środa, 4 marca 2015

45. Perfect.

4miesiące.....
Wiem, że pewnie nikogo tu i tak już nie ma ale muszę napisać to jedno durne PRZEPRASZAM. Nie będę wam się tutaj rozpisywać i zwierzać...ale ja po prostu nie mogłam/nie umiałam. Postarajcie się zrozumieć. KOCHAM WAS choć pewnie nikt już tego nie czyta. 

RooniePOV:
Leżałam tak w łóżku z wyciągniętą przed siebie dłonią i podziwiałam mój pierścionek. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Dzisiejsza noc miała być najlepsza dla Justina, miał ją zapamiętać na bardzo długo, a tym czasem stała się ona niezapomniana dla nas obu. Byłam szczęśliwa i to cholernie bo teraz miałam pewność, że Justinowi zależy. To znaczy to nie tak, że wcześniej o tym nie wiedziałam jednak patrząc na naszą przeszłość myślę, że po prostu gdzieś we mnie siedziała taka iskierka niepewności. Prawdą jest, że kocham go. Kocham go jak idiotka całą sobą i nie wiem kim bym była gdyby nie on. Bo prawdą jest, że Justin pojawił się w najgorszym okresie mojego życia kiedy okazało się ono jednym wielkim bagnem i kłamstwem. Bieber był przy mnie. W dalszym ciągu nie wiem jakim cudem Justin był moim największym wrogiem, a teraz jest moim przyszłym mężem. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju wszedł Justin w samym ręczniku, a woda spływała po jego umięśnionym wytatuowanym ciele. Jego grzywka lekko opadała na czoło. Chłopak stał w drzwiach i mi się przyglądał. Cholera, z ręką na sercu mogę przyznać, że mam najseksowniejszego narzeczonego na ziemi. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały przygryzłam dolną wargę na co Justin pokręcił głową i zaczął zbliżać się do łóżka nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. Chwilę później znalazł się przy łóżku naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się bezczelnie i szybkim ruchem pociągnął mnie za nogi tak, że wisiały one po za łóżkiem. Chciałam usiąść i dowiedzieć się co on wyprawia jednak nie pozwolił mi na to pochylił się i pocałował. Od razu oddałam pocałunek zarzucając mu ręce na szyję. Nasze języki toczyły zawziętą walkę ze sobą jednak żadne nie było w stanie wygrać. Justin przygryzł moją dolną wargę i pociagnął lekko następnie zszedł pocałunkami na moją szyję następnie dekold. Szybkim ruchem pozbył się mojej koszulki, która była moim jedynym ubraniem nie licząc majtek. Jego usta schodziły coraz niżej i niżej aż dotarły do linii moich majtek na co westchnęłam głośno wpychając moje dłonie w jego włosy.
-P-powiesz mi co ty r-robisz? - wysapałam.
-Odwdzięczam ci się kochanie za wspaniałe urodziny. - uśmiechnął się szeroko po czym zanurkował między moimi nogami na co wydałam z siebie blisko nieokreślony dźwięk. Przyjemność rozlała się po moim ciele na co wygięłam plecy w łuk. Jakiś czas później język Justina wykonał ostatni ruch na co krzyknęłam na całe gardło wyginając moje ciało by po chwili opaść z ciężkim oddechem na łóżko. Kiedy już udało mi się w miarę unormować oddech pociągnęłam Justina tak, że opadł na mnie i mocno pocałowałam.
-Dziękuję Panie Bieber. Teraz moja kolej. -powiedziałam i przewróciłam nas tak, że teraz to on leżał. Uklękłam przed nim i jednym szybkim ruchem pozbyłam się jego ręcznika. Jego przyjaciel był już w pełni gotowy. Złapałam go w obie dłonie i zaczęłam masować na co chłopak wydał z siebie przeciągłe jęknięcie. Dokończyłam swoją robotę ustami i kiedy Justin doszedł i padł na łóżko położyłam się obok niego wtulając w jego klatkę piersiową.
-Zmęczona. - Zapytał i pocałował mnie w czoło.
-Nie bardzo. - przyznałam szczerze. Pomimo tego, że było około 2 w nocy nie byłam specjalnie zmęczona.
-To dobrze, bo to jeszcze nie koniec kochanie. -powiedział po czym po raz kolejny wpił się w moje usta.
**
Obudził mnie irytujący dźwięk mojego telefonu. Próbując się podnieść napotkałam małą przeszkodę, a mianowicie Justina głowę spoczywającą na moim brzuchu i ręce owinięte wokół mojej tali. Wyciągnęłam rękę najdalej jak potrafiłam i ledwie dosięgłam urządzenie.
-Halo?
-Witam przyszłą panią Bieber.
-Taylor mam nadzieję, że dzwonisz do mnie w waŻnej sprawie o tak wczesnej porze. -mruknęłam.
-Po pierwsze kochanie dochodzi 15, a po drugie dzwonie w sprawie podwójnej randki. -powiedziała podekscytowana jak pięciolatek w Boże Narodzenie.
-Podwójna randka? Czy ty coś brałaś ?
-Nie. Ty, Ja, Justin i Blaise. Kolacja dzisiaj o 18 i nie chce słyszeć odmowy.
-Niech Ci będzie. - westchnęłam. Z Evans i tak nie da się wygrać.
-Świetnie. Czyli o 18 w naszej ulubionej restauracji. Kocham Cię, paa.- zaszczebiotała. Nic już nie mówiąc rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę.
Spojrzałam w dół gdzie znajdowała się głowa Justina. Wyglądał tak niewinnie kiedy spał wtulony w mój brzuch jak dziecko. Niczym nie przypominał tego aroganckiego dupka któRym zazwyczaj jest. Ułożyłam dłoń na jego policzku i zaczęłam delikatnie go głaskać. Chłopak pod wpływem mojego dotyku wymamrotał coś niezrozumiale i wtulił swoją głowę jeszcze bardziej na co cicho się zaśmiałam.
-Kochanie, obudź się. -zaczęłam szeptać nie przestając głaskać go po policzku. - Justin, proszę wstań.- powiedziałam trochę głośniej na co jego powieki zaczęły się unosić. Kiedy już otworzył oczy spojrzał w górę posyłając mi leniwy uśmiech. - Dzień Dobry. - szepnęłam przejeżdżając opuszkiem palca po jego wardze.
-Dzień dobry, słoneczko. - mruknął i złożył delikatny pocałunek na moich wargach.- Jak się czujesz? Wyspałaś się ? Boli cię coś ? -zaczął zadawać pytania podnosząc się do pozycji siedzącej nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
-Dobrze, Tak, Nie. - zaśmiałam się.
-Dziękuję. - powiedział w pewnym momencie.
-Za co ?
-Za wszystko. Za imprezę, za noc, za to że zgodziłaś się być moją. Za wszystko.- powiedział, a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Bo jednak usłyszeć takie słowa od Justina to nie jest codzienność. Nie wiedząc co mam zrobić po prostu wpiłam się w jego usta. Chłopak natychmiast oddał pocałunek napierając na mnie. Chwilę później wisiał nade mną zachłannie całując. Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele, a ja doskonale wiedziałam do czego to zmierza jednak nie miałam w planach go zatrzymywać. Do 18 mamy sporo czasu. Jednak ktoś miał inne plany bo chwilę później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Oboje go zignorowaliśmy jednak ktoś na zewnątrz nie dał o sobie zapomnieć.
-Kurwa.- warknął Justin.
-Idź zobacz kto to.- powiedziałam. Chłopak jęknął niezadowolony ale podniósł się z łóżka i powędrował do drzwi odziany w same bokserki. Chwilę później usłyszałam otwierane drzwi i zdziwiony głos Justina.
-Mama? Co wy tu robicie ?
-Witam cię synku. Ciebie też miło zobaczyć. -powiedziała z sarkazmem.
-Nie to miałem na myśli. Proszę wejdźcie. Um....a ja może pójdę się ubrać.
-Dobrze synu. A po drodze weź prysznic, najlepiej zimny. -zaśmiał się dziadek Justina. Chwilę później do pokoju wszedł czerwony jak burak Justin.
-Ja pierdole..- szepnął na co wybuchnęłam śmiechem. - To twoja wina. -wskazał na swoje bokserki gdzie widoczne było potężne wybrzuszenie. Na ten widok zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej.
-Idź pod ten prysznic, a ja się ubiorę i do nich zejdę. -powiedziałam dalej chichotając. Wstałam z łóżka i przeszłam obok Justina by dostać się do naszej garderoby kiedy poczułam jak dostaję klapsa w tyłek. - Bieber, kurwa.- warknęłam.
-Zapłacisz mi za to, kotku. -powiedział po czym wszedł do łazienki. Westchnęłam i ubrałam szybko czystą bieliznę, czarne legginsy i duży biały T-shirt należący do Justina. Włosy spięłam w koczka i pobiegłam na dół by przywitać się z rodziną Justina.
-Dzień dobry. -powiedziałam wchodząc do salonu.
-Roonie, witaj kochanie.-powiedziała Pattie po czym mnie przytuliła. To samo zrobili dziadkowie Justina.
-Nie chcę być niegrzeczna ale nie mówiliście nic, że przyjedziecie.
-Oh kochanie, postanowiliśmy zrobić wam niespodziankę. Justin wczoraj miał urodziny. Wiedzieliśmy, że będzie chciał świętować z przyjaciółmi dlatego jesteśmy tutaj dzisiaj.
-Rozumiem. Chcecie się może czegoś napić albo coś zjeść ?
-Nie fatyguj się dziecko. - powiedziała Pattie. -Mam nadzieję, że nie pokrzyżowaliśmy wam planów.
-Mieliśmy iść na kolacje z przyjaciółmi ale w takim wypadku odwołamy ją.
-Jaką kolację? -zapytał Justin, który akurat wszedł do pomieszczenia.
-Umm.. kiedy spałeś dzwoniła Tay, żebyśmy z nią i Blaisem poszli na kolację.
-Ohh...nie kochani. Idźcie sobie na ta kolację, my sobie damy radę. -wtrąciła się babcia chłopaka.
-Myślę, że równie dobrze możemy zjeść tą kolację wszyscy razem. -powiedział Justin.
-Dokładnie. Ja również uważam, że jest to świetny pomysł.- poparłam Justina.
-Zatem dobrze.- zgodzili się.
-Świetnie. Kolacja jest o 18.
-Doskonale. W takim wypadku zrobimy tak. Moje drogie panie dochodzi godzina 17. Odmaszerujcie na górę się przygotować, a ja porozmawiam sobie z moim wnukiem, którego długo nie widziałem. -powiedział dziadek Justina. Wszyscy przytaknęliśmy na jego propozycję. Ja wraz z Pattie i Dianą poszłyśmy na górę. Dałam im ręczniki i tym podobne, a sama skierowałam się do naszej sypialni by się przygotować. Wcześniej dzwoniąc do Taylor by powiadomić ją o obecności rodziny Justina na kolacji.
Po 30 minutach byłam gotowa do wyjścia. Stałam przed lustrem sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu kiedy do pokoju wszedł Justin.
-Wyglądasz cudownie, słońce. -podszedł i cmoknął mnie w policzek.
-Dziękuję. Leć się przebrać bo za chwilę wychodzimy. -powiedziałam, na co przytaknął i zniknął w garderobie, a ja w dalszym ciągu stałam przed lustrem. Miałam na sobie czarne skórzane rurki, jasną koszulę i czarne szpilki. Mój makijaż był dosyć mocny jednak wyglądałam normalnie. Na ustach miałam ciemno czerwoną szminkę,a włosy wyprostowane.
Nagle za mną pojawił się Justin. Miał na sobie jasne jeansy, białą koszulę i marynarkę z rękawami podwiniętymi do łokci, a na nogach czarne vansy. Wyglądał cholernie seksownie. Objął mnie w pasie, splótł nasze dłonie na moim brzuchu i  złożył czuły pocałunek na mojej szyi.
-Popatrz jak idealnie razem wyglądamy, Pani Bieber. -szepnął.
-Pani Bieber? Z tego co pamiętam to jeszcze jestem Styles.
-Już niedługo. -odparł złożył kolejny pocałunek na mojej szyi po czym złapał mnie za dłoń i oboje zeszliśmy na dół gdzie czekała na nas reszta.
Pół godziny później weszliśmy do restauracji. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu moich przyjaciół. Kiedy ich zobaczyłam pociągnęłam Justina za rękę i udaliśmy się w tamtym kierunku. Po przywitaniu i przedstawieniu rodziny Justina Tay i Blaisowi. Zajęliśmy wszyscy miejsca zagłębiając się w rozmowie. W pewnym momencie przy naszym stoliku pojawiła się kelnerka. Kurwa mać ! Dlaczego wszystkie kelnerki muszą tak wyglądać? Szczupła, wysoka blondynka, o błękitnych oczach i cycki, które miałam wrażenie, że zaraz jej wyskoczą z pod koszuli. Nie muszę chyba wspominać, że śliniła się do Justina jak pies do kiełbasy.
-Dobry Wieczór ,jestem Cindy i będę dzisiaj państwa obsługiwała. Czy mogę zebrać zamówienie? -zaszczebiotała swoim piskliwym wkurwiającym głosikiem.
-Poproszę grillowany stek.- pierwszy głos zabrał dziadek Justina. Następnie zamówienie złożyła Pattie z Dianą i Blaise.
-Dla Ciebie ? - zapytała patrząc na mnie.
-Sałatkę grecką. -syknęłam. Na co Blaise zachichotał przez co dostał po głowie od Tay.
-A dla Ciebie ? - zatrzepotała rzęsami praktycznie podsuwając Justinowi cycki pod nos. Nosz kurwa mać. Przecież nie jest tu sam. Halo tu są jego rodzice i ja weź się odpierdol ździro. Justin zamówił to samo co jego dziadek, a kelnerka przerzuciła swój wzrok na Taylor, która jako ostatnia nie złożyła zamówienia.
-A dla ciebie?- zapytała z mniejszym entuzjazmem w głosie. Głupia suka.
-Sałatkę z kurczakiem, wodę niegazowaną i mam jeszcze małą prośbę.
-Tak ?
-Skończ się kurwa ślinić do mojego przyjaciela bo obok niego siedzi jego NARZECZONA.  Więc mogła byś być tak miła i spierdalać. -warknęła, a wzrok każdego spoczął na wkurwionej Taylor. Dziewczyna wystraszona uciekła, Justin i Blaise dusili się ze śmiechu,a ja i rodzina Justna po prostu się na nią gapiliśmy.
-Taylor....-zaczęłam jednak w połowie zdania przerwała mi Pattie.
-Złotko, powiedziałaś narzeczona?-zapytała matka chłopaka. Justin natychmiast przestał się śmiać, a ja nie wiedziałam co mam zrobić spojrzałam na Justina, na co on uśmiechnął się lekko i złapał moją dłoń pod stołem. Chwilę później odchrząknął i podniósł się z krzesła nie puszczając mojej dłoni.
-Mamo, babciu, dziadku. -spojrzał po kolei na każdego z nich.-Wczoraj oświadczyłem się Roonie, a ona je przyjęła więc tak. Roonie jest moją narzeczoną, a w przyszłości zostanie moją żoną.
-Mój Boże to wspaniale. Niech was uściskam dzieciaki. - ucieszyła się Pattie. Po wszystkich gratulacjach  i uściskach. Każdy zagłębił się w rozmowie. W międzyczasie kelner przyniósł nam jedzenie (Nie,nie była to Cindy) Wszyscy świetnie się dogadywali i nie brakowało nam tematów do rozmowy. Nie było niezręczności ani tym podobnych. Byłam naprawdę szczęśliwa. Taylor była dla mnie jak siostra, a rodzina Justina "za chwilę" miała stać się moją rodziną i bardzo zależało mi na tym by się poznali, polubili i dogadali. Wieczór był wręcz idealny. Naszą rozmowę przerwały wibracje mojego telefonu. Przeprosiłam wszystkich i skierowałam się w stronę drzwi z zamiarem opuszczenia lokalu i odebrania telefonu. Jednak kiedy otworzyłam drzwi i chciałam przez nie wyjść odbiłam się od czyjejś klatki piersiowej.
-Bardzo przepraszam.- powiedziałam i podniosłam głowę do góry. Telefon wypadł mi z ręki, a usta otwierały się i zamykały z zamiarem powiedzenia czegoś jednak nie byłam w stanie nic wydusić. Moje oczy się zaszkliły, w głowie szalała burza, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Nie mogłam w to uwierzyć. Stał przede mną, ten sam. To jest nie możliwe. Kiedy byłam w stanie się odezwać z moich usty wyleciał tylko słaby szept.
-T-tato ?

10 komentarzy:

  1. Boże, ale się cieszę, że już jest. Rozdział świetny i ten ostatni moment, już czekam na next.
    Zapraszam do mnie:
    http://umowaomalzenstwo.blogspot.com
    http://www.opowiadanieneversaynever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem i napewno jest tu więcej osób, którym nie chce się komentować.
    No normalnie sprawdzałam twojego bloga codziennie, kocham go i będę czytać nawet jeśli miałabyś dodawać rozdziały co 3miesiace.
    Rozdział jest świetny jak zawsze i ta końcówka.
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    My ciebie tez kochamy ;* Pozdrawiam, trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  3. o Boże, kocham,kocham,kooocham! ♥ :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. w końcu! boże jak mi brakowało tego opowiadania, baaardzo się cieszę że wróciłaś :D rozdział jak zawsze niesamowity i nie wierze.. tatuś powstał zza grobu?

    OdpowiedzUsuń
  6. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału ��

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś super i masz mega talent �� i mega wyobraźnię. Kocham !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem od początku i zostaje do końca. Kiedy będzie następny?
    Błagam nie zapominaj o nas: (:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za bardzo was (i to ff) kocham żeby zapomnieć <3
      Rozdział bd dzisiaj albo najdalej jutro :*

      Usuń