niedziela, 7 września 2014

37. I'm scared.

RooniePOV:
Szłam przed siebie drogą gdzie nie było nic prócz drzew, pobocza i mijających mnie samochodów. Było ciemno, a ja szłam zupełnie sama zastanawiając się gdzie do cholery jest Justin, który miał po mnie przyjechać. Nagle zobaczyłam zbliżający się samochód. Z początku widziałam tylko reflektory leczy kiedy auto znalazło się bliżej mnie dostrzegłam panterkowe audi Justina. Był on w odległości nie większej niż 100 metrów ode mnie gdy nagle usłyszałam huk, a auto stanęło w płomieniach. Z mojego gardła wydostał się przeraźliwy krzyk nie patrząc na nic zaczęłam biec w stronę auta. Kiedy byłam wystarczająco blisko widziałam ciało Justina, które bezwładnie leżało oparte o kierownice.
-JUSTIN! - wrzasnęłam próbując dostać się do wozu jednak na marne. Po chwili na miejscu zjawiła się straż, policja i karetka. Poczułam jak ktoś mnie odciąga jednak nie dawałam za wygraną. Kopałam i krzyczałam żeby mnie puścił. Jednak widząc, że nic tym nie wskóram uspokoiłam się i pozwoliłam by mnie poprowadzili do karetki.
-Wszystko w porządku ? -zapytał jeden z sanitariuszy.
-Tak. Co z nim ? Co z Justinem ? -zapytałam. Kiedy to pytanie padło z moich ust sanitariusz przybrał przepraszający wyraz twarzy.
-Przykro mi ale...- nie zdążył dokończyć kiedy w zasięgu mojego wzroku pojawiło się dwóch mężczyzn niosących czarny worek.
-Nieeeeeeee- krzyczałam. -Proszę, nie! To nie może być prawda. Justin błagam, nie zostaiwaj mnie. -ostatnie zdanie wyszeptałam i padłam na kolana zanosząc się płaczem. '
-ROONIE!- dotarł do mnie czyjś krzyk. -Kurwa mać, obudź się!- otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to zmartwiona twarz Justina. Od razu rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Ty żyjesz.- szepnęłam i wtuliłam się bardziej w jego ciało.
-Żyje. To był tylko zły sen, słyszysz ?Wszystko jest już okej. - powiedział i przycisnął mnie bardziej do siebie.
Byłam totalnie rozbita. Ten sen był tak kurewsko realistyczny. Oderwałam się od Justina i spojrzałam mu w oczy. Chłopak ułożył swoje dłonie na moich policzkach i starł z nich płynące łzy.
-Nie płacz. Wszystko jest w porządku. - szepnął i czule mnie pocałował.
-T-to było tak bardzo realistyczne. - wyjąkałam.
-Opowiesz mi o czym był ten sen ?
-Ja-ja szłam pustą ulicą i czekałam aż po mnie przyjedziesz. K-kiedy pojawiłeś się na horyzoncie twój samochód wybuchł i ty ty zginąłeś.- dokończyłam i kolejna fala łez popłynęła wzdłuż mojej twarzy.
-Kochanie nie płacz. Błagam Cię. Nic mi nie jest. Słyszysz? -próbował mnie pocieszyć głaszcząc moje policzki. -Chodź idziemy spać. Jutro czeka nas szkoła. - przytaknęłam tylko. Justin opadł na łóżko ciągnąc mnie za sobą tak, że moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Chłopak otulił mnie ramionami i mocno do siebie przytulił.
Obudziło mnie znienawidzone przeze mnie urządzenie zwane budzikiem. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to klatka piersiowa Justina. Próbowałam się podnieść jednak na próbach się skończyło gdyż Justin obejmował mnie tak mocno, że nie byłam w stanie się ruszyć. Zdołałam podnieść tylko głowę. Justin tak słodko spał. Naprawdę nie chciałam go budzić jednak nie miałam wyjścia.
-Justin wstawaj. -powiedziałam. Jednak na nic bo chłopak ani drgnął. -Justin!- podniosłam ton jednak dalej zero reakcji. Nagle wpadłam na pewien pomysł. Miałam świadomość tego, że może się to źle skończyć jednak postanowiłam zaryzykować.
-Kochanie...-zamruczałam mu do ucha jednocześnie moja ręka wsunęła się pod kołdrę po czym zaczęłam jeździć moimi paznokciami w dół jego brzucha. -Skarbie proszę cie wstań.- szepnęłam mu do ucha, a moja ręka znalazła się przy gumce jego bokserek. -Justin, wstań proszę.- powiedziałam,a moja ręka spoczęła na jego przyrodzeniu. W tym momencie chłopak się spiął j jęknął ledwo słyszalnie czyli już nie spał. - Dzień dobry, królewno.- zaśmiałam się i musnęłam jago wargi. Justin najwyraźniej już w pełni obudzony w ciągu sekundy obrócił nas tak, że leżałam na nim i pogłębił pocałunek. Ułożyłam swoje dłonie na jego twarzy i oddałam pieszczotę. Justina ręce powędrowały pod moją koszulkę i zaczęłam jeździć po moich bokach. Dopiero kiedy zaczął powijać moją w zasadzie swoją no ale nie ważne koszulkę oprzytomniałam. Oderwałam się od niego ostatni raz cmoknęłam go w usta i wykorzystując moment jego nieuwagi wyskoczyłam z łóżka.
-Skarbie....-jęknął. - Wróć tutaj no.
-Nie. Mamy szkołę wstawaj! Ja idę pod prysznic,a tobie też radziłabym ruszyć tyłek bo nie mam u Ciebie rzeczy do szkoły więc musimy jeszcze podjechać do mnie. -powiedziałam w trakcie zbierając rzeczy potrzebne mi w łazience. - Więc rusz się.-Krzyknęłam jeszcze po czym zamknęłam się w łazience.
Wzięłam szybki prysznic, uczesałam włosy, zrobiłam makijaż, ubrałam się i byłam prawie gotowa. Wyszłam z łazienki zgarnęłam jeszcze swoją torbę i telefon i zeszłam na dół mając nadzieję, że właśnie tam znajdę mojego chłopaka gdyż na górze go nie było. Zastałam go w kuchni robiącego nam śniadanie. Z uwagi na to, że było już dosyć późno Justin zrobił mi kawę w kubku termicznym bym mogła ją wypić po drodze. Po zjedzeniu śniadania w dosyć szybkim tempie zebraliśmy potrzebne rzeczy, wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do mojego samochodu gdyż z samochodu Justina nie było co zbierać. Przyznam szczerze, że szkoda mi go gdyż lubiłam jeździć tym autem. Pomimo tego, że to mój samochód Justin i tak prowadził.
-Justin...-zaczęłam. - Skoro teraz jesteś bez auta...- jednak nie dane mi było skończyć.
-Możemy na razie nie zaczynać tego tematu ? -warknął.
-Ja chciałam tylko ....- znowu mi przerwał.
-Roonie, skończ.- powiedział nieco głośniej.
-Możesz mi kurwa dać skończyć zdanie ? - zaczynałam się denerwować. Justin tylko westchnął. Uznałam to za zielone światło by kontynuować. -Chciałam ci tylko powiedzieć, że dopóki nie będziesz miał nowego samochodu dam ci moje białe ferrari. - warknęłam.
-Dziękuję kochanie i przepraszam. Wiesz ile znaczył dla mnie tamten samochód.- westchnął. - Jednak tu nie tylko o niego chodzi. Fakt, że ktoś podłożył tą bombę chcąc naszej śmierci jakoś mnie nie cieszy. Uważam, że powinniśmy po szkole udać się na komisariat i porozmawiać z Andersonem. Musimy mu o tym powiedzieć. Jestem prawie pewny, że ma to coś wspólnego z poprzednimi wydarzeniami.
-Ja nie chcę tam znowu iść. - mruknęłam.
-Uwierz mi, że ja też jednak nie mamy wyjścia. Roonie to się musi w końcu skończyć. Już raz o mało cię nie straciłem nie chcę tego powtarzać. - powiedział, a w jego głosie czaił się smutek.
-Dobrze pójdziemy do niego po szkole ale teraz prosze nie zamartwiaj się tym. -powiedziałam i ułożyłam dłoń na jego karku głaszcząc go w tym miejscu.
Reszta drogi minęła w ciszy. Kiedy wjechaliśmy na szkolny parking od razu rzuciła nam się w oczy grupka ludzi stojąca przy żółtym porshe. Justin zaparkował zaraz obok. Wysiedliśmy z samochodu po czym podeszliśmy do naszej paczki. Przywitaliśmy się z każdym i wkręciliśmy się w dyskusję.
-Zaraz ale o czym ty mówisz ? -zapytałam bo nie za bardzo wiedziałam o czym Alex mówi.
-Mówię o tym, że dzisiaj jest środa,a w sobotę są wyścigi na pasach. - powiedział.
-Dobra, kumam. Wybacz ale nie słyszałam całej rozmowy. Czyli co ? W sobotę jedziemy na płyty. -powiedziałam z wielkim entuzjazmem.
-Taaa... w sobotę idziemy na pasy ale teraz lepiej chodźmy na lekcje bo pasy to będziemy mieli ale na dupie. -powiedziała Crystal na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Jednakże wszyscy ruszyliśmy w stronę budynku. Kiedy weszliśmy do środka każdy rozszedł się w swoją stronę. Ja Justin i Tay poszliśmy razem gdyż mamy szafki obok siebie. Podeszłam do mojej szafki i wpisałam kod. Kiedy otworzyłąm drzwiczki wypadła z niej czarna koperta. Podniosłam ją i postanowiłam sprawdzić co w niej jest. Kiedy zobaczyłam jej zawartość moje serce gwałtowniej zaczęło bić, ręce zaczęły się pocić, a na mojej twarzy malowało się przerażenie. W kopercie znajdowało się zdjęcie jak moja mama leży martwa u mnie w domu z dopiskiem "Ty będziesz następna. " Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam tak i patrzyłam się w zdjęcie. Do oczu napłynęły mi łzy jednak nie pozwoliłam im się wydostać. Nagle jak z pod ziemi za mną pojawił się Justin.
-Co tam masz? -zapytał i za nim zdążyłam cokolwiek zrobić chłopak wyrwał mi zdjęcie z ręki.
- Ja pierdole....- powiedział. Po czym złapał mnie za ramię i obrzucił tak, że stałam do niego przodem. Uniosłam lekko głowę i spojrzałam mu w oczy, w których malował się gniew, a także strach i obawa. -Wszystko w porządku? -zapytał. Przełknęłam głośno ślinę i spuściłam wzrok. Po chwili jednak na powrót spojrzałam mu w oczy i wypowiedziałam tylko dwa słowa, których kiedyś nie było nawet w moim słowniku.
-Boje się....-szepnęłam.

Od Autorki : 

Padam na twarz. 
Nienawidzę szkoły. 
Nie mam siły. 
Ale rozdział dodałam bo was kocham. Teraz wy pokażcie czy mnie kochacie i komentujcie ładnie. 
<3 Buziaaaczki.

7 komentarzy: