niedziela, 31 sierpnia 2014

36. Be quiet!

JustinPOV:

Kiedy się obudziłem  Roonie dalej spała wtulona w moją klatkę piersiową. Wspominając wczorajszą noc  na mojej twarzy od razu wymalował się szeroki uśmiech. Jednak nie seks tutaj był najważniejszy, a świadomość, że mi wybaczyła. Możecie uznać mnie za mięczaka ale przez cały ten okres kiedy Roonie nie chciała mnie widzieć żyłem w strachu. Bałem się, że jednak mi nie wybaczy i postanowi mnie zostawić. Bałem się, że zostawi mnie osoba, której zawdzięczam to kim teraz jestem. Jeszcze rok temu jeśli ktoś by powiedział, że zakocham się w Styles najpierw bym go wyśmiał,a potem mu zajebał za to, że pierdoli jak potłuczony. Jednakże to co dzieje się teraz jest najlepszym dowodem na to, że życie potrafi zaskakiwać. Kiedyś przebywanie w jej towarzystwie było dla mnie istną katuszą, dzisiaj jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. Dobra naprawdę zaczynam gadać jak lamus. Zakochany lamus- szepnął głosik w mojej głowie, który zignorowałem. Spojrzałem na Roonie, która akurat się budziła. Uchyliła powoli powieki żeby chwilę później moje oczy spotkały się z jej brązowymi tęczówkami.
-Hej.- mruknęła.
-Dzień Dobry, słoneczko. -szeroko się uśmiechnąłem składając pojedynczego całusa na jej ustach.
-A ty co taki szczęśliwy ?- zapytała marszcząc  brwi.
-A czemu miałbym nie być ?
-Nie wiem, może dlatego, że jutro wracamy do szkoły ?
-Oh kotku, ale przypomnij sobie wczorajszą noc.-powiedziałem,a na jej policzki od razu wstąpił rumieniec a usta wygięły się w uśmiechu.-Widzisz od razu się humor człowiekowi poprawia.
-Jesteś niemożliwy. -westchnęła wstając.
-Ale za to mnie kochasz.- puściłem jej oczko.- I gdzie ty idziesz ?
-Wziąć prysznic.
-Mogę iść z tobą ?
-Czekaj daj mi pomyśleć...- zaczęła pocierać swoją brodę.- NIE. -powiedziała dobitnie i chwilę później zniknęła za drzwiami łazienki. Westchnąłem tylko i sam ruszyłem tyłek z łóżka. Założyłem na siebie tylko bokserki i powędrowałem na dół przygotować coś do jedzenia.
Otworzyłem lodówkę i nie było tam praktycznie nic prócz kawałka sera i światła.
Po niespełna 20 minutach na dół zeszła już przebrana dziewczyna i usiadła przy kuchennej wyspie. Podałem jej tosty z serem, które przygotowałem i sam zacząłem spożywać moją porcję.
-Musimy jechać na zakupy bo w lodówce oprócz światła nic nie ma. -powiedziałem kiedy skończyliśmy jeść.
-Okey. To ja pozmywam, a ty idź się ogarnąć. Potem spotkamy się z Tay i Blaisem, okej ? Bo dzwoniła kiedy byłam na górze.
-Nie ma sprawy, kochanie. -powiedziałem i musnąłem jej policzek po czym poszedłem na górę się ogarnąć. Wziąłem szybki prysznic, założyłem świeże ubrania, zrobiłem włosy, zgarnąłem po drodze czapkę, portfel i telefon i byłem gotowy do wyjścia. Zszedłem na dół gdzie czekała na mnie Roonie.
