inne gówna. Roonie wiesz, że jesteśmy jak siostry i zawsze jestem po twojej stronie ze wszystkim. Ja wiem, że on zajebał po całej linii ale widzę co się z wami dzieje. Razem jesteście piękną łodzią, natomiast osobno dwoma wrakami statku. Kochacie się i nie potraficie bez siebie żyć i to widać. Do niczego Cię nie zmuszam ale pomyśl o tym. Bieber to dobry dzieciak tylko trochę się pogubił. Blaise mi coś powiedział jednak nie powinnaś tego wiedzieć ode mnie, a od Justina. Podobno wiele razy chciał ci to powiedzieć jednak się bał, że go zostawisz. - powiedziała patrząc mi w oczy,a ja nie widziałam co mam zrobić. Stałam tak z otwartą buzią. O co chodzi ? Czego Justin bał mi się powiedzieć i dlaczego myślał, że go zostawię? Kurwa mać, to wszystko zaczyna mnie już męczyć. Muszę to wszystko rozwiązać jak najszybciej. Jednak nie dzisiaj. Dzisiaj idę na imprezę oczyścić umysł.
-Taylor, ja nie wiem o czym ty mówisz. Ale się tego dowiem, porozmawiam z nim i przemyślę to jednak dzisiaj chcę odpocząć.
-Rozumiem. Swoją drogą ta sukienka jest zajebista, skąd ty ją wzięłaś ?
-Justin wybrał.- mruknęłam.
Po niespełna dwóch godzinach obie z Taylor byłyśmy w pełni gotowe do wyjścia. Poprawiłam jeszcze usta czerwoną szminką, wpakowałam telefon i klucze do torebki i wyszłyśmy z domu.
Kiedy dojechałyśmy na miejsce dochodziła 22, a impreza trwała już w najlepsze. Z daleka słychać było głośną muzykę. Dom Blaisa był cały oświetlony i na zewnątrz pełzało pełno osób. Dla niektórych to impreza się już kończyła. Weszłyśmy do środka i od razu uderzył we mnie zapach potu, alkoholu, fajek i zielska. Niezła mieszanka. Skierowałam się prosto do kuchni gdzie jak się okazało siedziała cała moja paczka za wyjątkiem Justina. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jest bo przecież powiedział, że tu będzie. Złapałam czerwony kubek wypełniony piwem i od razu upiłam sporego łyka. Nie miałam zamiaru się dzisiaj uwalić. 2-3 piwa i na tym koniec. Przywitana przez całe grono moich znajomych zostałam od razu pociągnięta do tańca przez Ryana. Weszliśmy na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć. Chcąc nie chcąc muszę przyznać, że Butler jest dobry w te klocki. Po przetańczeniu dwóch piosenek DJ postanowił trochę zwolnić. Ryan złapał mnie za biodra i przysunął do siebie, a ja ułożyłam dłonie na jego barkach.  Kołysaliśmy się tak w rytm piosenki gdy nagle kompletnie nieoczekiwanie z moich ust wypłynęło pytanie dręczące mnie od wejścia.
-Gdzie Justin?- zapytałam- Bo nie widziałam go od początku.
-Tam-wskazał miejsce na lewo od nas. Spojrzałam we wskazanym kierunku i faktycznie na wysokim barowym krześle siedział Justin z czerwonym kubeczkiem w dłoniach, a jego wzrok skanował całe otoczenie. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały Justin ciepło się do mnie uśmiechnął.-Chcesz do niego isć ?-zapytał Ryan przerywając mój kontakt wzrokowy z chłopakiem.
-Co? Nie, przecież tańczymy. -powiedziałam.
-Roonie, posłuchaj. Ja wiem, że to nie moja sprawa i nie powinienem się wpierdalać ale widzę co się z wami dzieje. Widzę co się z nim dzieje. Ja wiem, że to co zrobił jest niedopuszczalne i on też to wie. Ale widzę jak na niego patrzysz. Zastanów się nad tym, ja tylko chcę dobrze.
-Wiem, Ryan i dziękuję. Tęsknie za nim i kocham go jak cholera ale mam jakąś wewnętrzną blokadę,jakiś dziwny lęk. - powiedziałam chowając twarz w jego klatce piersiowej.
-Rozumiem ale pamiętaj, że z lękami trzeba walczyć. -powiedział i mnie przytulił. Kiedy piosenka dobiegła końca zeszliśmy z parkietu i poszliśmy do kuchni się czegoś napić. Usiadłam na blacie i zaczęłam szukać Justina wzrokiem. Stał oparty o ścianę w salonie z kubkiem piwa, a obok niego stała ta kurwa Molly i wypinała cycki w jego kierunku. Wkurwiłam się. Niech ta blond dziwka wypierdala od tego co kurwa moje bo nie ręczę za siebie. Na całe szczęście Justin ją olał i odszedł czym prędzej poszedł do Chrisa. Dopiłam swoje piwo i wróciłam na parkiet. Zaczęłam poruszać swoim ciałem w rytm muzyki z zamiarem wyluzowania się kiedy po chwili poczułam czyjeś łapska na moich pośladkach. Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam Matta we własnej osobie.
-Wypierdalaj z tymi łapami, Delgando.-warknęłam.
-Oj no zabaw się, Styles. Z tego co wiem to twój związek nie ma się dobrze.- wybełkotał i dopiero teraz zauważyłam, że jest kompletnie zalany i do tego zjarany.
-Matt dobrze ci kurwa radzę wypierdalaj.
-Bo co ? Lubie kiedy jesteś taka wredna,Styles. Pociąga mnie to. - powiedział i ścisnął moją rękę.
-Spierdalaj, Matt.- syknęłam i próbowałam wyszarpnąć moją rękę. Jednak na darmo. Na szczęście zjawił się Blaise.
-Matt puść kobietę kiedy o to prosi. -warknął. Na co tamten od razu mnie puścił.- Grzeczny chłopiec, a teraz wypierdalaj.- powiedział i wskazał palcem drzwi. Matt zwinął swoje ciało i chwilę później go nie było.
-Dzięki.- powiedziałam.
-Spoko, a teraz chodź bo zostały nam 3 minuty do północy.-powiedział po czym wyłączył muzykę i powtórzył to samo tylko głośniej.
Wszyscy wyszli na zewnątrz i ustawili się w gromadce. Stanęłam między Taylor, a Ryanem. Za Ryanem stanął Chris,a obok niego za mną ustawił się Justin i cała reszta naszej paczki ustawiła się w pobliżu. Blaise stanął za Taylor i objął ją w pasie tak samo. Nagle Blaise wrzasnął 10 i wszyscy zaczęli odliczać. 9...8...7...6...5...4...3..2..1 Wszyscy krzyknęli Szczęśliwego Nowego roku, a ja zrobiłam coś kompletnie nieoczekiwanego. Gwałtownie się odwróciłam złapałam twarz Justin w dłonie i wpiłam się w jego usta. Chłopak kompletnie zszokowany na początku nie zrobił nic po prostu stał jak kołek jednak po chwili ogarnął sytuację i oddał pocałunek. Położył ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie pogłębiając pocałunek. W tym pocałunku oboje wyrzuciliśmy z siebie wszystkie uczucia. Złość, smutek, tęsknota, a przede wszystkim miłość. Justina ręce zjechały na moje pośladki i uniosły mnie do góry tak, że Justin trzymał mnie na rękach,a moje nogi były zaplecione wokół jego pasa. Po chwili, która zdawała się trwać wiecznie oderwaliśmy się z powodu braku powietrza. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cała nasza paczka stoi i biją nam brawo. Rozłączyłam nasze usta jednak moje dłonie pozostały na jego twarzy. Spojrzałam mu w oczy, w których widziałam miłość, skruchę, pożądanie i jeszcze więcej miłości.
-Kocham Cię.- powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Kocham Cię.-odpowiedział. - Tak kurewsko mocno, przepraszam kochanie.
-Csii... nie wracajmy do tego. Tamto odeszło razem z tamtym rokiem. Teraz zaczynamy od nowa.
-Kocham Cię. -powiedział  znowu na co ja zachichotałam.
-Ja Ciebie też. Jedziemy do domu ?
-Już ? Jest dopiero po północy.
-Tak, chciałabym już jechać.
-Dobrze, jak sobie życzysz.-powiedział i postawił mnie na ziemi.
Wróciliśmy do środka, zabraliśmy rzeczy oraz gratulacje, że jest miedzy nami wszystko dobrze, pożegnaliśmy się i wyszliśmy. Wsiadłam do samochodu Justina i odjechaliśmy jednak po chwili przypomniała mi się jedna rzecz.
-Justin ty piłeś. Zatrzymaj się. -powiedziałam.
-Spokojnie kochanie, wypiłem tylko to jedno piwo podczas kiedy ty tańczyłaś z Ryanem.
-Ohh, okej.-powiedziałam tylko. Resztę drogi do jego domu przebyliśmy w ciszy. Była to jednak ta przyjemna cisza. Justin cały czas jeździł swoją dłonią po moim kolanie kreśląc na nim nie znane mi wzorki.
Dotarliśmy pod dom, wysiadając z samochodu Justin splótł nasze palce. Widać było, że brakowało mi tej bliskości zresztą nie tylko jemu. Weszliśmy do środka i od razu zostałam zaatakowana przez usta Biebera. Oddałam pocałunek tym razem nie czekając aż on to zrobi wepchnęłam język do jego ust. Po jakimś czasie oderwałam się od Justina, złapałam jego dłoń i zaczęłam iść w kierunku schodów po drodze jednak Justin wziął mnie na ręce i zaniósł do jego pokoju. Położył mnie na łóżku by po chwili zawisnąć nade mną. Uniosłam się przyciągając go do siebie  całując jednocześnie. Po chwili Justin przeniósł swoje pocałunki na moją szyję. Moje ręce błądziły po całym jego torsie aż dotarły na sam dół. Wzięłam w dłonie końce jego koszulki i szarpnęłam ku górze. Justin oderwał się ode mnie i uniósł ręce w górę bym mogła zdjąć z niego t-shirt, który po chwili leżał gdzieś na podłodze. Justin odnalazł moje usta i ponownie pocałował, a jego ręce w tym czasie wślizgnęły się pod moje plecy szukając zamka od sukienki.
- Z boku.- wysapałam między pocałunkami. Jego ręce przeniosły się na moje boki i lewa ręka odpięła zamek mojej sukienki bym po chwil mogła zostać w samej bieliźnie. Wiedziałam do czego to prowadzi i nie miałam najmniejszego zamiaru tego przerywać. Moje dłonie powędrowały do spodni chłopaka. Odpięłam guzik i rozporek i próbowałam zdjąć jego spodnie co nie było takie łatwe jednak z pomocą przyszedł mi Justin i sam zdjął spodnie wraz ze skarpetkami. Takim sposobem oboje zostaliśmy tylko w bieliźnie. Justin zaczął całować mój dekolt, a jego dłonie mocowały się z zapięciem od stanika. Po chwili zdjął go ze mnie odsłaniając moje piersi, które sekundę później zaczął całować, i masować rękoma. Kiedy jego zęby otarły się o jeden z moich sutków z moich ust wydał się niekontrolowany jęk. Tak samo z drugą piersią. Następnie usta Justina zaczęły kreślić ścieżkę wzdłuż mojego brzucha aż do gumki moich majtek. Szybkim ruchem Bieber pozbył się ich tak że leżałam pod nim całkiem naga i całkiem jemu oddana. Zaczął całować moje usta a swoją dłoń ułożył tuż nad moją kobiecością i zaczął zjeżdżać nią coraz niżej. Dłonią zaczął masować moją kobiecość a z moich ust zaczęły coraz częściej wypływać niekontrolowane jęki. Było fajnie ale chciałam więcej. Pociągnęłam za jego gumkę od bokserek dając mu znać, że ma skończyć tą zabawę.
-Jesteś tego pewna?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Jak niczego innego na świecie. -powiedziałam i pogłaskałam go po policzku.
-Dobrze.-powiedział i zdjął swoje bokserki,a moim oczom ukazał się sporych rozmiarów sprzęt Biebera. Chłopak nachylił się i sięgnął ręką do szafki nocnej. Jednak po chwili wrócił na swoje miejsce i przeklął głośno.
-Co się stało?
-Nie mam gumek. -warknął.
-Ufam Ci. -powiedziałam mając nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi. Nie zawiódł mnie. Od razu pojął o co mi chodzi. Skinął tylko głową. I po tym jak skończył obiecywać mi, że zdąży poczułam jego członka przy moim wejściu. Jednak było coś jeszcze. Poczułam coś jeszcze jakby chłód metalu jednak nie skupiałam się na tym gdyż Justin powoli zaczął się we mnie wsuwać. Położyłam ręce na jego plecach i wbiłam w nie lekko paznokcie zamykając oczy. Poczułam się taka pełna. Nie powiem, że nie bolało bo była bym pieprzonym kłamcą ale ból był do zniesienia. Justin zaczął się we mnie powoli poruszać. Uczucie to było niewyobrażalnie zajebiste.
-Szybciej.-poprosiłam kiedy ból kompletnie ustał,a jego miejsce zajęła kompletna rozkosz. Justinowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaczął poruszać się we mnie coraz szybciej i szybciej szepcząc w między czasie sprośne słówka przeplatane z komplementami jaka to nie jestem piękna. Nagle w moim podbrzuszu zaczęło się rodzić uczucie nadchodzącego orgazmu. Moje ścianki zacisnęły się wokół penisa Justina bym po chwili eksplodowała. Krzyknęłam jego imię tak głośno, że obudziło by umarlaka. Sekundy później Justin wyszedł ze mnie ciężko dysząc i zaczął masować swojego członka. Nie zastanawiając się długo odwróciłam się w taki sposób, że miałam jego członka na wysokości twarzy. I dopiero teraz dostrzegłam to co czułam wcześniej. Do odważnych świat należy pomyślałam i wzięłam jego przyrodzenie do ust. Zakręciłam dwa razy językiem wokół jego główki i poczułam jak słone nasienie chłopaka spływa w dół mojego gardła. Podniosłam się i spojrzałam w jego oczy i pocałowałam.
Oderwaliśmy się od siebie i oboje położyliśmy się pod kołdrę. Kiedy już byłam w stanie się odezwać przerwałam ciszę.
-Justinie pieprzony Bieber czy ty masz kurwa kolczyk na penisie czy ja mam zwidy ? -zapytałam.
-Nie kochanie nie masz zwidów. Mam tam kolczyk.- zaśmiał się. - Ale co?  Źle było?
-Nie, wręcz przeciwnie. Było zajebiście. Dziękuję. -posłałam mu ciepły uśmiech.
-To ja ci dziękuję, skarbie. A teraz chodźmy spać bo jest już po 4.
- Nie ma za co. Kocham Cię i dobranoc.
-Ja ciebie też, dobranoc. -powiedział i przytulił się do mnie.
I takim właśnie sposobem wybaczyłam mu to co zrobił,a nowy rok zaczęłam w dobrym stylu.

Od Autorki :
W woli wyjaśnienia. Rozdziału nie było tak długo gdyż byłam nad morzem u mojej przyjaciółki, której nie widziałam 2 lata. I chciałam ten czas w pełni wykorzystać z nią. Mam nadzieję, że rozumiecie.
KOCHAM WAS <3

I teraz chciałabym 13 komentarzy pod rozdziałem. Wierzę w was MIŚKI <3


13 komentarzy:

  1. hahahhahahahahahha końcówka najlepsza xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Bdebevvrbekgb *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. ahdjauifguigfuc :) Dobrze że mu wybaczyła c: Rozdział super zresztą jak zawsze :*
    Z niecierpliwością czekam na następny :) :* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Doskonały super że mu wypaczyła i to zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny! Czekam na nn! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty *-*!! @ForallofJustin

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiste...A końcówka boska hahaha

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezuu....Boski !! *,* Niecierpliwie czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. nie mogę się doczekać następnego, pisz dalej i nie przerywaj! świetnie się dzieje odfhsvivhisdufhvi

    OdpowiedzUsuń