-Idziemy ?- zapytałem.- Dziewczyna przytaknęła i po chwili oboje siedzileiśmy w samochodzie kierując się w stronę supermarketu.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce oboje wysiedliśmy ze samochodu i poszliśmy w stronę budynku. Po drodze splotłem nasze palce przez co Roonie posłała mi ciepły uśmiech. Weszliśmy do środka i się zaczęło.... "Justin idź po mleko", " Kochanie, weź jeszcze to."
"Justin, to nie zdrowe!"....Kocham ją ale czasami mam ochotę ją zakneblować, związać i zostawić na 24h w zamkniętym pomieszczeniu. Trwało to jeszcze z pół godziny. Aż w końcu łaskawie stwierdziła, że mamy wszystko czego potrzebujemy. Dziękowałem bogu za ten moment. Zapłaciliśmy za wszystko i wyszliśmy ze sklepu. Kiedy tak szliśmy z zakupami do samochodu zauważyłem, że jakaś zakapturzona postać kręci się obok mojego samochodu.
-Co jest kurwa? -mruknąłem i przyspieszyłem kroku. Roonie po chwili chyba zwróciła uwagę na to samo bo za chwilę była obok mnie dotrzymując mi kroku. Kiedy ta osoba nas zauważyła z prędkością światła wsiadła do samochodu zaparkowanego obok i ruszyła z piskiem opon przejeżdżając obok nas o mało co nie jadąc nam po stopach. Niestety nie zobaczyłem kto to był bo miał na głowie kaptur. Zapamiętałem jednak numery rejestracyjne samochodu. Zapakowałem wszystkie zakupy do bagażnika i obszedłem cały samochód. Jednak nie zauważyłem nic nadzwyczajnego. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę knajpki gdzie czekali na nas Blaise i Taylor.
-Kto to był ? -zapytała w pewnym momencie Roonie.
-Nie mam pojęcia. -odpowiedziałem zgodnie z prawdą. -Ale dowiem się kto to był i co robił przy moim wozie.- warknąłem.
-Spokojnie, może to tylko przypadkowy człowiek, któremu spodobał się twój samochód. Bo musisz przyznać kochanie, że nie każdy ma samochód w panterkę. -zaśmiała się.
-No może nie każdy. Ale to nie wyglądało na podziwianie mojego samochodu. Widziałaś jak ten ktoś zareagował jak nas zobaczył ?
-W sumie może i masz rację. -westchnęła. I na tym nasza rozmowa dobiegła końca gdyż dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłem pierwszy, obszedłem samochód i otworzyłem drzwi dziewczyny wyciągając rękę w jej stronę.
-Dziękuję. -uśmiechnęła się ukazując prześliczne dołeczki w policzkach. Oddałem uśmiech i poszliśmy do środka.
Kiedy znaleźliśmy się w środku od razu rzucił mi się w oczy czarnoskóry chłopak z dużą ilością tatuaży z niewielką brunetką o boku.
-Siema.- rzuciłem i wymieniłem z Blaisem uścisk dłoni i przytuliłem lekko Taylor. W moje ślady poszła również Roonie z tą różnicą, że przytuliła chłopaka.

RooniePOV:

Przytuliłam moich przyjaciół na powitanie i zajęliśmy miejsca przy stoliku.
-Co tam u was? -zagadnął Blaise.- I dlaczego tak szybko wczoraj poszliście z imprezy? - Na samo wspomnienie wczorajszej nocy na usta wkradł mi się uśmiech,a moje policzki pokryły się różem.
-Stary, po prostu byliśmy zmęczeni. -powiedział luźno Justin.
-Zapewne. Jakoś nie wyglądaliście na zmęczonych kiedy obmacywaliście się na środku tarasu.- w tym momencie moje policzki zaczerwieniły się jeszcze bardziej. Lecz postanowiłam nie dać po sobie nic poznać.
-Williams pilnuj własnego nosa co ? Bo założę się, że twoje imię poznała wczoraj cała twoja ulica. - warknęłam na co Justin wybuchnął głośnym śmiechem.
-Masz racje Styles. Ale założę się jego imię też już wszyscy znają.- wskazał na Justina nie dając  za wygraną.
-Idę do toalety, Roonie nie chcesz iść ze mną ? -przerwała Taylor. Szczerze mówiąc byłam jej cholernie wdzięczna.
-Taaaa jasne. - powiedziałam i powędrowałam za nią. Kiedy tylko znalazłyśmy się w zamkniętym pomieszczeniu Taylor odwróciła się gwałtownie tak, że stała ze mną twarzą w twarz.
-Spałaś z Bieberem. -krzyknęła.
-Zamknij się. -syknęłam. -Nie wszyscy tutaj muszą o tym wiedzieć!
-Czyli z nim spałaś. -powiedziała już ciszej.
-Jezu dziewczyno. Tak spałam z nim. Lepiej ci ? -zapytałam z wyczuwalną ironią w głosie.
-O wiele,a teraz wracamy do naszych chłopców bo się stęsknią za bardzo.- powiedziała po czym wyszłyśmy z toalety. Kiedy szłyśmy w stronę stolika chłopcy zawzięcie o czym dyskutowali jednak kiedy Blaise zauważył, że wracamy od razu zaprzestali swojej konwersacji.
-Długo wam to zajęło. -powiedział Justin kiedy obok niego usiadłam. Objął mnie ramieniem i dał buziaka w policzek. Wiedziałam, że chciał odwrócić moja uwagę od ich rozmowy. nie chcąc się jednak kłócić odpuściłam. Nagle przed nami zmaterializowała się kelnerka.
-Cześć. Jestem Becky i dzisiaj będę waszą kelnerką, co podać ? -zaszczebiotała i mogłam stwierdzić, że już mnie wkurwia. Nagle jej wzrok padł na mnie, a potem na Justina. Kiedy go zobaczyła jej oczy się rozszerzyły, a na ustach wymalował szeroki uśmiech. Co do chuja?-pomyślałam.
-O mój boże!  Justin to ty!- pisnęła jak dziecko. No pierdolnięta.
-Przepraszam, znamy się ? -zapytał mój chłopak.
-Nie pamiętasz jak dobrze się bawiliśmy kilka miesięcy temu po wyścigach ?- powiedziała swoim piskliwym wkurwiającym głosikiem,a mnie zmroziło na jej słowa. Poczułam jak ręka Justina mocniej zaciska się na moim ramieniu.
-Nie ? Wybacz ale chyba mnie z kimś pomyliłaś. -powiedział nad wyraz spokojnie.
-Oj kotku takiej twarzy nie da się zapomnieć. A tym bardziej innych rzeczy. - powiedziała i spojrzała na krocze Justina. -teraz kurwa przegięłaś panienko.
-Przyjmiesz w końcu te zamówienie czy dalej będziesz robić z siebie idiotkę ? -warknęłam.
-Jasne, czego sobie życzycie ? -zapytała trzepocząc rzęsami w stronę MOJEGO chłopaka. Przysięgam, że zaraz wstanę i jej przypierdole.
-Frytki z kurczakiem i cole. -powiedziała Taylor dosyć nieprzyjemnie. Za to ją kocham.
-Dla mnie frytki z burgerem i sprite. -  zamówienie złożył Blaise.
-Sałatkę grecką i ice tea.- warknęłam.
-A dla Ciebie Justinku ? - powiedziała tak słodko, że poranne tosty z serem mi podeszły.
-Burgera, frytki i icetea. -powiedział neutralnym tonem.
-Za chwilę przyniosę wasze zamówienia. - powiedziała i poszła.  Nie odezwałam się ani słowem.  Odwróciłam tylko głowę w kierunku Justina i czekałam aż coś powie. Chłopak dobrze wiedział, że lepiej mnie nie wkurwiać jeszcze bardziej.
-Idę zapalić, idziesz kochanie ? - oznajmił Blaise i pociągnął ze sobą Taylor.
-Tak, tak idę. Zaraz wrócimy. -posłała mi lekki uśmiech, a Blaise posłał Justinowi współczujące spojrzenie. Kiedy nasi przyjaciele zniknęli z pola widzenia mój wzrok znowu spoczął na Justinie. Po chwili spojrzał na  mnie  i się odezwał.
-Pamiętasz ten dzień kiedy przyznałem się, że cie lubię ? -zapytał .
-Justin , filozofii to ty nie studiowałeś więc nie pierdol. -warknęłam.
-Odpowiedz.- powiedział tonem  nie znoszącym sprzeciwu.
-Pamiętam ale co z tego ?
-Pamiętasz co wtedy usłyszałaś na stołówce po tym jak poszłaś przebrać spodnie ?
-Pamiętam ale do rzeczy Justin.- zaczęłam się niecierpliwić,a fakt, że przypominał mi coś czego nie chciałam pamiętać mi nie pomagał.
-To była ona.
-Co ? -zapytałam bezmyślnie.
-To ta laska "pomogła mi się uspokoić" - zarobił w powietrzu cudzysłów.
-Oh... -tylko tyle powiedziałam.
-Yeeaah... nie masz o co być zła,kochanie. - powiedział i objął mnie mocniej.
-Taa...-powiedziałam tylko. Justin uniósł moją głowę i spojrzał prosto w moje oczy. -Kocham Cię, złośnico. -powiedział i złączył nasze usta. Po chwili jednak przerwał nam głos Blaise'a
-No widzę, że żyjesz stary więc nie było tak źle. -zaśmiał się.
-Spierdalaj, Williams.-powiedzieliśmy równo z Justinem po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
Chwilę później ta ruda wywłoka przyniosła nasze zamówienia. Kiedy kładła talerze na stole zupełnie przypadkiem jej biust wylądował centralnie przed twarzą Justina. Miałam ochotę wstać i wyrwać jej te rude kłaki. Justin widząc moją minę złapał mnie za rękę i lekko ją ścisnął co mnie nieco uspokoiło.
-Czy coś jeszcze?- zatrzepotała rzęsami.
-Nie. Możesz odejść. -syknęłam. Kiedy odeszła widziałam, że Blaise z trudem tłumi śmiech. -Bawi cię coś, Blaise? -zapytałam.
-Nie. - przeszło mu w mgnieniu oka kiedy zobaczył moją minę.
-Wiesz, że ślicznie wyglądasz kiedy się złościsz? -szepnął mi do ucha Justin.
-Taaak? To muszę wyglądać zajebiście bo jestem wkurwiona do granic. -syknęłam.
-Spokojnie kochanie. Dobrze wiesz, że mam ją w dupie. -powiedział i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.  Przez co moja złość odeszła w niepamięć i zajęliśmy się jedzeniem.
Siedzieliśmy tak jakiś czas rozmawiając na różne tematy, śmiejąc się i po prostu dobrze bawiąc w towarzystwie przyjaciół. Głównym tematem były wyścigi, za którymi cała nasza czwórka tęskniła. Pomimo tego, że Taylor się nie ściga to i tak to uwielbiała. Co prawda odbywały się jakieś wyścigi gdzieś w mieście jaki poza nim jednak ja rzadko brałam w nich udział gdyż były one nie pewne. Było większe prawdopodobieństwo, że dorwą nas gliny itp... Po jakichś 2 godzinach postanowiliśmy się zbierać. Blaise poprosił o rachunek i siedzieliśmy tak kończąc nasze napoje i czekając na niego.  Po chwili przyszła ta ruda wywłoka i położyła paragon i coś jeszcze centralnie przed Justinem. Chłopak chciał po to sięgnąć lecz ja byłam szybsza zgarnęłam obie rzeczy ze stolika. Pod paragonem była zgięta w pół karteczka. Otworzyłam ją i po przeczytaniu treści zagotowało się we mnie.
-Co to jest? -zapytał Justin.
- "Jeśli jeszcze kiedyś zechciał byś się zabawić zadzwoń, buziaczki Becky. -przeczytałam przez zaciśnięte zęby.
-Kochanie, olej to. Chodź zapłacimy i spadamy.
-Okej, ja zapłacę.- powiedziałam i podniosłam się z miejsca. Justin chciał zaprotestować jednak nie pozwoliłam mu na to i szybkim krokiem podeszłam do lady. Za chwilę przede mną zmaterializował się nikt inny jak nasza kochana Becky. Rzuciłam jej na blat 20 dolarów i już miałam odejść kiedy w ostatniej chwili odwróciłam się i stanęłam tak, że nasze twarze dzieliły centymetry.
-A teraz mnie posłuchaj bo powiem to raz i więcej się powtarzać nie będę. Trzymaj się z daleka od Justina albo inaczej poprzestawiam ci kilka kości.- warknęłam. Widziałam w jej oczach strach i o to mi właśnie chodziło. -A to wsadź sobie w dupe- rzuciłam kawałkiem papieru z jej numerem telefonu.-Zrozumiałyśmy się? - dziewczyna głośno przełknęła ślinę i skinęła tylko głową. -Świetnie, a teraz spierdalaj mi z oczu.- syknęłam i odsunęłam się od niej. Dziewczyna chwilę później zniknęła za drzwiami prowadzącymi na zaplecze. Odwróciłam się dumna z siebie. Przy wyjściu stał Justin wraz z naszymi przyjaciółmi. Każdy z nich miał szeroko otwarte oczy,a ich szczęki były lekko rozchylone. Podeszłam do nich z gracją i uśmiechem na twarzy.
-Co tak stoicie ? -Idziemy?
-Coś ty jej powiedziała? -zapytała Taylor. - Bo wyglądała jakby miała zejść na zawał serca.-wybuchnęła śmiechem.
-Nic takiego powiedziałam tylko żeby pilnowała swojego nosa.
-Akurat.-prychnął Blaise.- Styles, znam Cię. Zapewne dodałaś jeszcze, że jak jeszcze raz zbliży cię do Justina to jej nogi z dupy powyrywasz. - zaśmiał się.
-No może... -przewróciłam teatralnie oczami.
-I to ja jestem niemożliwy. -zaśmiał się Justin i przyciągnął mnie do swojego boku całując w skroń. Posłałam mu tylko uśmiech i bardziej wtuliłam się w jego bok. Doszliśmy do samochodu, pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu.
-Justin jutro zaczyna się szkoła. Więc od jutra wracam do Taylor. -powiedziałam po chwili ciszy.
-Co? Dlaczego ?
-Ponieważ...Justin. Mam tam swoje rzeczy, książki i tam aktualnie mieszkam.
-To zamieszkaj ze mną ?
-Co ? Jak ty to sobie niby wyobrażasz? Przecież my...- nagle przerwał mi Justin.
-Cicho!
-Co ?
-Roonie bądź cicho na chwilę. - powiedział. Coś mi nie pasowało w jego zachowaniu więc postanowiłam zamilknąć. Nagle jego oczy przybrały wielkość piłeczek tenisowych. Gwałtownie zahamował samochód. - Wysiadaj! -krzyknął. Siedziałam tak nie wiedząc o co mu chodzi. Justin wyskoczył z auta obiegł je i szarpnął drzwi z mojej strony. -Kurwa, Roonie wysiadaj. -wrzasnął. Nie wiedziałam o co mu chodzi byliśmy gdzieś na drodze w lesie,a on mi każe wysiadać. Zrobiłam jednak to o co prosił. Wyszarpał mnie z auta i zaczął biec jak najdalej nie wiedziałam co się dzieje. Jednak sekundę później usłyszałam potężny huk i poczułam jak upadam na ziemie,a Justin zasłania mnie swoim ciałem. Jakiś czas później Justin podniósł się i pomógł mi wstać. Odwróciłam się i to co zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. Auto Justina stało w płomieniach. Dopiero teraz zaczęło do mnie dochodzić co się stało. Skupienie Justina, prośba o cisze, przerażenie, kazanie mi wysiadać....
-Ktoś podłożył bombę...-szepnęłam i przytuliłam się do Justina.

Od Autorki :

Nadchodzę z nowym rozdziaaaaaałem.

Dalej proszę by pod tym rozdziałem było minimum 10 komentarzy. Pokazaliście już, że potraficie. Licze na was!! To mi naprawdę dodaj skrzydeł
BUZIAAAAKI <3

12 komentarzy: